tymczasem miłego czytania!
_____
Wychodząc z uczelni, został na chwilę oślepiony przez słońce.
Kiedy przyzwyczaił się już do słonecznego światła, z ulgą
stwierdził, że pogoda jest idealna na spacer.
David Vess był wysokim, szczupłym mężczyzną o długich do pasa, lśniących czarnych włosach, szarych oczach i łagodnych rysach twarzy. Studiował zarządzanie, mając nadzieję, że w przyszłości zostanie managerem w jakiejś dużej firmie, na razie jednak musiał się jeszcze sporo nauczyć, by osiągnąć to czego pragnął.
Droga przez park była bardzo przyjemna, drzewa rozkwitły na dobre, ptaki radośnie wyśpiewywały swoje trele, natomiast wiatr cicho szumiał w koronach drzew.
W pewnej chwili usłyszał cichutkie popiskiwanie. Przyspieszył kroku, by sprawdzić co to za odgłos. Przy jednym z drzew siedział niewielki pies, wyglądał jak mała Lassie.
- Hej skarbie - powiedział miękko, ostrożnie głaszcząc puszyste futro zwierzaka. - Zgubiłeś się? Gdzie jest twój pan albo pani? - mówił, nadal gładząc psa po grzbiecie. - Wygląda na to, że zabiorę cie do domu, nie mogę cię tak zostawić, maleństwo - dodał łagodnie. Kiedy nie usłyszał warczenia, delikatnie wziął go na ręce i skierował się w stronę domu.
Cieszył się, że wynajmował mieszkanie sam, bo w przeciwnym razie pies mógłby okazać się problematyczny i to nie dla niego.
Postawił psa na podłodze w kuchni, a sam zajrzał do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Pokroił gotowanego kurczaka i wrzucił go do miseczki, a do drugiej nalał wodę i czekał. Pies zabrał się do jedzenia od razu. W międzyczasie sam zjadł szybki posiłek, po czym w towarzystwie psa przeniósł się do salonu. Cieszył się, że jest piątek, bo inaczej miałby kłopot, a w weekend będzie mógł zastanowić się co dalej. Z jednej strony chciał zatrzymać zwierzaka, z drugiej jednak wiedział, że ma właściciela, bo był zadbany, co było od razu widać choćby po lśniącym futrze.
Pies wskoczył na kanapę i od razu przytulił się do niego.
- Jesteś śliczny - powiedział drapiąc psa za uszami.
David Vess był wysokim, szczupłym mężczyzną o długich do pasa, lśniących czarnych włosach, szarych oczach i łagodnych rysach twarzy. Studiował zarządzanie, mając nadzieję, że w przyszłości zostanie managerem w jakiejś dużej firmie, na razie jednak musiał się jeszcze sporo nauczyć, by osiągnąć to czego pragnął.
Droga przez park była bardzo przyjemna, drzewa rozkwitły na dobre, ptaki radośnie wyśpiewywały swoje trele, natomiast wiatr cicho szumiał w koronach drzew.
W pewnej chwili usłyszał cichutkie popiskiwanie. Przyspieszył kroku, by sprawdzić co to za odgłos. Przy jednym z drzew siedział niewielki pies, wyglądał jak mała Lassie.
- Hej skarbie - powiedział miękko, ostrożnie głaszcząc puszyste futro zwierzaka. - Zgubiłeś się? Gdzie jest twój pan albo pani? - mówił, nadal gładząc psa po grzbiecie. - Wygląda na to, że zabiorę cie do domu, nie mogę cię tak zostawić, maleństwo - dodał łagodnie. Kiedy nie usłyszał warczenia, delikatnie wziął go na ręce i skierował się w stronę domu.
Cieszył się, że wynajmował mieszkanie sam, bo w przeciwnym razie pies mógłby okazać się problematyczny i to nie dla niego.
Postawił psa na podłodze w kuchni, a sam zajrzał do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Pokroił gotowanego kurczaka i wrzucił go do miseczki, a do drugiej nalał wodę i czekał. Pies zabrał się do jedzenia od razu. W międzyczasie sam zjadł szybki posiłek, po czym w towarzystwie psa przeniósł się do salonu. Cieszył się, że jest piątek, bo inaczej miałby kłopot, a w weekend będzie mógł zastanowić się co dalej. Z jednej strony chciał zatrzymać zwierzaka, z drugiej jednak wiedział, że ma właściciela, bo był zadbany, co było od razu widać choćby po lśniącym futrze.
Pies wskoczył na kanapę i od razu przytulił się do niego.
- Jesteś śliczny - powiedział drapiąc psa za uszami.
Travis rzucił klucze na
niską komodę stojącą w korytarzu, zamykając za sobą drzwi.
Zawiesił na wieszaku czarną, skórzaną kurtkę i rozejrzał się
odrobinę zaskoczony. Wciąż w butach podążył do kuchni.
- Holly? - zapytał, widząc
swoją siostrę nisko pochyloną nad blatem. Dziewczyna uniosła na
niego zaczerwienione oczy. Płakała. - Stało się coś?
- Loonie - powiedziała. Jej
głos upewnił go w tym, że rzeczywiście płakała.
- Co "Loonie"? -
zapytał, nie rozumiejąc.
Blondynka wstała
gwałtownie, odsuwając przy tym krzesło i z głośnym szlochem
rzuciła się w ramiona brata.
- Bo-bo ja wyszłam dzisiaj
z Loonie i-i ona się czegoś wystraszyła - wyszlochała. -
Wysmyknęła mi się z obroży i uciekła i ja nie wiem, gdzie jest!
Travis - jęknęła. - Co mam zrobić?
Mężczyzna westchnął. To
dlatego ten mały puchacz nie witał go już w drzwiach.
- Szukałaś jej? - zapytał.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Nigdzie jej nie ma! A
jeśli - nagle spojrzała z przestrachem na brata - coś jej się
stało? - Łzy wezbrały w identycznych jak jego, niebieskich oczach.
- Spokojnie, Holly -
wymamrotał, szukając rozwiązania. - Chodź, napiszemy kilka
ogłoszeń i jeszcze dzisiaj rozwiesimy je w okolicy. Potem pójdziemy
jeszcze raz do parku, może gdzieś tam na ciebie czeka, dobrze?
Dziewczyna pokiwała głową,
pociągając nosem. Otarła oczy rękawem, ignorując wyciągniętą
w jej stronę paczkę chusteczek. Travis uśmiechnął się niemrawo
i podążył do salonu, gdzie ostatnio widział swojego laptopa.
Wiedział, że siostra podąża za nim jak cień. Uruchomił komputer
i razem zaczęli tworzyć ogłoszenia, by później rozkleić je w
okolicy.
Po kilku godzinach wracali
do domu wciąż z pustymi rękami, ale nadzieją, że ich puchata
przyjaciółka jednak się odnajdzie.
David spędził bardzo miłe
popołudnie z uroczym psem. Poszli razem na zakupy, podczas których
zaopatrzył się w jedzenie dla psa i smycz oraz obrożę, by mógł
chodzić z nim na spacery. Wiedział, że źle robi przywiązując
się do niego, ale nie potrafił inaczej.
Wieczorem bawili się na dywanie w salonie, a potem pies spał przytulony do niego i za nic nie chciał zmienić miejsca swojego odpoczynku.
Następnego dnia wstał dość wcześnie, by wyjść z nim na krótki spacer. Wybrali się do parku, w którym go znalazł. Przechodząc obok jednego z drzew, zobaczył przyklejoną do niego kartkę. Zmieszczone na niej było zdjęcie psiaka z dużym, czerwonym napisem, głoszącym: "ZAGINĘŁA". Dalej, w opisie, podane były okoliczności i telefon, pod którym można było skontaktować się z właścicielem. Wszystko wskazywało na to, że nowa przyjaciółka Davida ma już swój dom, w którym za nią tęsknią. Spojrzał raz jeszcze na kartkę, po czym wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer właściciela psa. Po kilku sygnałach, w słuchawce odezwał się zachrypnięty, zdecydowanie zmęczony, choć młody, dziewczęcy głos.
Wieczorem bawili się na dywanie w salonie, a potem pies spał przytulony do niego i za nic nie chciał zmienić miejsca swojego odpoczynku.
Następnego dnia wstał dość wcześnie, by wyjść z nim na krótki spacer. Wybrali się do parku, w którym go znalazł. Przechodząc obok jednego z drzew, zobaczył przyklejoną do niego kartkę. Zmieszczone na niej było zdjęcie psiaka z dużym, czerwonym napisem, głoszącym: "ZAGINĘŁA". Dalej, w opisie, podane były okoliczności i telefon, pod którym można było skontaktować się z właścicielem. Wszystko wskazywało na to, że nowa przyjaciółka Davida ma już swój dom, w którym za nią tęsknią. Spojrzał raz jeszcze na kartkę, po czym wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer właściciela psa. Po kilku sygnałach, w słuchawce odezwał się zachrypnięty, zdecydowanie zmęczony, choć młody, dziewczęcy głos.
- Słucham?
- Dzień dobry, nazywam się
David Vess, przepraszam, że dzwonię o tak wczesnej porze, ale
znalazłem pani psa i chciałbym go zwrócić - powiedział David.
- O boże, znalazł pan
Loonie?! - zapiszczała dziewczyna. - Travis, znalazła się! -
powiedziała wyraźnie do kogoś obok. - Kiedy mogę po nią
przyjechać? Trav, podwieziesz mnie, prawda? - znowu zwróciła się
do kogoś obok niej.
- Jestem w tej chwili w
parku w pobliżu uniwersytetu, jeśli mieszka pani niedaleko mogę po
prostu przyjść - powiedział.
- Tam właśnie się
zgubiła! Mieszkam niedaleko, dwie przecznice od parku, wyślę panu
adres smsem, dobrze?
- Oczywiście, będę za
chwilę - dodał i zakończył rozmowę. Chwilę później otrzymał
smsa z adresem domu właścicielki uroczej Loonie.
Zanim wszedł do budynku,
zdjął smycz i wziął Loonie na ręce. Przytulił ją do siebie i
wyszeptał:
- Widzisz maleńka, za
chwilę będziesz już w domu. - Uśmiechnął się melancholijnie,
po czym udał się pod właściwy adres. Chwile później, dzwonił
już do drzwi.
Nie czekał długo, zanim
te otworzyły się, ukazując średniego wzrostu blondynkę z włosami
związanymi w kucyk.
- Loonie! - pisnęła na
widok psa. Wyciągnęła do niego ręce, a psiak sam wskoczył jej w
ramiona. - Nie wiem, jak panu dziękować - powiedziała, kiedy już
wycałowała futrzaka. - Może wejdzie pan chociaż na herbatę? -
zapytała.
Nagle pies wyrwał się z
jej ramion i pobiegł przywitać szczupłego blondyna, który pojawił
się w progu kuchni.
- Cześć łobuziaro –
wyszeptał ten, kucając, by pogłaskać psa. - Widzisz - uniósł
wzrok na dziewczynę - nawet Loonie się na tobie poznała. - Zaśmiał
się.
- Travis! - warknęła,
zaplatając ręce na piersi.
- No co? Pilnuj jej
następnym razem - powiedział, wstając z kucek. - Tyle razy
mówiłem, żebyś kupiła jej w końcu szelki, a nie obrożę. -
Zgarnął z wieszaka kurtkę, przy okazji obrzucając mężczyznę
spojrzeniem. - Dzień dobry - przywitał się. - To pan znalazł
Loonie?
- Tak, znalazłem ją w
parku, nie mogłem jej tak zostawić, dlatego zabrałem ją do siebie
- powiedział, przypatrując się mężczyźnie.
- Dziękuję. - Uśmiechnął
się i podał mu rękę. - Proszę, niech pan wejdzie, siostra
poczęstuje pana ciastem. - Przesunął się trochę w bok i sięgnął
z komody klucze.
- Wybierasz się gdzieś? -
Holly wcięła się w ich rozmowę.
- Mówiłem ci wczoraj, że
muszę iść na chwilę do pracy, byłaś tak roztrzęsiona, że tego
nie zarejestrowałaś. - Westchnął. - Uważaj na siebie, nie
chciałbym się później tłumaczyć rodzicom - powiedział jeszcze,
nim zamknęły się za nim drzwi.
Dziewczyna prychnęła,
zanim uśmiechnęła się do gościa.
- Jestem Holly -
przedstawiła się. - Mam nadzieję, że lubi pan ciasto z wiśniami?
- David - powiedział,
ściskając jej dłoń. - Uwielbiam wiśnie, tym bardziej ciasto z
wiśniami. - Uśmiechnął się szeroko, kierując się do salonu.
- W takim razie zapraszam! -
powiedziała radośnie i odwróciła się w stronę kuchni.
Poszczekująca suczka pobiegła za nią. - Karmił ją pan? -
spytała, wyciągając z lodówki ciasto i rozglądając się za
nożem, by je pokroić.
- Proszę mów mi po
imieniu. - Spojrzał na nią ciepło, po czym kontynuował. - Tak,
karmiłem ją dzisiaj karmą z puszki, a wczoraj dałem jej
gotowanego kurczaka zanim cokolwiek zdążyłem kupić, do tego
oczywiście woda - dodał, siadając przy stole.
- Oh, więc nie jest głodna,
świetnie! - Uśmiechnęła się i postawiła przed Davidem talerzyk
z ciastem. - Zaraz zrobię herbatę - dodała, spoglądając na niego
spod rzęs. Był taki przystojny! Mieszkając z bratem-gejem,
przyzwyczaiła się, że większość chłopaków, z którymi
przyjaźnił się Travis była kompletnie poza jej zasięgiem, ale
przecież David nie był gejem! I nie wyglądał staro, na pewno nie
był starszy niż jej brat. Zalała torebkę earl grey'a wodą i
podsunęła kubek gościowi. Zaraz też usiadła naprzeciwko. - Mam
nadzieję, że nie sprawiała pan... problemów? - poprawiła się.
- Absolutnie nie. - David
wbił widelczyk w ciasto, po czym wsunął kawałek do ust. - Mmm,
przepyszne - powiedział, kiedy przełknął wszystko. - Loonie jest
cudowna, śliczna i urocza, jak mogłaby sprawiać jakiekolwiek
problemy? - dodał, uśmiechając się znowu.
Holly zarumieniła się.
