czwartek, 2 marca 2017

Zgubiony-znaleziony

cześć, wracamy z nowym opowiadaniem :) trochę nam to zajęło, ale nic nie porzucamy, spokojnie. w zakładce "spis treści" zawsze możecie zobaczyć informację o postępie pisania :) wciąż poszukujemy bety. dodatkowo blogspot wycina połowę formatowania i nie pokazuje wcięć w tekście - wie ktoś jak to naprawić?
tymczasem miłego czytania!
_____
Wychodząc z uczelni, został na chwilę oślepiony przez słońce. Kiedy przyzwyczaił się już do słonecznego światła, z ulgą stwierdził, że pogoda jest idealna na spacer.
David Vess był wysokim, szczupłym mężczyzną o długich do pasa, lśniących czarnych włosach, szarych oczach i łagodnych rysach twarzy. Studiował zarządzanie, mając nadzieję, że w przyszłości zostanie managerem w jakiejś dużej firmie, na razie jednak musiał się jeszcze sporo nauczyć, by osiągnąć to czego pragnął.
Droga przez park była bardzo przyjemna, drzewa rozkwitły na dobre, ptaki radośnie wyśpiewywały swoje trele, natomiast wiatr cicho szumiał w koronach drzew.
W pewnej chwili usłyszał cichutkie popiskiwanie. Przyspieszył kroku, by sprawdzić co to za odgłos. Przy jednym z drzew siedział niewielki pies, wyglądał jak mała Lassie.
- Hej skarbie - powiedział miękko, ostrożnie głaszcząc puszyste futro zwierzaka. - Zgubiłeś się? Gdzie jest twój pan albo pani? - mówił, nadal gładząc psa po grzbiecie. - Wygląda na to, że zabiorę cie do domu, nie mogę cię tak zostawić, maleństwo - dodał łagodnie. Kiedy nie usłyszał warczenia, delikatnie wziął go na ręce i skierował się w stronę domu.
Cieszył się, że wynajmował mieszkanie sam, bo w przeciwnym razie pies mógłby okazać się problematyczny i to nie dla niego.
Postawił psa na podłodze w kuchni, a sam zajrzał do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Pokroił gotowanego kurczaka i wrzucił go do miseczki, a do drugiej nalał wodę i czekał. Pies zabrał się do jedzenia od razu. W międzyczasie sam zjadł szybki posiłek, po czym w towarzystwie psa przeniósł się do salonu. Cieszył się, że jest piątek, bo inaczej miałby kłopot, a w weekend będzie mógł zastanowić się co dalej. Z jednej strony chciał zatrzymać zwierzaka, z drugiej jednak wiedział, że ma właściciela, bo był zadbany, co było od razu widać choćby po lśniącym futrze.
Pies wskoczył na kanapę i od razu przytulił się do niego.
- Jesteś śliczny - powiedział drapiąc psa za uszami.

Travis rzucił klucze na niską komodę stojącą w korytarzu, zamykając za sobą drzwi. Zawiesił na wieszaku czarną, skórzaną kurtkę i rozejrzał się odrobinę zaskoczony. Wciąż w butach podążył do kuchni.
- Holly? - zapytał, widząc swoją siostrę nisko pochyloną nad blatem. Dziewczyna uniosła na niego zaczerwienione oczy. Płakała. - Stało się coś?
- Loonie - powiedziała. Jej głos upewnił go w tym, że rzeczywiście płakała.
- Co "Loonie"? - zapytał, nie rozumiejąc.
Blondynka wstała gwałtownie, odsuwając przy tym krzesło i z głośnym szlochem rzuciła się w ramiona brata.
- Bo-bo ja wyszłam dzisiaj z Loonie i-i ona się czegoś wystraszyła - wyszlochała. - Wysmyknęła mi się z obroży i uciekła i ja nie wiem, gdzie jest! Travis - jęknęła. - Co mam zrobić?