- Dziękuję. Travis wciąż
na nią narzeka, ale wiem, że w głębi duszy ją kocha. To mój
brat - zaznaczyła od razu. - Pracuje w jakiejś firmie komputerowej
- dodała. - A ty? Czym się zajmujesz?
Kiedy Holly wspomniała
imię jej brata, pomyślał, że facet jest niesamowicie przystojny -
te jego dłuższe włosy, a te oczy niczym bezchmurne niebo, aż
zadrżał myśląc o nim.
- Studiuję zarządzanie na
uniwersytecie niedaleko parku, w którym znalazłem Loonie. A ty, co
robisz na co dzień? - zapytał, przypatrując się jej kątem oka.
Ciekawe, na którym jest
roku... - pomyślała.
- Jestem w klasie maturalnej
- powiedziała zamiast tego. - Wiem, wciąż jestem młoda, ale w tym
roku już kończę liceum i idę na studia! - pochwaliła się.
- Na jaki kierunek
zamierzasz pójść? - spytał, autentycznie ciekaw jej
zainteresowań.
- Myślałam nad
dziennikarstwem, albo jakimś kierunkiem, gdzie będę mogła
podróżować i poznawać nowych ludzi. Może mogłabym pisać
artykuły do jakiejś gazety, albo - jeszcze lepiej - przeprowadzać
wywiady z gwiazdami! - Zaśmiała się i pochyliła, by pogłaskać
suczkę, wdrapującą się na jej kolana.
- Brzmi bardzo interesująco,
wnioskuję więc, że masz sporo zainteresowań. Piszesz, lubisz
podróże a i rozmowa z ludźmi nie jest dla ciebie żadnym
problemem. Hmm, pisanie o tym co się widziało musi być niesamowite
- powiedział, patrząc jak Loonie przytula się do dziewczyny i
chwilę później zasypia na jej kolanach.
- Nie umiem usiedzieć w
jednym miejscu - przyznała. - Nie rozumiem, jak Travisowi może
wystarczyć projektowanie światów w komputerze, ja jednak wolę
świat na zewnątrz. Nawet jeśli pada deszcz, a muszę wyjść z
Loonie. Jeszcze kawałek ciasta? - spytała.
- Poproszę. Wiesz, ja mam
czasami tak, że lubię być w domu w ciszy i spokoju, a innym razem
tak mnie nosi, że nie mogę usiedzieć w jednym miejscu.
- I co wtedy robisz?
Wychodzisz gdzieś ze znajomymi? Masz w ogóle jakieś hobby? -
spytała, krojąc ciasto. Dołożyła mu kawałek, uważając, by nie
obudzić psa na kolanach. - Jeśli chcesz herbaty, musisz zrobić
sobie sam. Ja niestety nie wstanę.
- Ciasto w zupełności
wystarczy - powiedział. - Tak, czasami wychodzę ze znajomymi, a co
do hobby, to przede wszystkim kocham fotografię.
- O, fotografujesz? Ludzi,
budynki, zwierzęta? - spytała zaciekawiona. - Przepraszam, nie znam
się na tym.
- Wszystko, co tylko mi się
spodoba, najbardziej jednak lubię fotografować otoczenie i ludzi,
ponieważ niewiele wiem o budynkach, ale i one czasami przykuwają
moją uwagę - mówił, patrząc na nią z błyszczącymi oczami.
- Jakbyś potrzebował
kiedyś modelki do zdjęć, wiesz, gdzie szukać! - Zaśmiała się.
- Pokażesz mi kiedyś swoje portfolio?
W tym momencie odezwał się
jego telefon; był ciekaw, kto do niego napisał.
- Przepraszam na chwilę -
powiedział, zaglądając do telefonu. Dostał wiadomość od
Ashtona, swojego najlepszego przyjaciela. Przyjaźnili się od
przedszkola i łączyła ich niezwykle silna więź.
Od Ashton:
"Hej Dave, żądam
natychmiastowego spotkania, nie widzieliśmy się bardzo długo".
David uśmiechnął się
ciepło, widzieli się wczoraj na uczelni, ale Ashton lubił
wprowadzać odrobinę dramatu, co było bardzo zabawne. Odpisał mu,
że spotkają się u niego za piętnaście minut i kazał mu
przynieść jedzenie, bo jest głodny.
Spojrzał na Holly i
powiedział:
- Muszę już iść,
dziękuję za pyszną herbatę i ciasto.
- Oh. - Dziewczyna wyraźnie
posmutniała, zaraz jednak rozpromieniła się. - Może jeszcze
kiedyś zaproszę cię na ciasto. - Zamrugała zalotnie rzęsami. -
Chcesz kawałek do domu?
- Jeśli to nie problem,
bardzo chętnie, ciasto jest przepyszne - powiedział, wstając z
miejsca i kierując się w stronę drzwi.
- Jasne! - Holly posłała
mu uśmiech i zerwała się z miejsca. Podeszła do szafki po
plastikowy pojemnik i już po chwili pojawiła się w przedpokoju. -
Smacznego - powiedziała.
- Dziękuję. - Odebrał od
dziewczyny ciasto. - Miło mi się z tobą rozmawiało - dodał
jeszcze. - Do widzenia, Holly.
- Czeeść! - Pomachała mu
ręką, zanim zamknęła za nim drzwi. Westchnęła, opierają się o
nie i popatrzyła na machającą ogonem Loonie. - Przystojniak! -
zapiszczała, schylając się i głaszcząc suczkę.
Piętnaście minut później,
David był pod drzwiami do mieszkania, przy których czekał na niego
Ashton. Kiedy go zobaczył, na jego twarzy pojawił się szeroki
uśmiech.
Ashton był wysoki, dobrze
zbudowany i całkiem dobrze umięśniony, miał długie czarne włosy
i przenikliwe zielone oczy.
- Masz siedemdziesiąt trzy
sekundy opóźnienia - poinformował, zaplatając ręce na piersi. -
Co masz na swoje usprawiedliwienie?
David spojrzał na niego z
rozbawieniem.
- Jedzenie masz? - zapytał,
otwierając drzwi i wchodząc do środka.
Ashton wszedł zaraz za
nim, stukając go przy okazji plastikową siatką.
- Wziąłem ci kurczaka w
sosie słodko-kwaśnym, może być? - spytał, odkładając
styropianowe pudełka z ich obiadem na blat w kuchni. Wstawił wodę,
wyciągnął z odpowiedniej szuflady widelce i podał jeden
przyjacielowi. Widać było, że czuje się tu, jak u siebie w domu.
David przygotował im herbatę, po czym usiadł naprzeciw towarzysza.
- Dzięki, kurczak jest
idealny - powiedział, jedząc tak szybko, jakby nie jadł od
tygodnia.
- Oho, to już wiem, czemu
miałem przynieść jedzenie. - Ashton zaśmiał się, wbijając
widelec w swój ryż. - Mmm, żarcie z tej knajpy jest najlepsze -
wymamrotał z pełnymi ustami.
- Mmm - mruknął, upijając
łyk gorącego napoju. Kiedy zaspokoił swój pierwszy głód odezwał
się: - Wiesz, poznałem dzisiaj niesamowicie przystojnego faceta.
Znalazłem psa i zaopiekowałem się nim, okazało się, że to jest
pies dziewczyny, nawet miła, ale jej brat. - Spojrzał przed siebie
z rozmarzeniem w oczach.
- O. - Ashton spojrzał na
niego z zainteresowaniem. - Znalazłeś w końcu tego jedynego? -
Wsadził do ust kawałek kurczaka. - Wiesz chociaż jak ma na imię?
- zakpił przyjaźnie.
- Ma na imię Travis -
powiedział, uśmiechając się lekko. Dokończył swoją porcję,
wyrzucił opakowanie i wrócił do stołu by wypić herbatę.
- A coś więcej? -
dopytywał, odchylając się na krześle i powoli kończąc swój
posiłek.
- Jest podobnego do mnie
wzrostu, szczupły, ma niebieskie oczy i dłuższe blond włosy, ma
niesamowicie męskie rysy twarzy, wiem też, że pracuje w firmie
komputerowej, ale co dokładnie robi, tego nie wiem - dodał, patrząc
przed siebie.
- Dlatego jesteś taki
nieobecny, hę? - Ashton trącił go łokciem w drodze do kosza na
śmieci. - Nieźle cię wzięło, ale ciesze się, stary, wydaje się
być w porządku... - Wrzucił do zlewu widelec. - Masz jego numer?
- Nie, tylko jego siostry -
powiedział, wzdychając cicho. - Chodźmy do salonu. - Wstał od
stołu i poszedł do pokoju, gdzie usiadł na kanapie.
- Jak to siostry? -
powtórzył zdezorientowany Ashton. Podążył za przyjacielem i
usiadł obok niego. Przygarnął go do siebie. - Opowiadaj.
David skorzystał z tego
zaproszenia i wtulił się w ciepłe ciało przyjaciela.
- No siostry, siostry -
powiedział, uśmiechając sie złośliwie. - To jej pies, a nie
Travisa, to swój numer podała Holly. Sam widzisz, nie mam szans na
rozmowę z nim, poza tym skąd mam wiedzieć, czy w ogóle jest
gejem? - zapytał, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.
- Oh. - Ashton się
zmartwił. - Myślałem, że z nim rozmawiałeś... Próbowałeś
podpytać jego siostrę? - podsunął. - Jak ona tam miała... Holly?
- Powiedział mi tylko dzień
dobry i zapytał, czy to ja znalazłem Loonie, a potem od razu
wyszedł. Mówisz, że mam zapytać jego siostrę? Hm, to nie jest
zły pomysł, musiałbym się z nią spotkać - powiedział, patrząc
na Ashtona ze skupionym wyrazem twarzy.
- ...Kim jest Loonie? -
spytał, patrząc podejrzliwie na przyjaciela.
- Loonie, to jest ten pies -
powiedział David, zaczynając się głośno śmiać.
Ashton zamrugał i po chwili
dołączył do przyjaciela.
- Przepraszam, pogubiłem
się - powiedział, szturchając Davida. - Ale skoro twoim jedynym
łącznikiem z Panem Idealnym jest ta dziewczyna, to musisz wyciągnąć
od niej coś na temat brata. - Wzruszył ramionami.
- Nie bardzo mi się to
podoba, wiesz, wciąganie w to jego siostry, ale skoro inaczej nie da
się dotrzeć do Travisa, nie mam innego wyjścia - powiedział,
układając się wygodniej w uścisku Asha. - A co u Ciebie?
Wydarzyło się coś od wczoraj? - zapytał spoglądając na niego
spod rzęs.
- Widziałem się z
Annabelle. - Pochwalił się z uśmiechem. - Chyba coś z tego
będzie. A ty zawsze możesz ją delikatnie podpytać, albo
zażartować, że może jakiś miły pan przychodzi do jej brata, czy
coś...
- Och, to wspaniale -
powiedział, uśmiechając się szeroko. - Pasujecie do siebie więc
trzymaj się jej - dodał jeszcze.
W tym momencie odezwał sie
jego telefon. Kiedy odblokował ekran, zobaczył, że to wiadomość
od siostry Travisa.
"Czeeeść! Studiujesz
zarządzanie, więc chyba dobrze sobie radzisz z matmą, prawda?
Znalazłbyś dla mnie chwilę? Trav kompletnie nie potrafi
tłumaczyć!! ;/ ;c Jestem załamana!"
- Holly do mnie napisała,
ma problem z matematyką, a Travis nie potrafi jej niczego
wytłumaczyć, to dla mnie szansa! - David wibrował z
podekscytowania. - Odpiszę jej od razu - powiedział, nie zwracając
uwagi na to co robi Ashton. Ten wzruszył tylko ramionami.
- Ta, jasne, mną się nie
przejmuj, zrobię nam jeszcze herbaty. - Wyszedł do kuchni.
"Cześć Holly, jasne,
że mogę Ci pomóc, przyjdę do Ciebie, kiedy tylko masz czas."
napisał i wysłał wiadomość.
Chwilę później otrzymał
odpowiedź.
"Serio? Super!! Jesteś
kochany! :3 Chcę dobrze zdać maturę i bardzo mi na tym zależy, a
Trav w ogóle mi nie pomaga!! Mam wolne wieczory, kiedy najbardziej
by Ci pasowało? Dostosuje się."
"Sobota o 11? O 12 jest
powtórka serialu, który uwielbiam! :P"
"W porządku, czy
chcesz zacząć już od dzisiaj np. o 15?"
"MÓGŁBYŚ? :) SUPER!!
Nie muszę prosić Travisa, znowu wrócił nabzdyczony z pracy ;/"
David uśmiechnął się
pod nosem i odpisał.
"Jasne, w takim razie
do zobaczenia o 15."
Odłożył telefon i
spojrzał z uśmiechem na Ashtona.
- Och, idę o 15 do Holly
uczyć ją matematyki, a z tego co mi napisała Travis jest w domu. -
Przysunął się do przyjaciela i znowu się do niego przytulił. -
Jak to dobrze, że lubisz się tulić - powiedział radośnie.
Ashton roześmiał się i
poczochrał włosy towarzysza.
- Nie przyzwyczajaj się!
Spróbuj wyciągnąć coś z jego siostry, to będziesz mógł tulić
się do woli do swojego ideału. Chyba będzie wiedziała kogo woli
sprowadzać do domu jej brat.
- Och. - Westchnął,
patrząc na przyjaciela. - Masz rację, spróbuję od niej coś
dzisiaj wyciągnąć, a to, że jest gadatliwa tylko mi w tym pomoże
- powiedział, dopijając swoją herbatę. - Nie chcę cię wyganiać,
ale muszę się przygotować do tych nieszczęsnych korepetycji.
- Więc miałem przynieść
tylko jedzenie? - zapytał z udawanym wyrzutem łapiąc się za serce
i odpychając Davida. - Zobaczysz, zapamiętam to! - Pogroził mu
palcem, wstając z kanapy. - Widzimy się w poniedziałek na
wykładach? - zapytał, będąc już przy drzwiach wyjściowych.
Kiedy otrzymał potwierdzenie, dodał: - Daj znać, co z Panem
Jedynym. - Uśmiechnął się i wyszedł.
David posprzątał
mieszkanie i punktualnie o piętnastej zadzwonił do drzwi mieszkania
Holly i Travisa. Otworzyła mu uśmiechnięta dziewczyna.
- Cześć! - powiedziała
radośnie, przy akompaniamencie psiego poszczekiwania. - Wejdź,
zaraz zrobię herbaty. Loonie, cicho!
- Cześć - powiedział,
uśmiechając się i wchodząc do środka. - Loonie! - zawołał, a
kiedy pies przybiegł do niego, wziął ją na ręce i przytulił do
siebie. - Cześć maleńka - powiedział miękko, głaszcząc jej
puszyste futerko. Postawił ją delikatnie, po czym swoje kroki
skierował do kuchni gdzie Holly przygotowywała herbatę. - Na
początek zrobię Ci test, żeby sprawdzić twój poziom i zobaczyć,
co trzeba będzie powtórzyć - powiedział, siadając przy kuchennym
stole.
Holly sapnęła, stawiając
przed nim herbatę.
- Uh, no dobrze, ale
ostrzegam, że Travis - zaakcentowała, widząc, że mężczyzna
wchodzi do kuchni - niczego mnie nie nauczył.
- Z pustego i Salomon nie
naleje - odparł ten, wzruszając ramionami i wyciągając z lodówki
sok. - Oh, to pan - powiedział, marszcząc brwi, gdy jego wzrok padł
na gościa siostry.
- Tak, David zgodził się
pomagać mi z matematyką - pochwaliła się Holly.
Travis nieudolnie ukrył
śmiech w kaszlnięciu.
- Powodzenia. - Zasalutował
i obrócił się na pięcie.
- Uhh, nie cierpię go -
wymamrotała dziewczyna, kierując się w stronę swojego pokoju i
nawet nie sprawdzając, czy David podąża za nią.
David tymczasem zerkał na
wychodzącego mężczyznę; facet był niesamowicie gorący. W jego
oczach i twarzy było coś magnetycznego, co nie pozwalało przejść
obok niego obojętnie. Po chwili ocknął się i podążył za Holly
do jej pokoju.
- Dlaczego nie cierpisz
swojego brata? - zapytał, starając się nie brzmieć jakby tylko
Travis interesował go najbardziej. Było to oczywiście prawdą, ale
tego dziewczyna nie musiała wiedzieć, a przynajmniej jeszcze nie
teraz.
- Traktuje mnie jak
gówniarę! - poskarżyła się, siadając przy biurku. - Bo on nigdy
nie popełniał błędów - wymamrotała, skubiąc róg podręcznika.
- Może po prostu troszczy
się o ciebie - powiedział łagodnie.
Holly wzruszyła po prostu
ramionami.
- Masz dla mnie ten test? -
spytała.
- Oczywiście - podał jej
kartkę, a sam zajął się piciem herbaty. Dwadzieścia minut
później powiedział: - No pokaż, co tam wyrzeźbiłaś.
Dziewczyna podała mu test.
- Strasznie skomplikowane
przykłady dałeś - poskarżyła się.
- A co się stało, że Twój
brat wrócił zły z pracy? - zapytał, jednocześnie zaczynając
sprawdzać jej test.
- Nie wiem dokładnie, ale
pokłócił się o coś z gościem, z którym tworzą jakiś tam nowy
projekt. Normalnie mój brat zawsze zajmował się ważniejszymi
rzeczami dla firmy, ale szef zatrudnił swojego siostrzeńca i teraz
ma mu pomagać. Nie zgadzają się i jakoś tak wychodzi.
Zdecydowanie, Travis miał
rację, zdolności matematyczne jego siostry były, delikatnie rzecz
ujmując, nie najlepsze.
- No cóż - powiedział,
patrząc w skupieniu na test. - Czeka nas sporo pracy.
Holly zdmuchnęła kosmyk
włosów z twarzy.
- To od czego zaczynamy? -
spytała, niezniechęcona.
Dwie godziny później
David czuł się tak, jakby ktoś wyssał z niego całą energię.
Bolała go głowa i myślał, że zwariuje. Tłumaczenie Holly to
była jakaś tragedia, kiedy wydawało się, że dziewczyna już
zrozumiała, za chwilę popełniała te same błędy; na szczęście
warknięcie, żeby się skupiła, podziałało i można było
cokolwiek z nią zrobić, bo w przeciwnym wypadku chyba by oszalał.
- Dobra, na dzisiaj koniec!
- powiedział, wstając i przeciągając się. Jego kości wydały
nieprzyjemne dla ucha chrupnięcie, ale ten ruch spowodował, że
poczuł się trochę lepiej.
- Pamiętaj o zadaniach do
zrobienia, spotykamy się w poniedziałek o 18 - powiedział,
wychodząc z jej pokoju.
Holly szybko zerwała się
z miejsca i złapała go za łokieć.
- Może napijesz się
jeszcze herbaty? I zjesz kawałek ciasta? - zaproponowała. - W końcu
tyle ze mną siedziałeś nad tą matmą...
- Chętnie, ale jeśli to
nie kłopot napiłbym się kawy - powiedział, kiedy kierowali się w
stronę kuchni. Kiedy przechodzili obok salonu, kątem oka David
zobaczył, że Travis rozmawia z kimś przez telefon. Pomyślał
wtedy, że dobrze się składa, że salon połączony jest z kuchnią,
bo dzięki temu usłyszy rozmowę, a mina Travisa nie wróżyła
niczego dobrego.
- Mówię ci, ten dzieciak
kompletnie nie wie, co robi! - Travis podniósł głos, nerwowo
krążąc po salonie. - Ponoć jest na ostatnim roku zarządzania, a
nie potrafi zrobić prostej analizy rynku! - Chwilę słuchał
swojego rozmówcy. - Nie pójdę z tym do szefa, bo to jego
siostrzeniec, gówniarz się wybroni. - Westchnął, znowu
przerywając na chwilę. - Czas ucieka, a ja muszę mieć tę
analizę, bo nie zdążę ze swoją robotą, a wtedy już na pewno
pożegnam się z pracą. Nie wiem Lou, dam ci znać jutro, ok?
Uhum... Dobra, jasne. Ok, to cześć!
David z nieukrywanym
zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie Travisa. Nagle jego
energia wróciła do niego niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki.
Chwilę później w kuchni
pojawił się zirytowany Travis.
- Przepraszam - zwrócił
się do niego David. - Usłyszałem pana rozmowę i mogę pomóc
zrobić tą analizę rynku i to od razu, tylko potrzebuję duży
kubek mocnej kawy z mlekiem. - Uśmiechnął się szeroko, patrząc
wyczekująco na mężczyznę.
Travis przyglądał mu się
przez chwile podejrzliwie.
- Potrafi pan to zrobić? -
spytał z powątpiewaniem. Zaraz jednak złapał ostre spojrzenie
siostry i potarł zmęczonym gestem czoło. - Przepraszam, to nie
miało tak zabrzmieć.
- Nie ma sprawy -
powiedział, uśmiechając się. - Rozumiem pana ostrożność i mogę
pokazać to, co robimy na studiach, a robiliśmy analizy rynku i to
nie jedną - dodał.
- Gówniarz też ponoć miał
to na studiach - burknął, mając na myśli siostrzeńca swojego
szefa. Ostrożnie przysiadł na krześle, patrząc na Davida. -
Potrafiłby pan przeprowadzić badania eksploracyjne w oparciu o
badanie marki i z uwzględnieniem kanałów dystrybucji?
- Oczywiście, że tak.
Zajmie mi to trochę czasu, ale dzisiaj to zrobię. Najpierw jednak,
proszę mówić mi po imieniu, David - powiedział, wyciągając rękę
w kierunku mężczyzny.
Ten uścisnął ją z
oszczędnym, ale szczerym uśmiechem.
- Travis. Hols, mogę
pożyczyć na trochę twojego korepetytora? - spytał.
Kiedy ich dłonie się
zetknęły, przez ciało Davida przebiegł przyjemny dreszcz.
- Jasne - powiedziała
dziewczyna, uśmiechając się delikatnie.
- Czy masz dokumentację
potrzebną do analizy? - zapytał David, kiedy zmierzali do salonu.
- Tak, wszystkie papiery są
przygotowane od dawna. - Wskazał na teczkę leżącą na stole,
zanim otworzył laptopa. Podsunął go w stronę gościa. - Działaj.
Kilkanaście minut później
do salonu weszła Holly z talerzem pełnym kolorowych, różnorodnych
kanapek i wielkim kubkiem kawy, który postawiła przed Davidem.
- Zaraz przyniosę cukier -
dodała radośnie, okręcając kosmyk włosów na palcu.
- Dziękuję Holly, kochana
jesteś - rzekł David, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co
właściwie mówi.
Dziewczyna zarumieniła
się, chichocząc niezręcznie. Ten chłopak był niesamowity! Nie
traktował jej jak małolaty, był miły i taaaki przystojny! Niemal
w podskokach wyszła do kuchni, odprowadzana uważnym spojrzeniem
brata.
Czarnowłosy otworzył
teczkę i zagłębił się w czytanie dokumentacji, od czasu do czasu
jedząc kanapki i pijąc kawę. Pracowało im się dobrze, co jakiś
czas wymieniali się uwagami na temat powstającej analizy.
- Skończone! - ogłosił
triumfalnie David, zapisując ukończony dokument w pliku. - A jeśli
chcesz, żeby szef pozbył się tego idioty, to daj mu przed
prezentacją tylko analizę bez moich komentarzy, będzie miał wtedy
problem - dodał, uśmiechając się złośliwie.
Travis roześmiał się.
- Tak zrobię, na pewno
będzie zachwycony! Dziękuję, w końcu będę mógł dokończyć
swoją robotę, a nie niańczyć tego dzieciaka. Zaraz upływa
termin, a ja jestem w samym środku tego całego bałaganu. -
Westchnął. - Cieszę się, że pomagasz Holly, ja teraz zupełnie
nie mam na nic czasu.
- Nie ma sprawy, jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy,
daj mi znać. Co do Holly, jest bardzo miła i trudno jej nie pomóc
- dodał jeszcze, uśmiechając się lekko.
Jego telefon wybrał sobie ten moment, by oznajmić mu, że dostał nową wiadomość.
"Od Ashton: Jak tam randka z Travisem?”
Odłożył telefon postanawiając, że później zadzwoni do przyjaciela.
- Jest już dość późno, pójdę do domu. - David wstał i przeciągnął się, dopiero teraz poczuł jak mocno jest zmęczony.
Jego telefon wybrał sobie ten moment, by oznajmić mu, że dostał nową wiadomość.
"Od Ashton: Jak tam randka z Travisem?”
Odłożył telefon postanawiając, że później zadzwoni do przyjaciela.
- Jest już dość późno, pójdę do domu. - David wstał i przeciągnął się, dopiero teraz poczuł jak mocno jest zmęczony.
- Oh, jasne. - Travis wstał
i odprowadził gościa do drzwi. - Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
Spróbuję się jakoś odwdzięczyć. - Uśmiechnął się kątem
ust. - Przyjechałeś samochodem?
- Nie, nie mam samochodu. -
Chłopak potarł oczy, bo zaczynały go boleć ze zmęczenia.
- To chodź, odwiozę cię -
powiedział, sięgając po kluczyki i rozglądając się po ciasnym
przedpokoju w poszukiwaniu kurtki.
Gość podał mu ją,
uśmiechając się ciepło.
- Och, nie wiem, czy
dotarłbym do domu, tak więc absolutnie nie odmówię.
Kiedy wyszli na dwór,
Davida orzeźwiło chłodne powietrze.
- Zimno - wymamrotał
Travis, kluczykiem odblokowując drzwi od samochodu. Szybko do niego
wsiadł i włączył ogrzewanie. - Gdzie mieszkasz? - spytał,
patrząc na mężczyznę obok.
- Mieszkam na Sheridan Lane
- odpowiedział, odwzajemniając spojrzenie Travisa.
Jechali w komfortowej
ciszy. Szarookiemu było tak ciepło, miękko i wygodnie, że prawie
zasnął, na szczęście chwilę później zatrzymali się pod
budynkiem, w którym mieszkał.
- Dziękuję za podwiezienie
- powiedział cicho, wychodząc z samochodu.
- Nie ma sprawy, dziękuję
za pomoc z tą analizą. Dam ją młodemu przed samą konferencją. -
Zaśmiał się nieco złośliwie.
- Bardzo dobrze, będzie
zabawnie, a dzięki temu wszystkie zasługi przypadną tobie. No, to
cześć - dodał jeszcze uśmiechając się lekko. Po chwili
skierował się w stronę budynku.
Będąc już w domu,
napisał do Ashtona, że ma jutro przyjść do niego na obiad, to
wszystko mu opowie. Po szybkim prysznicu poszedł od razu spać.
Travis natomiast przyłapał
się na tym, że podczas drogi powrotnej, myślał o szarych oczach.
Potrząsnął głową, wchodząc do mieszkania. Już w progu powitała
go Holly z zaplecionymi na piersi rękami.
- I co? Mówiłam, że nie
jest żadnym psychopatą! - powiedziała tryumfalnie.
- To, że mi pomógł,
jeszcze o niczym nie świadczy - oznajmił, głaszcząc Loonie za
uchem. - Idziesz z nią? - Po otrzymaniu twierdzącego kiwnięcia,
zostawił siostrę samą sobie i poszedł pod prysznic. Był zmęczony
i chciał już iść spać.
Następnego dnia David
obudził się kilka minut po dziesiątej, przez jakiś czas leżał w
łóżku rozpamiętując wczorajszy wieczór. Miał nadzieję, że
Travis poprosi go jeszcze w najbliższym czasie o pomoc, a potem on
zaprosi go na randkę, pod warunkiem, że ten jest oczywiście gejem.
Po jakimś czasie wstał
wreszcie i zaczął sprzątać mieszkanie, a potem wybrał się na
zakupy, by zrobić ten nieszczęsny obiad. Zdecydował się na
przygotowanie spaghetti, bo nie wymagało od niego ani inwencji ani
dużej ilości czasu spędzonego na gotowaniu.
Punktualnie o czternastej
zadzwonił dzwonek do drzwi.
Ashton stanął na palcach,
zaglądając przyjacielowi ponad ramieniem do wnętrza domu. Trącił
go zabawnie, przechodząc obok i rzucając swój plecak na podłogę
w korytarzu.
- Liczyłem, że otworzy mi
twoja randka w bokserkach, czuję się rozczarowany – poinformował
go, moszcząc się na kuchennym stołku. Zaniuchał. - Co dobrego
gotujesz? Pachnie obłędnie.