Mężczyzna westchnął. To dlatego ten mały puchacz nie witał go już w drzwiach.
- Szukałaś jej? - zapytał. Dziewczyna pokiwała głową.
- Nigdzie jej nie ma! A jeśli - nagle spojrzała z przestrachem na brata - coś jej się stało? - Łzy wezbrały w identycznych jak jego, niebieskich oczach.
- Spokojnie, Holly - wymamrotał, szukając rozwiązania. - Chodź, napiszemy kilka ogłoszeń i jeszcze dzisiaj rozwiesimy je w okolicy. Potem pójdziemy jeszcze raz do parku, może gdzieś tam na ciebie czeka, dobrze?
Dziewczyna pokiwała głową, pociągając nosem. Otarła oczy rękawem, ignorując wyciągniętą w jej stronę paczkę chusteczek. Travis uśmiechnął się niemrawo i podążył do salonu, gdzie ostatnio widział swojego laptopa. Wiedział, że siostra podąża za nim jak cień. Uruchomił komputer i razem zaczęli tworzyć ogłoszenia, by później rozkleić je w okolicy.
Po kilku godzinach wracali do domu wciąż z pustymi rękami, ale nadzieją, że ich puchata przyjaciółka jednak się odnajdzie.

David spędził bardzo miłe popołudnie z uroczym psem. Poszli razem na zakupy, podczas których zaopatrzył się w jedzenie dla psa i smycz oraz obrożę, by mógł chodzić z nim na spacery. Wiedział, że źle robi przywiązując się do niego, ale nie potrafił inaczej.
Wieczorem bawili się na dywanie w salonie, a potem pies spał przytulony do niego i za nic nie chciał zmienić miejsca swojego odpoczynku.
Następnego dnia wstał dość wcześnie, by wyjść z nim na krótki spacer. Wybrali się do parku, w którym go znalazł. Przechodząc obok jednego z drzew, zobaczył przyklejoną do niego kartkę. Zmieszczone na niej było zdjęcie psiaka z dużym, czerwonym napisem, głoszącym: "ZAGINĘŁA". Dalej, w opisie, podane były okoliczności i telefon, pod którym można było skontaktować się z właścicielem. Wszystko wskazywało na to, że nowa przyjaciółka Davida ma już swój dom, w którym za nią tęsknią. Spojrzał raz jeszcze na kartkę, po czym wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer właściciela psa. Po kilku sygnałach, w słuchawce odezwał się zachrypnięty, zdecydowanie zmęczony, choć młody, dziewczęcy głos.
- Słucham?
- Dzień dobry, nazywam się David Vess, przepraszam, że dzwonię o tak wczesnej porze, ale znalazłem pani psa i chciałbym go zwrócić - powiedział David.
- O boże, znalazł pan Loonie?! - zapiszczała dziewczyna. - Travis, znalazła się! - powiedziała wyraźnie do kogoś obok. - Kiedy mogę po nią przyjechać? Trav, podwieziesz mnie, prawda? - znowu zwróciła się do kogoś obok niej.
- Jestem w tej chwili w parku w pobliżu uniwersytetu, jeśli mieszka pani niedaleko mogę po prostu przyjść - powiedział.
- Tam właśnie się zgubiła! Mieszkam niedaleko, dwie przecznice od parku, wyślę panu adres smsem, dobrze?
- Oczywiście, będę za chwilę - dodał i zakończył rozmowę. Chwilę później otrzymał smsa z adresem domu właścicielki uroczej Loonie.
Zanim wszedł do budynku, zdjął smycz i wziął Loonie na ręce. Przytulił ją do siebie i wyszeptał:
- Widzisz maleńka, za chwilę będziesz już w domu. - Uśmiechnął się melancholijnie, po czym udał się pod właściwy adres. Chwile później, dzwonił już do drzwi.
Nie czekał długo, zanim te otworzyły się, ukazując średniego wzrostu blondynkę z włosami związanymi w kucyk.
- Loonie! - pisnęła na widok psa. Wyciągnęła do niego ręce, a psiak sam wskoczył jej w ramiona. - Nie wiem, jak panu dziękować - powiedziała, kiedy już wycałowała futrzaka. - Może wejdzie pan chociaż na herbatę? - zapytała.
Nagle pies wyrwał się z jej ramion i pobiegł przywitać szczupłego blondyna, który pojawił się w progu kuchni.
- Cześć łobuziaro – wyszeptał ten, kucając, by pogłaskać psa. - Widzisz - uniósł wzrok na dziewczynę - nawet Loonie się na tobie poznała. - Zaśmiał się.
- Travis! - warknęła, zaplatając ręce na piersi.
- No co? Pilnuj jej następnym razem - powiedział, wstając z kucek. - Tyle razy mówiłem, żebyś kupiła jej w końcu szelki, a nie obrożę. - Zgarnął z wieszaka kurtkę, przy okazji obrzucając mężczyznę spojrzeniem. - Dzień dobry - przywitał się. - To pan znalazł Loonie?
- Tak, znalazłem ją w parku, nie mogłem jej tak zostawić, dlatego zabrałem ją do siebie - powiedział, przypatrując się mężczyźnie.
- Dziękuję. - Uśmiechnął się i podał mu rękę. - Proszę, niech pan wejdzie, siostra poczęstuje pana ciastem. - Przesunął się trochę w bok i sięgnął z komody klucze.
- Wybierasz się gdzieś? - Holly wcięła się w ich rozmowę.
- Mówiłem ci wczoraj, że muszę iść na chwilę do pracy, byłaś tak roztrzęsiona, że tego nie zarejestrowałaś. - Westchnął. - Uważaj na siebie, nie chciałbym się później tłumaczyć rodzicom - powiedział jeszcze, nim zamknęły się za nim drzwi.
Dziewczyna prychnęła, zanim uśmiechnęła się do gościa.
- Jestem Holly - przedstawiła się. - Mam nadzieję, że lubi pan ciasto z wiśniami?
- David - powiedział, ściskając jej dłoń. - Uwielbiam wiśnie, tym bardziej ciasto z wiśniami. - Uśmiechnął się szeroko, kierując się do salonu.
- W takim razie zapraszam! - powiedziała radośnie i odwróciła się w stronę kuchni. Poszczekująca suczka pobiegła za nią. - Karmił ją pan? - spytała, wyciągając z lodówki ciasto i rozglądając się za nożem, by je pokroić.
- Proszę mów mi po imieniu. - Spojrzał na nią ciepło, po czym kontynuował. - Tak, karmiłem ją dzisiaj karmą z puszki, a wczoraj dałem jej gotowanego kurczaka zanim cokolwiek zdążyłem kupić, do tego oczywiście woda - dodał, siadając przy stole.
- Oh, więc nie jest głodna, świetnie! - Uśmiechnęła się i postawiła przed Davidem talerzyk z ciastem. - Zaraz zrobię herbatę - dodała, spoglądając na niego spod rzęs. Był taki przystojny! Mieszkając z bratem-gejem, przyzwyczaiła się, że większość chłopaków, z którymi przyjaźnił się Travis była kompletnie poza jej zasięgiem, ale przecież David nie był gejem! I nie wyglądał staro, na pewno nie był starszy niż jej brat. Zalała torebkę earl grey'a wodą i podsunęła kubek gościowi. Zaraz też usiadła naprzeciwko. - Mam nadzieję, że nie sprawiała pan... problemów? - poprawiła się.
- Absolutnie nie. - David wbił widelczyk w ciasto, po czym wsunął kawałek do ust. - Mmm, przepyszne - powiedział, kiedy przełknął wszystko. - Loonie jest cudowna, śliczna i urocza, jak mogłaby sprawiać jakiekolwiek problemy? - dodał, uśmiechając się znowu.
Holly zarumieniła się.