- Też się cieszę, że cię
widzę, Ash - powiedział, śmiejąc się cicho. - Gotuję spaghetti,
nic nadzwyczajnego, a co do randki, długo nią chyba jeszcze nie
będzie, nie wiem nawet czy jest gejem. Wyjmij talerze i sztućce -
powiedział rozkazująco. Efekt psuły iskry rozbawienia tańczące w
jego oczach.
Przyjaciel westchnął,
zsuwając się z siedzenia.
- Czuję się
wykorzystywany! - poskarżył się, ale sięgnął do odpowiedniej
szafki. Lata przyjaźni sprawiały, że żaden z nich nie obrażał
się na zabawne docinki i głupie żarty. - Zaproś go kiedyś na
obiad, będzie twój, jak tylko poczuje ten zapach - dodał nadal
rozbawiony. - Próbowałeś podpytać jego siostrę?
- Jego siostra niewiele mi
wczoraj o nim opowiedziała, bardziej żaliła się, że traktuje ją
jak dziecko, ale jak miałem już od nich wychodzić po tych
korepetycjach, to usłyszałem rozmowę Travisa, w której mówił,
że w pracy ma problemy, bo jego szef zatrudnił swojego siostrzeńca,
który nic nie umie mimo, że studiuje albo studiował zarządzanie.
Nie umiał przeprowadzić badania eksploracyjnego w oparciu o badanie
marki i z uwzględnieniem kanałów dystrybucji, wyobrażasz sobie?
- Co? - Ashton zamarł z
talerzem w ręku. - Jak on to zrobił, przecież tego uczą na
pierwszym roku, a później klepią przy każdej możliwej okazji. -
Potrząsnął głową. Jak udało mu się prześlizgnąć? Ktoś
robił te analizy za niego?
- Najwyraźniej tak. Też
byłem w szoku, natomiast moja pomoc się przydała, bo zrobiłem
Travisowi tą analizę wraz z komentarzami i powiedziałem mu, żeby
nie dawał wszystkiego temu idiocie przed prezentacją. To go z
pewnością pogrąży. - Zaśmiał się złośliwie.
- Oh, ty niedobry! - Ashton
również się roześmiał. - Żeby tylko nie pociągnął za sobą
tego twojego przystojniaka, skoro miał się dzieciakiem opiekować.
- Oparł się o stół. - Ale skoro wczoraj mu pomagałeś, to masz
chociaż jego numer, czy coś?
- Nie, nie mam jego numeru,
nie wiedziałem jak go o to poprosić - dodał, nie patrząc na
Ashtona.
Nałożył im porcję
spaghetti, po czym zabrali się za posiłek. Ash od razu wpakował
sobie pełny widelec do ust, mrucząc z zadowoleniem.
- Pyszne - wymamrotał z
pełnymi ustami, głośno mlaskając. - A spróbuj może zahaczyć o
tego dzieciaka? Wiesz, na zasadzie: "to jest mój numer, dzwoń,
jakbyś potrzebował pomocy z jakąś analizą, czy coś" -
podjął, gdy już przełknął. - I z rozbawieniem dodaj, że mógłby
ci podać swój, bo nie odbierasz połączeń od nieznajomych
numerów.
- Dzięki - powiedział,
wpychając sobie jedzenie do ust. - Jeśli chodzi o jego numer,
pomyślę, może w przyszłym tygodniu zapytam o prezentację i wtedy
o tym wspomnę.
- Jasne, ważne, że masz
już jakiś punkt zaczepienia. A ta dziewczyna? Molly? Jak ci idą
korepetycje z nią?
- Holly, nie Molly. - David
zaczął się niekontrolowanie śmiać.
- Oh, cokolwiek. - Ash
uśmiechnął się pod nosem.
Kiedy zjedli obiad, David
wyjął na talerz ich ulubione babeczki z budyniem, przygotował im
herbatę i z takim wyposażeniem przenieśli się na salonową
kanapę.
- Jak spotkanie z Anabelle?
- zapytał, przypatrując się przyjacielowi.
Ten od razu się
rozpromienił.
- Wspaniale! Zjedliśmy
obiad, a później przeszliśmy się promenadą. Spotkaliśmy nawet
Crystal, była wręcz zielona z zazdrości! - Zachichotał, niczym
nastolatka. - Jest zupełnie inna, niż wszystkie dziewczyny, jakie
znam i... Zaraz, zaraz, mieliśmy rozmawiać o tobie! - wytknął.
- No przecież
rozmawialiśmy. - David popatrzył na niego przez chwilę. - Teraz
możemy porozmawiać o tobie - dodał jeszcze, uśmiechając się
lekko.
- U mnie na razie nie ma o
czym mówić. - Westchnął trochę rozczarowany. Wziął sobie z
talerza babeczkę i przyglądał się jej w zamyśleniu. Myślałeś
już co będziesz robić po studiach?
- Nie będę oryginalny,
kiedy ci powiem, że chciałbym pracować w zawodzie, ale gdzie
konkretnie, to nie wiem. A ty, masz już jakieś plany? - zapytał,
ciekaw jego odpowiedzi.
- Cóż, nie wiem do końca
jak to będzie - zastrzegł od razu - ale Anabelle wspominała, że
chciałaby pracować w wielkim mieście... I tak się nad tym
zastanawiałem... W końcu wynająć coś razem jest łatwiej i
taniej. - Wzruszył ramionami. - Zobaczymy, jak wyjdzie, tak? -
Spojrzał na niego, niepewny, jak zareaguje.
- Wiesz, z bardzo egoistycznych powodów wolałbym oczywiście żebyś
został tutaj, ale chcę również żebyś był szczęśliwy, robił
to, co lubisz i przede wszystkim był tam, gdzie ci będzie najlepiej
- powiedział, uśmiechając się do niego ciepło. Na dowód swoich
słów przytulił się do niego, tak jak to miał w zwyczaju.
Ash westchnął z ulgą i
przygarnął przyjaciela do siebie.
- Dzięki. Ten Travis jest
szczęściarzem, że zainteresował się nim taki facet, jak ty,
naprawdę.
- Nie ma za co. Mam
nadzieję, że uda mi się go przekonać, że tak jest. - Zaśmiał
się cicho David.
- Inaczej nie byłbyś moim
przyjacielem. - Puścił mu oczko i sięgnął po pilota. Miał
zamiar spędzić z długowłosym prawdziwy, męski wieczór.
W kolejny poniedziałek
Travis wrócił do domu uśmiechnięty i zadowolony z życia. Jednak
jego dobry humor ulotnił się, gdy tylko otworzył drzwi. Z
uniesionymi brwiami i zaplecionymi na piersi rękami obserwował
swoją siostrę.
- Wychodzisz gdzieś? -
spytał z powątpiewaniem.
Holly zaśmiała się,
odrzucając na plecy długi warkocz z wplecioną w niego wstążką.
- Nie, przecież David
pomaga mi z matmą.
- I to dla niego założyłaś
bluzkę z największym dekoltem, jaki miałaś? - spytał cierpko,
rzucając kurtkę na wieszak.
- Nie musisz być zazdrosny!
- fuknęła. - Nie musisz mnie niańczyć, nie jestem dzieckiem!
- Ja chcę tylko...
Kłótnię przerwał im
dzwonek do drzwi. Travis westchnął.
- Po prostu uważaj na
siebie, tak? - spytał jeszcze, ale widząc mordercze spojrzenie
dziewczyny, westchnął jeszcze raz i poszedł po swojego laptopa,
żeby trochę popracować.
- Cześć Holly - powiedział
David, uśmiechając się do dziewczyny.
- Czeeeść! Wchodź,
zapraszam! Loonie, proszę cię, nie skacz!
- Hej maleńka. - David
ostrożnie wziął Loonie na ręce i zaczął ją głaskać. - Jak
się czujesz? - mówił do niej, uśmiechając się delikatnie.
Odstawił ją na podłogę, po czym skierował się za Holly do
kuchni, w której zastali też Travisa. Siedział przy laptopie,
zawzięcie stukając w klawiaturę. Jego mina nie wróżyła niczego
dobrego, jednak David postanowił zapytać go o ich wspólną pracę.
- Cześć Travis - odezwał
się cicho. - Jak poszła prezentacja? - zapytał.
- Cześć - powiedział
neutralnie, nie podnosząc wzroku znad ekranu. - Dzieciak nie był w
stanie się połapać, a szef zaprosił go na rozmowę.
- Herbaty? Zrobiłam ciasto
z wiśniami! - Do rozmowy wcięła się Holly.
- Nie dzięki, Hols, mam
dużo pracy.
Davida zdziwiła obojętność
Travisa, ale udawał, że niczego nie widzi.
- To dobrze, może dzieciak
sie wreszcie ogarnie, ale widzę, że jesteś zajęty, więc nie będę
ci już przeszkadzał. Holly, ja poproszę mocną kawę, mam sporo
nauki więc mi się bardzo przyda - powiedział przyglądając się
jak przygotowuje ciasto i kawę dla niego.
Kiedy znaleźli się już w
jej pokoju, nie mógł powstrzymać się, by nie zapytać.
- Co się stało twojemu
bratu, czemu jest taki wkurzony? - spytał, wiedząc, że jego
ciekawość kiedyś go naprawdę zgubi.
Holly prychnęła i usiadła
w fotelu.
- Eh, nie wiem o co mu
chodzi. Uważa, że nosze zbyt wyzywające ubrania. - Bezwiednie
skubała róg podręcznika. - Jest gorszy, niż rodzice, za bardzo
chce mnie kontrolować - poskarżyła się.
- Może powinien znaleźć
sobie dziewczynę, to skupi uwagę na niej a nie na tobie - wypalił,
zanim tak naprawdę zastanowił się, co mówi.
Blondynka popatrzyła na
niego, mrugając niemądrze, po czym roześmiała się.
- Dziewczynę? - Popatrzyła
na niego z powątpiewaniem. - Mój braciszek jest gejem odkąd
pamiętam, ale z takim charakterem, nie dziwię się, że jest sam.
Kto by chciał być z takim despotą?
Długowłosy nie był
pruderyjny, naprawdę nie był, ale obrazy jakie pojawiły się w
jego głowie, kiedy pomyślał o dominującym Travisie spowodowały,
że zarumienił się, jakby nigdy nie uprawiał seksu.
- Hm, to zmienia postać
rzeczy - rzekł niewyraźnie, skupiając uwagę na wypiciu kilku
łyków kawy. Musiał się koniecznie uspokoić, niemniej jednak
wiadomość była naprawdę dobra.
- Tak - przyznała Holly,
patrząc na niego spod rzęs. - A ty? - spytała niepewnie,
spuszczając wzrok na podręcznik na swoich kolanach.
- Co ja? - zapytał, nie
wiedząc, o czym mówi.
- Nooo, masz kogoś?
- Nie, nie mam nikogo.
Holly! - Spojrzał na nią ostrzegawczo. - Matematyka czeka. Pokaż,
co tam narzeźbiłaś w zadaniach.
- Oh, tak, już pokazuję. -
Poderwała się z miejsca i rzuciła na poszukiwanie kartek z
ostatniego tygodnia. Położyła je na biurku przed Davidem. -
Przepraszam - mruknęła.
- Spokojnie, nic się nie
stało. - Uśmiechnął się uspokajająco, delikatnie dotykając jej
dłoni.
Przeglądając rozwiązane
przez dziewczynę zadania, znalazł kilka błędów, ale było ich
mniej, niż się spodziewał. Najwyraźniej się starała, co mu się
spodobało.
- Zadania są zrobione
całkiem nieźle, masz kilka błędów, ale jeśli jeszcze raz dobrze
się w nie wczytasz, jestem pewien, że od razu je wyłapiesz.
Spróbuj zrobić to teraz - dodał, zabierając się do jedzenia
ciasta z wiśniami.
Dziewczyna jęknęła
cierpiętniczo i popatrzyła na zadanie.
- Wydaje mi się, że
zrobiłam je dobrze. Możesz mi chociaż powiedzieć, czy to błąd w
obliczeniach, czy coś innego?
- Błędy obliczeniowe -
odpowiedział tylko, chcąc aby skupiła się na zadaniach.
Okazało się, że kiedy
jej wskazał, co trzeba znaleźć, zrobiła to bez problemów.
Spędzili nad matematyką dłużej niż planował David, a to
dlatego, że Holly wyjątkowo trudno przyswajała sobie wiedzę.
- Koniec na dzisiaj -
ogłosił, prostując się na krześle.
Holly westchnęła.
- Rany, w życiu nie zdam
tej matmy. Może jeszcze kawy? Albo herbaty?
- Niestety muszę już iść,
mam sporo nauki, bo mam w tym tygodniu ogromne kolokwium, ale
oczywiście w środę będę - powiedział, wstając z krzesła i
zaczynając zbierać swoje rzeczy do torby. - Dzisiaj nie daję ci
żadnych zadań, bo pewnie masz dużo innej nauki, ale w środę i na
weekend dostaniesz. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Dobrze, tym razem postaram
się je zrobić poprawnie. - Zasalutowała zabawnie i obciągnęła
bluzkę w dół. - Odprowadzę cię! - powiedziała już zbiegając
po schodach. Zignorowała spojrzenie brata i zatrzymała się w
korytarzu.
- W takim razie trzymaj się
Holly i do zobaczenia w środę - powiedział, otwierając drzwi i
wychodząc z ich mieszkania.
Z ulgą przywitał chłodne
powietrze muskające jego odsłoniętą skórę. Holly była miła,
ale było coś w niej bardzo przytłaczającego i męczącego. Miał
wrażenie, że coś mu umyka, ale nie potrafił stwierdzić co.
Postanowił napisać do przyjaciela.
Do: Ashton
"Hej, uczysz się sam,
czy chcesz przyjść do mnie?"
"Będę za dwadzieścia
minut, o ile masz coś do żarcia. Jestem z Anabelle, mamy notatki!"
"Oczywiście, że mam,
wpadajcie" - Napisał i wysłał wiadomość.
Pogratulował sobie
przewidywalności i tego, że wcześniej zrobił porządne zakupy, a
w lodówce miał zupę i zapiekankę.
Dwadzieścia minut później
zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Cześć - powiedział, gdy
zobaczył ich w progu. - Wchodźcie, a ja idę do kuchni, bo muszę
wyjąć zapiekankę z piekarnika - dodał, uśmiechając się
szeroko.
- Wspaniale, konam z głodu!
Ash jak zwykle ma pustą lodówkę. - Niziutka brunetka westchnęła,
odkładając na szafkę torebkę i zdejmując płaszcz. - Dav,
uczyłeś się już coś, czy jak zwykle ratuję wam tyłki? -
spytała, kiedy zajęła miejsce na krześle.
- Cześć An. - David
uścisnął ją szybko. - Jak na razie kochana, to ja ratuję twój
żołądek. - Zaśmiał się cicho, stawiając na stole talerze z
zupą. - Jedzcie biedaki. - Zachichotał, patrząc, jak od razu
zabierają się za jedzenie.
- Mmm, nie dziwię się, że
Ash stołuje się u ciebie! - Szturchnęła go w bok, uśmiechając
się ciepło. - Szkoda, że jesteś gejem. - Westchnęła cicho i
zachichotała na ciche "ej!", ze strony Ashtona.
- On ma już swojego księcia
- burknął ten, patrząc w swój talerz.
- Tak? Oh, Dav i nie
chwalisz się?! - zapytała z wyrzutem. - Kto to, znam go?
- A taka byłaś przed
chwilą głodna.
- Po prostu interesuje się
życiem uczuciowym mojego przyjaciela. To jak, Dav?
- Uwielbiam was - westchnął
z rozczuleniem szarooki, przyglądając się parze. - An, jedz
spokojnie, a ja opowiem ci o Travisie. Jest bratem Holly, której
pies się zgubił i którym się zaopiekowałem. Potem zobaczyłem
ich ogłoszenie, więc oczywiście psa oddałem. W ramach rewanżu
Holly zaprosiła mnie na herbatę i ciasto, potem jak już byłem w
domu, napisała do mnie smsa z prośbą o udzielenie jej korepetycji
z matematyki, no i spotkaliśmy się już dwa razy. Co do jej brata.
- Na jego twarz wpłynął rozmarzony uśmiech. - Jest niesamowicie
przystojny, podobnego wzrostu co ja, ma piękne niebieskie oczy,
dłuższe blond włosy i męskie, wyraźne rysy twarzy. Dzisiaj też
dowiedziałem się, ze jest gejem - powiedział podekscytowany.
Anabelle pisnęła
radośnie.
- Oh, Dav, to wspaniale!
Powiedział ci? Jesteś pewien, że Travis jest singlem? - pytała. -
Nie chcę, żebyś później miał złamane serce - powiedziała,
opiekuńczo kładąc dłoń na jego ramieniu. - A ta jego siostra?
- Dowiedziałem się tego od
jego siostry. Ostatnio pomagałem Travisowi przeprowadzić badania
eksploracyjne w oparciu o badanie marki i z uwzględnieniem kanałów
dystrybucji, bo siostrzeniec szefa, który miał to zrobić, mimo że
studiuje zarządzanie, nie potrafił tego, no i dzisiaj zapytałem go
o prezentację jak poszła i był dla mnie taki, hm obojętny,
ostrożny, sam nie wiem czemu. Jego siostra bardzo koncentruje swoją
uwagę na mnie, niewiele więcej o niej wiem - powiedział. - Coś mi
umyka, tylko nie wiem co. - Przetarł twarz dłońmi, po chwili
wracając do jedzenia.
- Oh... - Anabelle przez
chwilę mieszała łyżką w swojej zupie. - A czy ona wie, że
jesteś gejem? - spytała ostrożnie.
- Nie, a co to ma dorzeczy?
- zapytał, odstawiając talerz po zupie do zlewu i sięgając do
piekarnika, by wyjąć zapiekankę.
Dziewczyna posłana
niepewne spojrzenie Ashtonowi i kontynuowała:
- Dav... Jesteś przystojnym
mężczyzną... Nie pomyślałeś o tym, że jej się po prostu
podobasz? - dodała cicho.
David zamarł, patrząc na
nią rozszerzonymi w szoku oczami.
- Och boże, w ogóle o tym
nie pomyślałem - jęknął. - Co ja mam zrobić? - wyszeptał,
patrząc na nich błagalnie. Przerażała go myśl, że Holly mogłaby
się w nim zakochać.
- Hej, hej, spokojnie! -
Anabelle wstała, by przytulić roztrzęsionego chłopaka. - Musisz
jej jak najszybciej powiedzieć, że nie jesteś zainteresowany -
mówiła cierpliwie. - Im dłużej pozwolisz temu trwać, tym gorzej
będzie.
Czarnowłosy mężczyzna
odetchnął, kiedy poczuł oplatające go ramiona Anabelle.
- Dziękuję - wyszeptał w
jej włosy. - Ale lepiej się odsuń, bo Ashton mnie zabije -
powiedział, starając się uśmiechnąć. - Powiem jej we środę na
kolejnych korepetycjach, tylko jak to zrobić, co jej dokładnie
powiedzieć?
- Ash wie, że dziewczyny
uwielbiają gejów. - Dziewczyna machnęła ręką, uśmiechając
się. Usiadła na krześle obok. - Jeśli znowu będzie się
przymilać, powiedz jej, że nie ma na co liczyć, bo nie szukasz
związku. A jeśli zaprzeczy, że to nie było jej celem, możesz
odetchnąć z ulgą - poradziła.
- Nie dotknie jej to? -
spytał Ashton.
- Pewnie tak. - Wzruszyła
ramionami. - Ale im dłużej Dav będzie w to brnąć, tym gorzej
może się to skończyć. Szczególnie, że Travis jest jej bratem...
- Jeszcze raz dziękuję An.
Ash trzymaj się jej, bo to skarb. - Puścił mu oczko, patrząc z
zadowoleniem jak na twarzy jego przyjaciela wykwita szkarłatny
rumieniec.
Anabelle roześmiała się
i poklepała udo Davida.
- Dobra chłopaki, miło się
rozmawiało, ale bierzmy się do pracy, bo coś czuję, że uwalimy
to kolokwium.
Spędzili cały wieczór
ucząc się do egzaminu, co się opłaciło, bo wszyscy zaliczyli go
całkiem dobrze.
W środowe popołudnie,
punktualnie o osiemnastej, David zadzwonił do drzwi mieszkania
Travisa i jego siostry. Nie minęło kilka chwil, a otworzyła mu
uśmiechnięta blondynka, która od razu rzuciła mu się w ramiona.
- Dav, cześć, tęskniłam!
Ciemnowłosy mężczyzna
nie odwzajemnił uścisku, odsunął od siebie dziewczynę i
powiedział:
- Musimy porozmawiać Holly!
- Jego twarz była ściągnięta, oczy patrzyły na nią poważnie,
czaiła się też w nich nuta złości, którą starał się stłumić,
ale nie wyszło mu to za bardzo.
Cieszył się, że
podzielił się swoimi obawami z Anabelle, bo gdyby tego nie zrobił,
zupełnie nie wiedziałby, jak powinien zachować się w tej
sytuacji.
Holly natychmiast
spoważniała.
- Coś się stało? -
spytała, przygryzając wargę. Nerwowo nawinęła na palec kosmyk
włosów.
Przez chwilę miał ochotę
nią potrząsnąć i powiedzieć, że zachowuje się jak małolata,
ale ona przecież nią była. Westchnął cicho.
- Może gdzieś usiądziemy?
- zapytał, a kiedy skinęła głową, poszli do kuchni. Gdy
siedzieli już przy stole, odezwał się ponownie. - Nie wiem
dlaczego i na jakiej podstawie, bo nie dałem ci do tego żadnych
powodów, ale zachowujesz się tak, jakbyśmy byli co najmniej parą
z dwuletnim stażem związku.
Nie miał ochoty na
subtelności, może i dziewczyna była miła, ale dzisiaj swoim
zachowaniem przekroczyła granice jego cierpliwości.
- Nie rozumiem, o co ci
chodzi, jestem po prostu miła - burknęła urażona.
- Czy każdemu obcemu
mężczyźnie rzucasz się w ramiona mówiąc, że się za nim
stęskniłaś? - zapytał, nie mogąc powstrzymać się od
złośliwości. - Nie, nie oczekuję od ciebie odpowiedzi - mówił
już spokojniej. - Znamy się kilka dni, a twoje zachowanie jest
niewłaściwe. Zresztą Holly, nie jestem zainteresowany ani tobą,
ani żadną inną kobietą. Jestem gejem - powiedział, patrząc jej
prosto w oczy.
- C-co? - zapytała głupio.
Jej oczy wypełniły się łzami.
- Dobrze usłyszałaś,
jestem gejem - powiedział raz jeszcze. Przez chwilę korciło go, by
powiedzieć, że jeśli już jest kimś zainteresowany, to jest nim
Travis, ale postanowił to przemilczeć. Zrobiło mu się jej nawet
trochę żal.
Nagle Holly zerwała się z
siedzenia i pobiegła na górę. Zdezorientowana Loonie podeszła do
Davida i trąciła nosem jego dłoń.
Mężczyzna nie był
zadowolony z rozwoju tej całej sytuacji, nic nie mógł z tym jednak
zrobić. Wstał z fotela i wyszedł z mieszkania wiedząc, że
prawdopodobnie nigdy tu już nie wróci. Myśl, że nie zobaczy już
Travisa spowodowała, że poczuł jak jego serce zaciska się z bólu.
Był wściekły, ze zauroczył się kimś u kogo nie ma żadnych
szans, zwłaszcza teraz, kiedy jego siostra prawdopodobnie zrzuci
całą winę na niego.
Wracając do domu napisał
smsa do przyjaciela.
Do: Ashton
"Powiedziałem Holly,
że jestem gejem". Wysłał wiadomość, po czym schował
telefon do kieszeni.
W domu mimo, że na dworze
było całkiem ciepło, położył się pod kocem, bo było mu bardzo
zimno.
"Potrzebujesz wsparcia,
stary?" - Dostał w odpowiedzi od Ashtona.
"Tak." -
odpowiedział mu i otulił się ciaśniej miękkim kocem.
Travis z niemałym
zdziwieniem zauważył, że drzwi od domu są otwarte. Wszedł do
środka i rozejrzał się niepewnie, na razie ignorując
poszczekującego psa.
- Holly?! - zawołał,
pospiesznie zdejmując płaszcz i po kolei sprawdzając
pomieszczenia. Odetchnął z ulgą, kiedy znalazł ją w jej pokoju,
płaczącą, z twarzą wtuloną w poduszkę. Usiadł obok niej na
łóżku i położył dłoń na jej plecach. - Hols? Hej,
siostrzyczko, co się stało?
Ta nie odpowiedziała od
razu. Pozwoliła się przytulić i dopiero po chwili odpowiedziała.
- N-nie jest-t mną
zaintere-esowany! - wydusiła.
Travis westchnął,
kołysząc ją w ramionach. Wiedział, po prostu wiedział, że to
nie skończy się dobrze! Wyszeptał kilka uspokajających słów,
zostając z nią, dopóki nie usnęła. Dopiero wtedy przykrył ją
kocem, ucałował w czoło i pozwolił Loonie zwinąć się w kłębek
na jej łóżku. Dobrze, że znał adres Davida, bo zamierzał złożyć
mu wizytę.
Szarooki leżał przykryty
kocem, próbując się nie rozsypać, zanim przyjdzie Ashton. Jakiś
czas później usłyszał dzwonek do drzwi. Ktoś się bardzo
niecierpliwił, bo zadzwonił kilka razy pod rząd. Wstał niechętnie
i poszedł otworzyć. Kiedy to zrobił, od razu tego pożałował,
ponieważ na progu stał nie kto inny jak Travis. Nie żeby go się
nie spodziewał, ale teraz był bardzo podatny na zranienie i patrząc
na jego twarz bał się tej wizyty, ponieważ nie wiedział, co się
stanie i jak to się wszystko potoczy.
- Cześć David - wysyczał
zimno, niemal przepychając się do środka. - Chyba mamy parę spraw
do omówienia. Wiesz może, dlaczego po powrocie do domu zastałem
moją siostrę płaczącą w poduszkę?
- Kiedy przyszedłem na
dzisiejsze korepetycje, to twoja siostra od progu rzuciła mi się na
szyję, mówiąc jak bardzo się za mną stęskniła. Uważasz, że
to normalne? Bo ja nie. W ogóle jej nie znam, w tej sytuacji
powiedziałem, że nie jestem nią zainteresowany, bo jestem gejem -
powiedział ostro, choć wcale nie czuł się pewnie, czując na
sobie wściekłe spojrzenie Travisa.
- Oh, więc zwodziłeś ją
tyle czasu, by ostatecznie wymigać się starą jak świat wymówką?!
Co z ciebie za facet?!
David zamarł. Jak ten
dupek mógł zarzucić mu coś takiego?
- Nie zwodziłem twojej
siostry, nigdy nie dałem ani jednego sygnału, że jestem nią
zainteresowany, naprawdę chciałem jej pomóc. Wiesz po co też do
was przychodziłem? Spodobałeś mi się i chciałem, chciałem
zaprosić cię na randkę, ale teraz to nie ma już żadnego
znaczenia. Wynoś się stąd i nigdy tu nie wracaj! - wysyczał
patrząc na niego z mieszanką zawodu i bólu w oczach.
Travis prychnął.
- A skąd w ogóle pomysł,
że mógłbym być zainteresowany? Miałem poczuć się zobowiązany
za pomoc w tej analizie?!
Słowa Travisa ugodziły go
niczym sztylet wbity prosto w serce. Cała złość wyparowała z
niego w jednej chwili, a na jej miejscu została tylko pustka.
- Nie. Ja. Oczywiście, że
nie - mówił drżącym głosem. Rzadko kiedy poddawał się
jakimkolwiek emocjom, ale teraz w jego oczach pojawiły się łzy, bo
było mu bardzo przykro, że ktoś tak go osądził, mimo, że nie
zrobił niczego złego. - Ja. Ja przepraszam - wyszeptał, nie mogąc
powstrzymać spływających mu po twarzy łez.
Travis westchnął z
rosnącą irytacją. Owszem, przyszedł do niego w sprawie swojej
siostry, ale nie był przygotowany na łzy w tych pięknych, szarych
oczach. Zaklął szpetnie i już otwierał usta, kiedy ponownie
rozległ się dzwonek do drzwi.