- Dziękuję. Travis wciąż na nią narzeka, ale wiem, że w głębi duszy ją kocha. To mój brat - zaznaczyła od razu. - Pracuje w jakiejś firmie komputerowej - dodała. - A ty? Czym się zajmujesz?
Kiedy Holly wspomniała imię jej brata, pomyślał, że facet jest niesamowicie przystojny - te jego dłuższe włosy, a te oczy niczym bezchmurne niebo, aż zadrżał myśląc o nim.
- Studiuję zarządzanie na uniwersytecie niedaleko parku, w którym znalazłem Loonie. A ty, co robisz na co dzień? - zapytał, przypatrując się jej kątem oka.
Ciekawe, na którym jest roku... - pomyślała.
- Jestem w klasie maturalnej - powiedziała zamiast tego. - Wiem, wciąż jestem młoda, ale w tym roku już kończę liceum i idę na studia! - pochwaliła się.
- Na jaki kierunek zamierzasz pójść? - spytał, autentycznie ciekaw jej zainteresowań.
- Myślałam nad dziennikarstwem, albo jakimś kierunkiem, gdzie będę mogła podróżować i poznawać nowych ludzi. Może mogłabym pisać artykuły do jakiejś gazety, albo - jeszcze lepiej - przeprowadzać wywiady z gwiazdami! - Zaśmiała się i pochyliła, by pogłaskać suczkę, wdrapującą się na jej kolana.
- Brzmi bardzo interesująco, wnioskuję więc, że masz sporo zainteresowań. Piszesz, lubisz podróże a i rozmowa z ludźmi nie jest dla ciebie żadnym problemem. Hmm, pisanie o tym co się widziało musi być niesamowite - powiedział, patrząc jak Loonie przytula się do dziewczyny i chwilę później zasypia na jej kolanach.
- Nie umiem usiedzieć w jednym miejscu - przyznała. - Nie rozumiem, jak Travisowi może wystarczyć projektowanie światów w komputerze, ja jednak wolę świat na zewnątrz. Nawet jeśli pada deszcz, a muszę wyjść z Loonie. Jeszcze kawałek ciasta? - spytała.
- Poproszę. Wiesz, ja mam czasami tak, że lubię być w domu w ciszy i spokoju, a innym razem tak mnie nosi, że nie mogę usiedzieć w jednym miejscu.
- I co wtedy robisz? Wychodzisz gdzieś ze znajomymi? Masz w ogóle jakieś hobby? - spytała, krojąc ciasto. Dołożyła mu kawałek, uważając, by nie obudzić psa na kolanach. - Jeśli chcesz herbaty, musisz zrobić sobie sam. Ja niestety nie wstanę.
- Ciasto w zupełności wystarczy - powiedział. - Tak, czasami wychodzę ze znajomymi, a co do hobby, to przede wszystkim kocham fotografię.
- O, fotografujesz? Ludzi, budynki, zwierzęta? - spytała zaciekawiona. - Przepraszam, nie znam się na tym.
- Wszystko, co tylko mi się spodoba, najbardziej jednak lubię fotografować otoczenie i ludzi, ponieważ niewiele wiem o budynkach, ale i one czasami przykuwają moją uwagę - mówił, patrząc na nią z błyszczącymi oczami.
- Jakbyś potrzebował kiedyś modelki do zdjęć, wiesz, gdzie szukać! - Zaśmiała się. - Pokażesz mi kiedyś swoje portfolio?
W tym momencie odezwał się jego telefon; był ciekaw, kto do niego napisał.
- Przepraszam na chwilę - powiedział, zaglądając do telefonu. Dostał wiadomość od Ashtona, swojego najlepszego przyjaciela. Przyjaźnili się od przedszkola i łączyła ich niezwykle silna więź.
Od Ashton:
"Hej Dave, żądam natychmiastowego spotkania, nie widzieliśmy się bardzo długo".