Czarnowłosy jak w transie
przeszedł obok jasnowłosego, po czym otworzył drzwi. Wystarczyło
jedno spojrzenie na twarz Davida, by Ashton zorientował się, że
coś jest nie tak. Przygarnął go w ramiona i dopiero wtedy zauważył
Travisa.
- Jeśli on płacze przez
Ciebie, to przysięgam, że ci nie daruję - zastrzegł od razu.
Blondyn całkiem go
zignorował.
- Nie zbliżaj się więcej
do mojej siostry - powiedział tylko zanim wyszedł, trzaskając
drzwiami.
- To był on? - spytał
Ashton po chwili ciszy.
- T.Tak - powiedział
płaczliwie, mocniej wtulając się w bezpieczne ramiona przyjaciela.
- Czego chciał? - spytał
szorstko. - Chodź, usiądziemy. - Pociągnął go za rękę na
kanapę w salonie.
David streścił mu to co
wydarzyło się kilka minut temu.
- Sam widzisz, nic z tego
nie będzie - powiedział ze smutkiem. - Dziękuję, że przyszedłeś
- dodał, ponownie wtulając się w jego ramiona.
Ashton został u niego do
czasu aż szarooki się uspokoił i zapewnił go, że czuje się już
lepiej, dopiero wtedy wrócił do domu.
Kiedy leżał już w łóżku,
David zastanawiał się, co jest z nim nie tak, że w sprawach
uczuciowych tak kiepsko mu się układa. Zasnął, ale jego sen nie
był spokojny i nie przyniósł mu upragnionego spokoju i ukojenia.
Travis wrócił do domu
dopiero kilka godzin później. Większość tego czasu jeździł bez
celu po mieście, próbując uspokoić myśli. Wizyta u Davida nie
przyniosła mu spodziewanego ukojenia, a zrodziła jeszcze więcej
wątpliwości. Czy to możliwe, żeby Holly sama wymyśliła sobie
jego zainteresowanie? Owszem, była jeszcze młodziutka i momentami
infantylna, ale chyba nie mogła się aż tak pomylić? Westchnął
ciężko, wchodząc po schodach do mieszkania. Widocznie czekała go
jeszcze jedna rozmowa z siostrą, na którą nie miał zupełnie
siły. Sądząc po ciszy w środku, ona również. Widocznie wciąż
spała, zmęczona płaczem. Zabrał jeszcze kręcącego się pod
nogami psa na spacer, a potem, leżąc już w łóżku, zastanawiał
się jak przeprowadzić rozmowę z Holly. Jemu też noc nie
przyniosła upragnionego spokoju i ukojenia.
Następnego dnia David wcale nie czuł się lepiej. Z tego
wszystkiego nie poszedł na zajęcia. Nie chciał tych wszystkich
spojrzeń i pytań co się stało. Cały poranek przeleżał w łóżku,
a kiedy wstał, to snuł się po mieszkaniu, nie wiedząc, co ma ze
sobą zrobić.
Travis wyszedł z pracy
wcześniej. Był zmęczony, a czekała go jeszcze rozmowa z siostrą.
Odetchnął, kiedy zobaczył ją przy kuchennym stole.
- Hols, zrobisz mi kawy? -
poprosił, odwieszając kurtkę. Kiedy dziewczyna skinęła głową,
dodał: - Chciałbym z tobą porozmawiać. - Ta w milczeniu zabrała
się do pracy. Cisza przeciągała się nawet wtedy, gdy wylądował
przed nim kubek mocnej, czarnej kawy. - Hols? Jak to naprawdę było?
Blondynka przed nim
naciągnęła sweter bardziej na dłonie.
- Jesteś zły? - spytała
cicho.
- Nie Holly, nie jestem,
martwię się tylko - zapewnił ją.
- Bo... on mi się naprawdę
spodobał, Trav - jęknęła, zakrywając twarz dłońmi. - I
myślałam, że ja mu też... A on... po prostu był miły. Powinnam
go przeprosić, prawda? - Zerknęła na brata.
- Tak, chyba powinnaś. - Po
chwili konsternacji, dodał jeszcze: - Ja również.
- Ty? Dlaczego?
- Myślałem, że złamał
ci serce... Byłem u niego wczoraj, powiedział, że tak naprawdę
chciał się umówić ze mną, a ja powiedziałem mu kilka przykrych
słów. Kazał mi się wynosić.
- Oh, Trav, tak mi przykro!
- Nie martw się, Mała, nie
ten, to inny, tak? - Uśmiechnął się blado, przytulając ją do
siebie.
Popołudniu kiedy David
skubał kawałek tosta, bo tak naprawdę wcale nie był głodny, ktoś
zadzwonił do jego drzwi. Na progu stał nieco zaskoczony Ashton i
wyłamująca sobie palce Holly.
- Cześć - powiedziała
niepewnie, unikając jego wzroku.
Ashton natomiast przeszedł
obok nich.
- Martwiłem się, stary. -
Poklepał go po ramieniu. - Będę w kuchni - poinformował ich.
David był zaskoczony, że
Holly przyszła do jego mieszkania.
Czego ona ode mnie chce?
- Zastanawiał się, przyglądając się jej ostrożnie.
- Cześć Holly - odezwał
się niepewnie. - Wejdź - powiedział po chwili.
Przechodząc obok lustra w
korytarzu przez chwilę zobaczył swoje odbicie i trochę się
przeraził. Był blady, miał podkrążone oczy, a jego włosy zawsze
starannie uczesane były zmierzwione i wyglądały koszmarnie.
Kiedy weszli do salonu,
dłonią wskazał jej kanapę, sam natomiast usiadł w fotelu.
- O co chodzi Holly? -
zapytał cicho, nie patrząc jej w oczy.
Dziewczyna wyłamywała
sobie palce, przez chwilę milcząc.
- Chciałabym... przeprosić.
Ta sytuacja... całe to nieporozumienie... było z mojej winy. A
potem nagięłam prawdę, rozmawiając z Travisem i... cóż.
Przepraszam. Zachowałam się dziecinnie.
Na wzmiankę o Travisie
przez jego twarz przebiegł skurcz bólu, a oczy zaczęły go piec.
Był teraz bardzo wrażliwy, co bardzo go irytowało.
- Jest mi przykro, że mnie
tak potraktowaliście ty i twój brat. Zwłaszcza, że niczego złego
nie zrobiłem - westchnął ciężko. - Cóż, mam nadzieję, że w
przyszłości lepiej ulokujesz własne uczucia - dodał jeszcze.
Holly przełknęła ślinę,
obserwując cień przemykający po twarzy Davida. Jeśli ona nie
mogła go mieć, to chociaż Travis!
- Travis... Powiedziałam
mu, że było trochę inaczej i... po prostu się zdenerwował. Nie
miał niczego złego na myśli.
- W porządku, dziękuję za
wyjaśnienia - powiedział czarnowłosy. To niczego nie zmieniało,
bo słowa Travisa ciągle dźwięczały mu w głowie, poza tym to
jego siostra o tym mówiła, nie Travis, a to było chyba jeszcze
gorsze.
- Jeszcze raz przepraszam. -
Kiedy David już się nie odezwał, zapytała: - Czy... mogę jeszcze
na Ciebie liczyć w sprawie korepetycji? Dzięki tobie w końcu
zrozumiałam matmę! - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Przykro mi Holly, ale nie,
twój brat wyraźnie powiedział, żebym nie zbliżał się do
ciebie. Ja nie chciałbym mu się jeszcze bardziej narazić -
powiedział cicho.
Ależ jestem żałosny!
- pomyślał z irytacją.
- Oh, nie przejmuj się nim!
Chciał mnie po prostu chronić. Proszę!
- Nie, ja decyzji nie
zmienię - odparł tak stanowczo, jak tylko potrafił.
- I nic na to nie wpłynie?
- spytała jeszcze z nadzieją, ale widząc wzrok mężczyzny
odpuściła. - Uhm, pójdę już - powiedziała, wstając z kanapy.
Kiedy za dziewczyną
zamknęły się drzwi, z kuchni wychylił się Ashton.
- Chyba nie jestem na
bieżąco... Chodź, opowiesz mi przy jedzeniu, zrobiłem jajecznicę.
- Jesteś kretynem! -
krzyknęła Holly, kiedy tylko weszła do domu. Travis podniósł
wzrok znad ekranu monitora, ciekaw, o co chodzi siostrze. - Coś ty
mu naopowiadał?! - pytała, jednocześnie starając się zdjąć
buty i pogłaskać Loonie.
- Tylko tyle, ile
wywnioskowałem z twojego zachowania. Holly, proszę, usiądź.
- Nie będę siadać!
Kazałeś mu się do mnie nie zbliżać! Jak mogłeś?!
- Hej, jeszcze wczoraj byłaś
wściekła! Myślałem, że złamał ci serce. - Wstał, zamykając
laptopa. Zaplótł ręce na piersi.
- Idź go przeprosić!
- Co?
- Bez niego moja matura stoi
pod znakiem zapytania, a powiedział, że kazałeś mu się do mnie
nie zbliżać, masz to odwołać!
- Co?!
- Travis, ja wiem. Po prostu
idź go przeprosić.
- Ale...
- Idź - przerwała mu. -
Nie wyrzuci cię, jest na to zbyt dobry.
Takim właśnie sposobem,
od ponad dwudziestu minut stał pod drzwiami mieszkania Davida,
rozważając wszystkie za i przeciw i zastanawiając się, czy
zapukać, czy jednak wracać. Myśl o wściekłej Holly witającej go
w drzwiach sprawiła, że w końcu jednak nacisnął dzwonek.
Niech się dzieje, co
chce - pomyślał.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich David, który na jego widok
zmarszczył gniewnie brwi.
- Co ty tu robisz? - zapytał, nie bawiąc się w uprzejmości.
- Co ty tu robisz? - zapytał, nie bawiąc się w uprzejmości.
Travis cofnął się na
jego gniewny ton, ale w duchu przyznał mu rację - zasłużył
sobie. Nieco bezradnie przebiegł palcami po włosach, mocniej
pociągając za przydługą, jasną grzywkę.
- Uh, chciałem...
porozmawiać? - wydusił, czując jak zalewa go wstyd.
David przyjrzał się
uważniej mężczyźnie i tak, zdecydowanie miał zbyt miękkie
serce, bo jego zachowanie spowodowało, że nie potrafił zamknąć
mu drzwi przed nosem. W zasadzie to tego nie chciał.
- Wejdź! - Powiedział,
patrząc na niego uważnie. Kiedy zdjął kurtkę i buty, David
zaprowadził go do salonu. Tam usiedli na kanapie. - O co chodzi? -
zapytał, patrząc na niego wyczekująco.
- O moją siostrę. A
właściwie o to, co powiedziała. Albo raczej czego nie powiedziała
- zaplątał się, po czym westchnął. - Po prostu Holly dała mi do
zrozumienia, że ją zwodziłeś, a potem złamałeś jej serce. Jak
mogłeś zauważyć, mieszka tylko ze mną i jestem dość...
opiekuńczy w stosunku do niej. Jak źle to brzmi?
Po tym co usłyszał od
brata Holly, był w stanie go trochę zrozumieć. Nie sprawiło to
jednak, że wszystko, co powiedział mu tamten poszło w niepamięć.
- Raczej jesteś
nadopiekuńczy - powiedział cicho. - Nie ochronisz ją przed
wszystkim i wszystkimi.
Travis zaśmiał się,
chociaż nie było w tym ani odrobiny radości.
- Wiem. - Wzruszył
ramionami. - Holly uparła się, że chce zasmakować życia w
"wielkim mieście", - palcami zrobił w powietrzu cudzysłów
- znalazła tu dobre liceum i zamiast zostać z rodzicami, wzięła
Loonie ze sobą i przyjechała do mnie. Nie mam jej tego za złe,
jest moją siostrą i kocham ją, ale czuję się za nią
odpowiedzialny. Nie chcę, żeby coś jej się stało. Nie umiałbym
potem spojrzeć w oczy rodzicom.
- Myślę, że jeśli
będziecie ze sobą rozmawiać, to unikniecie wielu niepotrzebnych
problemów. Napijesz się czegoś? - zapytał nagle.
- Ciężko było z nią
porozmawiać, kiedy płakała w mój tors, a jedyne, co mogła z
siebie wydusić to szloch - stwierdził z przekąsem, po czym uniósł
na Davida nieco zaskoczone spojrzenie. - Kawy? Jeśli to nie problem.
- Żaden - powiedział,
wstając i przechodząc do kuchni. Po kilku minutach wrócił z tacą,
na której stały dwa kubki kawy, cukier, mleko oraz talerz z
ciastkami. - Miałem na myśli rozmowę nie tylko w tej konkretnej
sytuacji, ale w ogóle, to naprawdę jest ważne. Częstuj się -
powiedział, uśmiechając się lekko. Wiedział, że nie powinien mu
tak szybko wybaczyć, ale głupie serce miało inne plany i nie mógł
i nie chciał nic na to poradzić.
Jasnowłosy posłał mu
niepewny uśmiech i sięgnął po ciastko.
- Staram się z nią
rozmawiać, ale czasami to nie jest proste. Nie zastąpię jej
rodziców, poza tym nigdy nie interesowały mnie kobiety i ciężko
mi zrozumieć pewne zachowania.
- No tak, to może być
rzeczywiście trudne. A Holly nie ma przyjaciół? - zapytał.
- Oczywiście, że ma -
prychnął. - Sam byłem zaskoczony, że porzuciła dla waszych
korepetycji swoje grono znajomych. Teraz już wiem dlaczego... -
Pokręcił głową. - Przepraszam, nie chciałem, żeby tak wyszło.
Mam stanowczo zbyt
miękkie serce - pomyślał David z przekąsem.
- Przeprosiny przyjęte! -
powiedział, patrząc mu prosto w oczy.
Travis zamarł, krztusząc
się ciastkiem, które właśnie gryzł. Przełknął, ocierając łzy
z kącików oczu.
- Co? Nie jesteś zły? -
spytał dla pewności.
- Nie, nie jestem. - David
zaśmiał się cicho, patrząc na jego wyraz twarzy.