David uśmiechnął się ciepło, widzieli się wczoraj na uczelni, ale Ashton lubił wprowadzać odrobinę dramatu, co było bardzo zabawne. Odpisał mu, że spotkają się u niego za piętnaście minut i kazał mu przynieść jedzenie, bo jest głodny.
Spojrzał na Holly i powiedział:
- Muszę już iść, dziękuję za pyszną herbatę i ciasto.
- Oh. - Dziewczyna wyraźnie posmutniała, zaraz jednak rozpromieniła się. - Może jeszcze kiedyś zaproszę cię na ciasto. - Zamrugała zalotnie rzęsami. - Chcesz kawałek do domu?
- Jeśli to nie problem, bardzo chętnie, ciasto jest przepyszne - powiedział, wstając z miejsca i kierując się w stronę drzwi.
- Jasne! - Holly posłała mu uśmiech i zerwała się z miejsca. Podeszła do szafki po plastikowy pojemnik i już po chwili pojawiła się w przedpokoju. - Smacznego - powiedziała.
- Dziękuję. - Odebrał od dziewczyny ciasto. - Miło mi się z tobą rozmawiało - dodał jeszcze. - Do widzenia, Holly.
- Czeeść! - Pomachała mu ręką, zanim zamknęła za nim drzwi. Westchnęła, opierają się o nie i popatrzyła na machającą ogonem Loonie. - Przystojniak! - zapiszczała, schylając się i głaszcząc suczkę.

Piętnaście minut później, David był pod drzwiami do mieszkania, przy których czekał na niego Ashton. Kiedy go zobaczył, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Ashton był wysoki, dobrze zbudowany i całkiem dobrze umięśniony, miał długie czarne włosy i przenikliwe zielone oczy.
- Masz siedemdziesiąt trzy sekundy opóźnienia - poinformował, zaplatając ręce na piersi. - Co masz na swoje usprawiedliwienie?
David spojrzał na niego z rozbawieniem.
- Jedzenie masz? - zapytał, otwierając drzwi i wchodząc do środka.
Ashton wszedł zaraz za nim, stukając go przy okazji plastikową siatką.
- Wziąłem ci kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, może być? - spytał, odkładając styropianowe pudełka z ich obiadem na blat w kuchni. Wstawił wodę, wyciągnął z odpowiedniej szuflady widelce i podał jeden przyjacielowi. Widać było, że czuje się tu, jak u siebie w domu. David przygotował im herbatę, po czym usiadł naprzeciw towarzysza.
- Dzięki, kurczak jest idealny - powiedział, jedząc tak szybko, jakby nie jadł od tygodnia.
- Oho, to już wiem, czemu miałem przynieść jedzenie. - Ashton zaśmiał się, wbijając widelec w swój ryż. - Mmm, żarcie z tej knajpy jest najlepsze - wymamrotał z pełnymi ustami.
- Mmm - mruknął, upijając łyk gorącego napoju. Kiedy zaspokoił swój pierwszy głód odezwał się: - Wiesz, poznałem dzisiaj niesamowicie przystojnego faceta. Znalazłem psa i zaopiekowałem się nim, okazało się, że to jest pies dziewczyny, nawet miła, ale jej brat. - Spojrzał przed siebie z rozmarzeniem w oczach.
- O. - Ashton spojrzał na niego z zainteresowaniem. - Znalazłeś w końcu tego jedynego? - Wsadził do ust kawałek kurczaka. - Wiesz chociaż jak ma na imię? - zakpił przyjaźnie.
- Ma na imię Travis - powiedział, uśmiechając się lekko. Dokończył swoją porcję, wyrzucił opakowanie i wrócił do stołu by wypić herbatę.
- A coś więcej? - dopytywał, odchylając się na krześle i powoli kończąc swój posiłek.
- Jest podobnego do mnie wzrostu, szczupły, ma niebieskie oczy i dłuższe blond włosy, ma niesamowicie męskie rysy twarzy, wiem też, że pracuje w firmie komputerowej, ale co dokładnie robi, tego nie wiem - dodał, patrząc przed siebie.