- Nie śmiej się! -
Szturchnął go łokciem. Zapatrzył się na zmarszczki w kącikach
oczu chłopaka i nerwowo oblizał wargi. - Bardzo dobra kawa - rzucił
pozornie bez związku. - Znam jedno miejsce, gdzie jest równie
dobra... Może wybierzesz się tam ze mną?
Szarooki zamarł, a jego
serce gwałtownie przyspieszyło słysząc słowa mężczyzny.
- A są tam ciasta i inne
słodycze? - zapytał, patrząc na niego niewinnie.
- Mają wyśmienitą
szarlotkę. - Oblizał usta, w napięciu czekając na odpowiedź.
- Mmm, szarlotkę mówisz. -
Podążył wzrokiem za językiem Travisa i aż gorąco mu się
zrobiło na ten widok. - Z przyjemnością się tam z tobą wybiorę.
Kiedy masz czas? - zapytał, postanawiając działać od razu.
Uśmiech rozjaśnił twarz
jasnowłosego.
- Możemy jechać teraz, w
ramach oczyszczenia atmosfery, ale mogę też podjechać po ciebie,
powiedzmy jutro, żeby dać ci szansę zrobienia się na bóstwo. -
Przesunął niepewnie palcami po wierzchu jego dłoni. - Nie, żebyś
potrzebował! - zastrzegł od razu. - Albo... obie wersje?
David zapatrzył się na
Travisa. Jego uśmiech był piękny, a jego oczy wyglądały jak
bezchmurne niebo.
- Możemy jechać teraz, daj
mi tylko chwilę dobrze? - powiedział, wstając pospiesznie i
wychodząc z salonu. W łazience wyszczotkował swoje włosy ciesząc
się, że mimo wszystko umył je dzisiaj. Kiedy spojrzał w lustro,
zobaczył, że wyglądają naprawdę dobrze.
Po chwili wrócił do
salonu. - To co, możemy jechać? - rzekł radośnie.
Travis otaksował go
wzrokiem i z uznaniem pokiwał głową. Podobał mu się, nie tylko z
wyglądu, ale też charakteru. Wstał z kanapy, kradnąc jeszcze
jedno ciastko. Uśmiechnął się niewinnie i ruszył do przedpokoju,
wygrzebując z kieszeni kluczyki od samochodu.
Kawiarnia okazała się
niezwykle przytulnym miejscem. Stoliki ustawione były tak, by dać
gościom choć trochę prywatności. W lokalu dominowały ciepłe
kolory, a w powietrzu unosił się zapach kawy i słodkości, które
kusiły swoim wyglądem by je zjeść. Mężczyźni wybrali stolik z
lewej, trochę na uboczu, tuż obok rozłożystej, zielonej rośliny.
Travis podał mu kartę.
- Na co masz ochotę? -
spytał, przeglądając spis.
- Może espresso i
zachwalaną przez ciebie szarlotkę - powiedział, uśmiechając się
ciepło.
- Ale nie będziesz mieć do
mnie pretensji, kiedy nie dorówna twoim wypiekom? - spytał
żartobliwie, rozglądając się za kelnerką. Wkrótce potem
siedzieli naprzeciwko siebie i czekali na swoje zamówienia.
Travis nie bardzo wiedział,
jak zacząć rozmowę, więc tylko przyglądał się towarzyszowi,
chłonąc szczegóły jego wygląu i próbując je zapamiętać. Był
wysoki i miał długie, wyglądające na niesamowicie miękkie,
czarne włosy. Jasnowłosy westchnął cicho, mając ochotę zatopić
w nich palce i sprawdzić, czy rzeczywiści sa tak delikatne, na
jakie wyglądają.
David, widząc niepewność
niebieskookiego, odezwał się:
- Jak poszła ta prezentacja
w pracy? Mam nadzieję, że twój szef dowiedział się, że to ty
musiałeś wszystko zrobić - dodał.
- Poszła wspaniale! -
Rozjaśnił się od razu. - Dzieciak zbłaźnił się niesamowicie,
nie wiedząc kompletnie nic o wykresach, które stworzyłeś. Szef
był wściekły, wyszedł razem z nim z sali konferencyjnej, każąc
mi dokończyć prezentację. Dobrze, że zapisałeś mi swoje uwagi
na marginesach, bo też nie wiedziałbym o czym mówię. - Roześmiał
się. W tym momencie podeszła do nich kelnerka z zamówieniami.
Travis poczekał, aż oddali się, życząc im smacznego, po czym
kontynuował z wyraźną satysfakcją w głosie. - Od tamtej pory
dzieciaka nie widziałem.
- Och, bardzo sie cieszę,
że wszystko tak dobrze się udało, a najważniejsze, że ten
dzieciak już tam nie pracuje i ty możesz robić to co do tej pory.
- Jego oczy lśniły radością, kiedy patrzył na Travisa. Upił łyk
kawy, po czym wbił widelczyk w szarlotkę. - Mmm, pyszne -
zamruczał, oblizując wargi.
Jasnowłosy przesadnie
odetchnął z ulgą, przykładając dłoń o klatki piersiowej.
- Kamień z serca! - Zaśmiał
się, biorąc filiżankę ze swoim frappe. - Więc... Powiesz mi o
sobie coś więcej?
- Jestem jedynakiem, moi
rodzice są dość zapracowani, więc nie mieli problemu kiedy
postanowiłem przenieść się tutaj. Poza studiami lubię robić
zdjęcia zarówno otoczeniu jak i ludziom, lubię wycieczki rowerowe,
czasami piszę artykuły do uczelnianej gazety o wydarzeniach
kulturalnych - powiedział z zakłopotaniem, bawiąc się swoimi
palcami. Wydawał się sobie taki nudny i pospolity. - A ty, co
lubisz robić w wolnym czasie? - spytał, patrząc na niego z
ciekawością.
- Czym można się
interesować po grafice komputerowej? - spytał. - Lubię być
zorientowany w nowinkach technologicznych i trochę grzebię w
elektronice. - Wzruszył ramionami. - Czasami siadam do jakiejś gry,
dlatego zawsze mam ze sobą swojego laptopa. Ale to nie znaczy, że
siedzę cały czas w domu.
David ostrożnie położył
swoją dłoń na jego i ścisnął ją uspokajająco.
- Grafik komputerowy to
wymagający zawód, jestem jednak pewien, ze lubisz słuchać muzyki
czy czytać książki - powiedział cicho, patrząc na niego
łagodnie. Delikatnie gładził jego dłoń, podświadomie czując,
że tamten tego potrzebuje.
Travis odetchnął
uspokojony i pokiwał głową.
- Wieczór z książką też
brzmi nieźle. Mam w piwnicy rower, na studiach często jeździliśmy
ze znajomymi. - Zerknął na niego.
- Masz rower? - Jego oczy
zalśniły z ekscytacji. - Musimy koniecznie wybrać się gdzieś
razem.
- Gdzieś - podkreślił -
miałem. Jeśli udasz się ze mną do piwnicy na poszukiwania, to
bardzo chętnie gdzieś się z tobą wybiorę. Są tu w okolicy
jakieś fajne miejsca? Coś szczególnie warte zobaczenia, gdzie nie
dotrze się samochodem?
- Niedaleko stąd są
średniowieczne ruiny, jest tam też wieża strażnicza, poza tym
jest kilka leśnych szlaków z naprawdę pięknymi widokami -
powiedział, uśmiechając się delikatnie.
- Wieża strażnicza brzmi
świetnie! Ciekawe, czy to część jakiegoś zamku... Chętnie się
tam z tobą wybiorę, pooddycham trochę świeżym powietrzem, bo
Holly wciąż narzeka, że siedzę w domu - zajęczał.
- To super! Jesteśmy
umówieni - oświadczył z entuzjazmem. - Ale to dopiero jak zdam
wszystkie egzaminy, a zostało mi ich jeszcze trochę - westchnął
ciężko.
- Coś trudnego? - spytał,
oblizując pianę ze swojej kawy nad górną wargą. - Ile ci ich
jeszcze zostało?
-
Zostały mi trzy egzaminy, statystyka opisowa, prawo gospodarcze i
rachunkowość finansowa. Są nie tyle trudne, co jest bardzo dużo
materiału do opanowania, choć akurat statystyki opisowej serdecznie
nie znoszę - powiedział, uśmiechając się do niego. - Ach,
powiedz swojej siostrze, że w środę ma być przygotowana na
korepetycje.
- Statystyki też nie
znosiłem, pamiętam do tej pory! - Zaśmiał się razem z nim. - Ale
może ci z czymś pomóc, nie wiem, przepytać, albo porobić fiszki?
Zmotywować buziakiem za każdą dobrą odpowiedź? - zażartował. -
Więc nie rezygnujesz z dokształcania jej? Podziwiam cię, ja nie
mam cierpliwości...
- Och, motywacja w postaci
pocałunku za każdą dobrą odpowiedź, mmm, brzmi niezwykle
kusząco. - David oblizał sugestywnie wargi, patrząc Travisowi
prosto w oczy. - Co do Holly, cóż, niełatwo się ją uczy, ale
teraz powinno być lepiej. Kiedy nie będzie wodzić za mną oczami,
może wtedy bardziej skupi sie na matematyce. - Zaśmiał się cicho.
Travis prześledził ruch
jego języka nieco głodnym spojrzeniem. Potrząsnął głową.
- Z drugiej strony, tobie
może być ciężej się skupić, gdy będziesz wodzić wzrokiem za
mną. - Wzruszył ramionami, z łatwością podejmując grę.
- Wiesz, wszystko zależy
gdzie będą korepetycje, bo jeśli w waszym salonie, to nie wiem kto
nie będzie mógł skupić się na pracy albo innych zajęciach -
powiedział, posyłając mu zadziorne spojrzenie.
- Oh, czyżbyś coś
sugerował? Przypominam, że jestem dorosłym, potrafiącym się
kontrolować mężczyzną!
- Ja? Nic nie sugeruję,
absolutnie. - Patrzył na niego oczami iskrzącymi radością. - Phi,
dorosły mężczyzna mówisz, a ja to niby nie jestem? - zapytał, po
chwili wybuchając niczym nieskrępowanym śmiechem.
- Porozmawiamy, jak
skończysz studia. - Posłał mu oczko. - Chociaż czasami chciałbym
się cofnąć do tego okresu... - rzucił nieco nostalgicznie. -
Dziwię się, że w ogóle dostałem dyplom, mieliśmy ze znajomymi
głupie pomysły. Nigdy nie zapomnę jak znienawidzonej profesorce od
projektowania przestrzeni multimedialnej wysmarowaliśmy krzesło
pokruszoną kredą. Dopiero pod koniec dnia zorientowała się, że
jej stylowa garsonka od Gucci'ego jest calusieńka biała. - Zaśmiał
się. - Na szczęście nigdy nie powiązała nas z tym żartem,
inaczej moja edukacja stanęłaby pod dużym znakiem zapytania.
- Och, to musiało wyglądać
fantastycznie. - David śmiał się tak bardzo, że z jego oczu
pociekły łzy. Travis odruchowo sięgnął jego policzka, by je
zetrzeć.
- Uwierz, że wyglądało.
Musieli jej bardzo nie lubić, bo nawet nie próbowali się
dowiedzieć kto za tym stał. A ty? Masz jakieś historie ze swoich
studiów?
Czarnowłosy przymknął
oczy, czując dłoń mężczyzny na swojej twarzy, jego dotyk był
oszałamiający. Jego serce zaczęło szybciej bić, a w brzuchu
rozszalało się stado motyli.
- Mieliśmy matematykę z
facetem, którego też nikt nie lubił. Nie potrafił prowadzić ani
wykładów, o ćwiczeniach to już nawet nie mówię, zawsze miał
stos notatek, tak jakby nie mógł się bez nich obejść. Widziałeś
u mnie Ashtona, to mój najlepszy przyjaciel. Kiedyś wpadliśmy na
pomysł, by pomieszać mu te wszystkie notatki, przez cały wykład
je układał, a był taki wściekły, że myślałem, że kogoś
rozwali.
Travis zaczął się śmiać.
- Zorientował się kto za
tym stoi? - spytał.
- Nie, był tak wkurzony, że
ktoś śmiał zaburzyć porządek wykładu, że chyba nawet nie
dociekał czyja to sprawka.
- Mam nadzieję, że nie
mścił się potem na sesji? Z doświadczenia wiem, że to różnie
bywa...
- Ech, no cóż, trochę
tak, egzamin był trudny, ale my z Ashem rozumieliśmy materiał więc
poszło nam dobrze. - W tym momencie jego telefon poinformował go o
nowej wiadomości. - Przepraszam, zobaczę tylko od kogo -
powiedział, odblokowując urządzenie.
Sms był właśnie od
Ashtona.
"Gdzie ty się
podziewasz? Od 10 minut stoję pod drzwiami, chińszczyzna stygnie, a
mieliśmy się jeszcze uczyć. Wiesz, sesja i te sprawy, pamiętasz?"
- To od Ashtona, mieliśmy
się uczyć tej głupiej statystyki, czeka pod moimi drzwiami, a ja
zupełnie o tym zapomniałem - jęknął David. - Travis,
przepraszam, ale muszę już iść. - Spojrzał na niego z wyraźnym
żalem w oczach.
- Oh. - Travis posmutniał.
- Odwieźć cię? - spytał, sięgając po portfel, by uregulować
rachunek.
Uwadze Davida nie umknął
smutek widoczny na twarzy niebieskookiego.
- Jeśli mógłbyś, byłbym
bardzo wdzięczny - powiedział cicho. Kiedy byli już w samochodzie,
odezwał się ponownie: - Jeśli chcesz, zapisz sobie mój numer
telefonu, będziemy wtedy w kontakcie - dodał jeszcze, patrząc na
niego łagodnie.
Travis wydobył z kieszeni
płaszcza telefon, podając mu go z uśmiechem.
- Mógłbyś wpisać się w
kontakty? - spytał, uruchamiając silnik samochodu i sprawnie
włączając się do ruchu.
- Jasne.
Kiedy ich dłonie się
spotkały, przez jego ciało przebiegł elektryzujący dreszcz, to
było wspaniałe uczucie. Po wpisaniu swojego numeru, oddał mu
telefon. Przez całą drogę rozmawiali swobodnie, a co jakiś czas
David zerkał na Travisa. Za którymś razem został przyszpilony
jego spojrzeniem, na co zarumienił się tak mocno jak jeszcze nigdy
przedtem. Kiedy zatrzymali się pod jego mieszkaniem, szarooki odpiął
pasy i pochylił się nad Travisem przyciskając swoje usta do jego
policzka.