- Dlatego jesteś taki nieobecny, hę? - Ashton trącił go łokciem w drodze do kosza na śmieci. - Nieźle cię wzięło, ale ciesze się, stary, wydaje się być w porządku... - Wrzucił do zlewu widelec. - Masz jego numer?
- Nie, tylko jego siostry - powiedział, wzdychając cicho. - Chodźmy do salonu. - Wstał od stołu i poszedł do pokoju, gdzie usiadł na kanapie.
- Jak to siostry? - powtórzył zdezorientowany Ashton. Podążył za przyjacielem i usiadł obok niego. Przygarnął go do siebie. - Opowiadaj.
David skorzystał z tego zaproszenia i wtulił się w ciepłe ciało przyjaciela.
- No siostry, siostry - powiedział, uśmiechając sie złośliwie. - To jej pies, a nie Travisa, to swój numer podała Holly. Sam widzisz, nie mam szans na rozmowę z nim, poza tym skąd mam wiedzieć, czy w ogóle jest gejem? - zapytał, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.
- Oh. - Ashton się zmartwił. - Myślałem, że z nim rozmawiałeś... Próbowałeś podpytać jego siostrę? - podsunął. - Jak ona tam miała... Holly?
- Powiedział mi tylko dzień dobry i zapytał, czy to ja znalazłem Loonie, a potem od razu wyszedł. Mówisz, że mam zapytać jego siostrę? Hm, to nie jest zły pomysł, musiałbym się z nią spotkać - powiedział, patrząc na Ashtona ze skupionym wyrazem twarzy.
- ...Kim jest Loonie? - spytał, patrząc podejrzliwie na przyjaciela.
- Loonie, to jest ten pies - powiedział David, zaczynając się głośno śmiać.
Ashton zamrugał i po chwili dołączył do przyjaciela.
- Przepraszam, pogubiłem się - powiedział, szturchając Davida. - Ale skoro twoim jedynym łącznikiem z Panem Idealnym jest ta dziewczyna, to musisz wyciągnąć od niej coś na temat brata. - Wzruszył ramionami.
- Nie bardzo mi się to podoba, wiesz, wciąganie w to jego siostry, ale skoro inaczej nie da się dotrzeć do Travisa, nie mam innego wyjścia - powiedział, układając się wygodniej w uścisku Asha. - A co u Ciebie? Wydarzyło się coś od wczoraj? - zapytał spoglądając na niego spod rzęs.
- Widziałem się z Annabelle. - Pochwalił się z uśmiechem. - Chyba coś z tego będzie. A ty zawsze możesz ją delikatnie podpytać, albo zażartować, że może jakiś miły pan przychodzi do jej brata, czy coś...
- Och, to wspaniale - powiedział, uśmiechając się szeroko. - Pasujecie do siebie więc trzymaj się jej - dodał jeszcze.
W tym momencie odezwał sie jego telefon. Kiedy odblokował ekran, zobaczył, że to wiadomość od siostry Travisa.
"Czeeeść! Studiujesz zarządzanie, więc chyba dobrze sobie radzisz z matmą, prawda? Znalazłbyś dla mnie chwilę? Trav kompletnie nie potrafi tłumaczyć!! ;/ ;c Jestem załamana!"
- Holly do mnie napisała, ma problem z matematyką, a Travis nie potrafi jej niczego wytłumaczyć, to dla mnie szansa! - David wibrował z podekscytowania. - Odpiszę jej od razu - powiedział, nie zwracając uwagi na to co robi Ashton. Ten wzruszył tylko ramionami.
- Ta, jasne, mną się nie przejmuj, zrobię nam jeszcze herbaty. - Wyszedł do kuchni.
"Cześć Holly, jasne, że mogę Ci pomóc, przyjdę do Ciebie, kiedy tylko masz czas." napisał i wysłał wiadomość.