- Dziękuję za cudowne
popołudnie - wyszeptał, delikatnie muskając opuszkami palców jego
twarz. - Mam nadzieję, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie.
- Uśmiechnął się czule.
- Ja też mam taką
nadzieję. - Oblizał usta i uśmiechnął się łagodnie, zanim
przyciągnął go bliżej i pocałował w kącik ust. - Więcej
dostaniesz, jak z tego egzaminu ostaniesz minimum czwórkę.
Poczekał, aż David
zniknie za drzwiami i dopiero odjechał z wielkim uśmiechem na
twarzy. Ten natomiast stał przez chwilę na chodniku, nie mogąc
ruszyć się z miejsca. Bezwiednie oblizał usta, próbując w ten
sposób wyczuć smak Travisa, choć wiedział, że to niemożliwe.
Orzeźwiający podmuch
wiatru przywrócił go do rzeczywistości na tyle, ze chwilę później
był już pod drzwiami swojego mieszkania. Tam czekał na niego
zniecierpliwiony Ashton.
- No w końcu! Gdzieś to
się włóczył tyle czasu? - powiedział z wyraźną urazą w
głosie. - Mogłeś zadzwonić albo napisać mi smsa, wziąłbym
chociaż widelec i zjadł tego pysznego, pachnącego kurczaka w
pięciu smakach! - marudził.
- Hej Ash, przepraszam,
zupełnie zapomniałem o naszej nauce - powiedział, otwierając
drzwi do mieszkania.
Kiedy usiedli w kuchni przy
stole, David wypalił:
- Byłem dzisiaj na kawie z
Travisem.
Jego przyjaciel niemal
zakrztusił się kurczakiem, którego wpakował sobie do ust.
Zamrugał niemądrze, próbując jednocześnie przełknąć i się
nie udławić.
- Z TYM Travisem? - spytał
powątpiewająco.
- Dokładnie z nim. -
Roześmiał się, nie mogąc opanować swojego podekscytowania.
- Jak to się stało?
Ostatnio jeszcze byliście w dość... napiętych stosunkach? -
spytał ostrożnie.
- Kiedy widzieliśmy się
ostatnio, była u mnie jego siostra, chciała mnie przeprosić i
skłonić do tego żebym dalej udzielał jej korepetycji z
matematyki. Powiedziałem wtedy, że tego nie zrobię, ponieważ jej
brat wyraźnie zabronił mi zbliżania się do niej, a nie chciałem
go wkurzyć jeszcze bardziej i narażać się na jego złośliwości.
Najwyraźniej Holly musiała z nim porozmawiać, bo zjawił się u
mnie z przeprosinami. Porozmawialiśmy trochę i wiem wiem, mam zbyt
miękkie serce, ale je przyjąłem. No i potem wylądowaliśmy w
kawiarni. Było fantastycznie. Czuję, że to przerodzi się w coś
więcej - westchnął z rozmarzeniem.
Ashton był jednak mniej
entuzjastycznie nastawiony. Wpatrywał się z troską w Davida,
przeżuwając obiad. W końcu westchnął, na moment kładąc dłonie
na stole.
- David, proszę cię,
uważaj - powiedział wolno, ważąc słowa. Mimo wszystko nie chciał
go urazić. - Ja wiem, że jesteś teraz prze-szczęśliwy i w ogóle,
ale widziałeś już do czego jest zdolny. Żebyś później nie
cierpiał - ostrzegł.
Czarnowłosy spoważniał.
- Wiem Ash, wiem, dlatego
nie pozwolę mu się do siebie zbliżyć tak od razu - odezwał się,
nie do końca wierząc w swoje słowa. - A przynajmniej postaram się
żeby tak było i dziękuję, że się o mnie tak troszczysz - dodał,
ściskając jego dłoń.
- Jasne. Po prostu się o
ciebie martwię, jesteś zbyt wrażliwy. To co, jemy i zabieramy się
za naukę?
Spędzili kolejne kilka
godzin ucząc się do nadchodzących egzaminów.
Przez kolejne kilka tygodni
David i Travis spotykali się regularnie. Widywali się w mieszkaniu
mężczyzny, kiedy szarooki udzielał korepetycji Holly. Kilka razy
wybrali się do kina, na wspólne kolacje, byli również na kilku
niezapomnianych wycieczkach rowerowych. Poznawali sie coraz lepiej i
z każdym dniem David czuł, że zaczyna mu coraz bardziej zależeć
na Travisie.
Dzisiejszego wieczoru to
David zaprosił go na kolację. Chciał żeby ich znajomość poszła
o krok dalej i miał nadzieję, że tak się stanie.
- Jak wyglądam? - spytał
Travis siostrę, wygładzając koszulę na piersi.
- Wspaniale! David nie
będzie mógł ci się oprzeć! - zagruchała dziewczyna.
- Hols, nie wyobrażaj sobie
za dużo - poprosił, ubierając buty. - Nie mam zamiaru na nic
naciskać.
- A jeśli to on będzie
naciskać?
- Wrócę przed północą -
poinformował ją, wychodząc i trzaskając drzwiami dla
potwierdzenia.
W głębi duszy, chciał,
by coś się wydarzyło. Spędzali ze sobą naprawdę dużo czasu,
dogadywali się, a ich pocałunki były wspaniałe. Uśmiechnął się
i z mocno bijącym sercem nacisnął dzwonek.
- Cześć, wejdź proszę -
przywitał się David, patrząc na niego z uznaniem. Wyglądał
oszałamiająco w idealnie dopasowanym ubraniu.
- Cześć kochanie. - Travis
ucałował go w policzek i podążył za nim do kuchni.
Zjedli kolację rozmawiając
swobodnie. Później z deserem i kubkami herbaty przenieśli się na
kanapę. Travis trzymał dłoń luźno opartą o kolano drugiego
mężczyzny i opowiadał mu właśnie o najnowszym projekcie w pracy.
David wsłuchując się w
jego głos przysunął się do boku mężczyzny. Po chwili jednak
odwrócił się i przytulił do niego całując go miękko w usta.
Travis niemal natychmiast
odwzajemnił pocałunek, porzucając wątek. Objął go w talii i
przyciągnął bliżej, powoli pogłębiając pocałunek i badając
reakcje drugiego mężczyzny. Oderwał się od niego po dłuższej
chwili, oddychając ciężko i oparł czoło o jego czoło. Potarł
jego ramię.
Kiedy blondwłosy odsunął
się od niego, poczuł pustkę, dlatego od razu przysunął się z
powrotem i zaatakował jego usta, całując go gwałtownie. Chciał w
tym pocałunku przekazać jak bardzo go pragnie. Jednak chwilę
później znowu został odepchnięty.
- Dav... David - wysapał
jasnowłosy, wplatając palce w jego włosy, by go powstrzymać. -
Nie potrafię się powstrzymać... - wyznał.
- To nie powstrzymuj się,
kochaj się ze mną! - jęknął, czując jak na jego policzki
występuje rumieniec. Może i brzmiał jak desperat, ale tak bardzo
go pragnął, że to było wszystko o czym mógł myśleć w tej
chwili.
- Jesteś pewny? - dopytał
starszy, niespokojnie poprawiając się na kanapie. Wcałował się w
szyję długowłosego mężczyzny.
Ten jęknął, czując
gorące usta na swojej szyi. Położył się na kanapie, ciągnąc za
sobą Travisa tak, że ten leżał na nim i doskonale mógł wyczuć,
że David jest już podniecony.
- Jestem pewny skarbie -
wyszeptał, ocierając się o niego.
Travis zamknął mu usta
głębokim pocałunkiem, nasuwając się bardziej na jego ciało.
Wsunął dłonie pod jego koszulkę, muskając żebra i drapiąc
lekko paznokciami. Zassał skórę, robiąc malinkę i podciągnął
koszulkę leżącego mężczyzny, by następnie pocałować miejsce
nad sercem.
Ten ostatni gest wywołał
w Davidzie burzę uczuć, zaczęło mu wirować w głowie z emocj, a
jeszcze tak naprawdę niczego nie zrobili.
- Chodźmy do sypialni, tam
będzie wygodniej - szepnął, nie chcąc zakłócać tej intymnej
chwili zbyt głośnym mówieniem.
Travis po prostu skinął
głową i wstał z kanapy. Szybko przeczesał palcami włosy i
wygładził zmiętą już koszulę, zanim pociągnął drugiego
mężczyznę do siebie. Razem podążyli do sypialni, gdzie popchnął
go na miękką pościel.
Potem
zatracili się w pocałunkach i pieszczotach, a kiedy się ze sobą
połączyli, wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Liczyli się tylko oni, ich bliskość i ta niesamowita rozkosz.
Kiedy opadli zmęczeni na pościel, czuli się całkowicie
spełnieni.
Następnego dnia David obudził się na tyle wcześnie, że przez jakiś czas bezkarnie mógł przyglądać się śpiącemu obok mężczyźnie. Travis wyglądał na zrelaksowanego, a jego zazwyczaj ostre rysy we śnie się wygładziły, dzięki czemu wyglądał po prostu pięknie. Uśmiechnął się szeroko patrząc na swoje ciało oznaczone ich namiętnością. Ta noc była niesamowita. Ich pragnienie było oszałamiające, a spełnienie jakiego doznali i ta rozkosz, jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżył.
Ostrożnie wysunął się z pościeli i nie zawracając sobie głowy ubieraniem się poszedł do kuchni, by przygotować śniadanie.
Następnego dnia David obudził się na tyle wcześnie, że przez jakiś czas bezkarnie mógł przyglądać się śpiącemu obok mężczyźnie. Travis wyglądał na zrelaksowanego, a jego zazwyczaj ostre rysy we śnie się wygładziły, dzięki czemu wyglądał po prostu pięknie. Uśmiechnął się szeroko patrząc na swoje ciało oznaczone ich namiętnością. Ta noc była niesamowita. Ich pragnienie było oszałamiające, a spełnienie jakiego doznali i ta rozkosz, jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżył.
Ostrożnie wysunął się z pościeli i nie zawracając sobie głowy ubieraniem się poszedł do kuchni, by przygotować śniadanie.
- Dzień dobry. - Usłyszał
zachrypnięty głos, akurat gdy przewracał jajka na patelni. Całkiem
nagi i niczym nieskrępowany Travis wkroczył do kuchni, niemal od
razu przytulając się do jego pleców i całując w kark.
- Dzień dobry -
odpowiedział, nie przerywając tego co robił. Przysunął się do
Travisa, by czuć jego ciepłe ciało przy sobie. - Śniadanie zaraz
będzie gotowe, wyjmiesz talerze i sztućce? - zapytał, wskazując
mu gdzie były poszczególne rzeczy.
Kiedy wszystko było już
gotowe, usiedli razem przy stole. Śniadanie jedli w przyjemnej
ciszy, skupiając się na posiłku.
Travis zmywał właśnie
naczynia w zlewie, opowiadając jakąś anegdotkę z pracy, kiedy
rozległ się trzask zamykanych drzwi i radosny głos Ashtona:
- David, draniu, wstawaj,
obiecałeś, że pójdziemy razem do... - Ten zamarł nagle, stając
w kuchni i obserwując w pełnej okazałości wciąż nagiego Travisa
z talerzem w dłoni. David zerwał się z miejsca, chcąc zakryć
kochanka, ale poślizgnął się na mokrej podłodze i wywinął
popisowego orła, przewracając przy okazji jasnowłosego mężczyznę.
Po chwili konsternacji, Ashton otrząsnął się z szoku i odwrócił
na pięcie, zasłaniając oczy.
- Nic nie widziałem! -
wykrzyczał, kierując się w stronę salonu.
- Żyjesz? - wyszeptał
David, delikatnie gładząc policzek Travisa.
- Chyba tak - wysapał,
unosząc się na łokciach i tylko lekko się przy tym krzywiąc. -
To ja... pójdę się ubrać, a ty pogadaj z Ashem?
- Myślę, że ja też
powinienem się ubrać - zaśmiał się wstając i kierując się do
sypialni. Chwilę później, już w pełni ubrany pojawił się w
salonie. - Cześć Ash! - powiedział, śmiejąc się z jego
niekomfortowej postawy.
- Taak... - Ashton
odchrząknął. - Widzę, że noc się udała?
- Jak widzisz całkiem
dobrze, a nawet lepiej niż dobrze. - Uśmiechnął się szeroko.
- Nie chcę znać
szczegółów, widziałem już ostatecznie... DUŻO. - Pokręcił
głową. - Mam nadzieję, że dotrzymasz nam kroku. - Uśmiechnął
się nieco złośliwie i spojrzał na Travisa stojącego w progu. -
No, panowie, zbieramy się, czeka nas przyjemna wycieczka! - Zaśmiał
się na zsynchronizowany jęk od dwójki mężczyzn. - No co? Należy
mi się jakaś nagroda za uszczerbek na zdrowiu, prawda?
Zapowiadał się naprawdę
długi dzień.
koniec.
Fajne, ale jakoś się zawiesiłam na końcu, KONIEC nie będzie nic dalej?
OdpowiedzUsuńHej :)
UsuńCieszymy się, że opowiadanie się podobało i nie, nie będzie ciągu dalszego tego opowiadania. Mamy jednak nadzieję, że kolejne również Ci się spodobają.
Pozdrawiamy.
Bardzo fajne opowiadanie, czytało się lekko i przyjemnie ;)
OdpowiedzUsuńTylko ja już ciekawa co Ashton dla nich wymyślił a tutaj koniec o.O
Mam nadziej, że nie niedługo będę mogła przeczytać kolejne opowiadanie napisane przez was.
Pozdrawiam.
Hej :)
UsuńBardzo nam miło, że opowiadanie się podobało, też mamy nadzieję, że kolejne pojawi się znacznie szybciej :)
Pozdrawiamy
Opowiadanie bardzo mi się podobało. Co do akapitów to jak dostałam plik, to w nim też nie było akapitów w dialogach. Było tak jak się wkleiło na blogspot.
OdpowiedzUsuńcześć Luana, super, że opowiadanie Ci się podobało! :)
Usuńciekawa rzecz z tymi akapitami, bo u innych osób, którym wysłałam plik są normalnie, więc nie wiem o co chodzi ;/