Chwilę później otrzymał odpowiedź.
"Serio? Super!! Jesteś kochany! :3 Chcę dobrze zdać maturę i bardzo mi na tym zależy, a Trav w ogóle mi nie pomaga!! Mam wolne wieczory, kiedy najbardziej by Ci pasowało? Dostosuje się."
"W tygodniu mogę w poniedziałki i środy o 18, a w weekendy, w sobotę np. o 12, może być?"
"Sobota o 11? O 12 jest powtórka serialu, który uwielbiam! :P"
"W porządku, czy chcesz zacząć już od dzisiaj np. o 15?"
"MÓGŁBYŚ? :) SUPER!! Nie muszę prosić Travisa, znowu wrócił nabzdyczony z pracy ;/"
David uśmiechnął się pod nosem i odpisał.
"Jasne, w takim razie do zobaczenia o 15."
Odłożył telefon i spojrzał z uśmiechem na Ashtona.
- Och, idę o 15 do Holly uczyć ją matematyki, a z tego co mi napisała Travis jest w domu. - Przysunął się do przyjaciela i znowu się do niego przytulił. - Jak to dobrze, że lubisz się tulić - powiedział radośnie.
Ashton roześmiał się i poczochrał włosy towarzysza.
- Nie przyzwyczajaj się! Spróbuj wyciągnąć coś z jego siostry, to będziesz mógł tulić się do woli do swojego ideału. Chyba będzie wiedziała kogo woli sprowadzać do domu jej brat.
- Och. - Westchnął, patrząc na przyjaciela. - Masz rację, spróbuję od niej coś dzisiaj wyciągnąć, a to, że jest gadatliwa tylko mi w tym pomoże - powiedział, dopijając swoją herbatę. - Nie chcę cię wyganiać, ale muszę się przygotować do tych nieszczęsnych korepetycji.
- Więc miałem przynieść tylko jedzenie? - zapytał z udawanym wyrzutem łapiąc się za serce i odpychając Davida. - Zobaczysz, zapamiętam to! - Pogroził mu palcem, wstając z kanapy. - Widzimy się w poniedziałek na wykładach? - zapytał, będąc już przy drzwiach wyjściowych. Kiedy otrzymał potwierdzenie, dodał: - Daj znać, co z Panem Jedynym. - Uśmiechnął się i wyszedł.

David posprzątał mieszkanie i punktualnie o piętnastej zadzwonił do drzwi mieszkania Holly i Travisa. Otworzyła mu uśmiechnięta dziewczyna.
- Cześć! - powiedziała radośnie, przy akompaniamencie psiego poszczekiwania. - Wejdź, zaraz zrobię herbaty. Loonie, cicho!
- Cześć - powiedział, uśmiechając się i wchodząc do środka. - Loonie! - zawołał, a kiedy pies przybiegł do niego, wziął ją na ręce i przytulił do siebie. - Cześć maleńka - powiedział miękko, głaszcząc jej puszyste futerko. Postawił ją delikatnie, po czym swoje kroki skierował do kuchni gdzie Holly przygotowywała herbatę. - Na początek zrobię Ci test, żeby sprawdzić twój poziom i zobaczyć, co trzeba będzie powtórzyć - powiedział, siadając przy kuchennym stole.
Holly sapnęła, stawiając przed nim herbatę.
- Uh, no dobrze, ale ostrzegam, że Travis - zaakcentowała, widząc, że mężczyzna wchodzi do kuchni - niczego mnie nie nauczył.
- Z pustego i Salomon nie naleje - odparł ten, wzruszając ramionami i wyciągając z lodówki sok. - Oh, to pan - powiedział, marszcząc brwi, gdy jego wzrok padł na gościa siostry.
- Tak, David zgodził się pomagać mi z matematyką - pochwaliła się Holly.
Travis nieudolnie ukrył śmiech w kaszlnięciu.
- Powodzenia. - Zasalutował i obrócił się na pięcie.
- Uhh, nie cierpię go - wymamrotała dziewczyna, kierując się w stronę swojego pokoju i nawet nie sprawdzając, czy David podąża za nią.

David tymczasem zerkał na wychodzącego mężczyznę; facet był niesamowicie gorący. W jego oczach i twarzy było coś magnetycznego, co nie pozwalało przejść obok niego obojętnie. Po chwili ocknął się i podążył za Holly do jej pokoju.
- Dlaczego nie cierpisz swojego brata? - zapytał, starając się nie brzmieć jakby tylko Travis interesował go najbardziej. Było to oczywiście prawdą, ale tego dziewczyna nie musiała wiedzieć, a przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Traktuje mnie jak gówniarę! - poskarżyła się, siadając przy biurku. - Bo on nigdy nie popełniał błędów - wymamrotała, skubiąc róg podręcznika.
- Może po prostu troszczy się o ciebie - powiedział łagodnie.
Holly wzruszyła po prostu ramionami.
- Masz dla mnie ten test? - spytała.
- Oczywiście - podał jej kartkę, a sam zajął się piciem herbaty. Dwadzieścia minut później powiedział: - No pokaż, co tam wyrzeźbiłaś.
Dziewczyna podała mu test.
- Strasznie skomplikowane przykłady dałeś - poskarżyła się.
- A co się stało, że Twój brat wrócił zły z pracy? - zapytał, jednocześnie zaczynając sprawdzać jej test.
- Nie wiem dokładnie, ale pokłócił się o coś z gościem, z którym tworzą jakiś tam nowy projekt. Normalnie mój brat zawsze zajmował się ważniejszymi rzeczami dla firmy, ale szef zatrudnił swojego siostrzeńca i teraz ma mu pomagać. Nie zgadzają się i jakoś tak wychodzi.
Zdecydowanie, Travis miał rację, zdolności matematyczne jego siostry były, delikatnie rzecz ujmując, nie najlepsze.
- No cóż - powiedział, patrząc w skupieniu na test. - Czeka nas sporo pracy.
Holly zdmuchnęła kosmyk włosów z twarzy.
- To od czego zaczynamy? - spytała, niezniechęcona.

Dwie godziny później David czuł się tak, jakby ktoś wyssał z niego całą energię. Bolała go głowa i myślał, że zwariuje. Tłumaczenie Holly to była jakaś tragedia, kiedy wydawało się, że dziewczyna już zrozumiała, za chwilę popełniała te same błędy; na szczęście warknięcie, żeby się skupiła, podziałało i można było cokolwiek z nią zrobić, bo w przeciwnym wypadku chyba by oszalał.
- Dobra, na dzisiaj koniec! - powiedział, wstając i przeciągając się. Jego kości wydały nieprzyjemne dla ucha chrupnięcie, ale ten ruch spowodował, że poczuł się trochę lepiej.
- Pamiętaj o zadaniach do zrobienia, spotykamy się w poniedziałek o 18 - powiedział, wychodząc z jej pokoju.
Holly szybko zerwała się z miejsca i złapała go za łokieć.
- Może napijesz się jeszcze herbaty? I zjesz kawałek ciasta? - zaproponowała. - W końcu tyle ze mną siedziałeś nad tą matmą...
- Chętnie, ale jeśli to nie kłopot napiłbym się kawy - powiedział, kiedy kierowali się w stronę kuchni. Kiedy przechodzili obok salonu, kątem oka David zobaczył, że Travis rozmawia z kimś przez telefon. Pomyślał wtedy, że dobrze się składa, że salon połączony jest z kuchnią, bo dzięki temu usłyszy rozmowę, a mina Travisa nie wróżyła niczego dobrego.
- Mówię ci, ten dzieciak kompletnie nie wie, co robi! - Travis podniósł głos, nerwowo krążąc po salonie. - Ponoć jest na ostatnim roku zarządzania, a nie potrafi zrobić prostej analizy rynku! - Chwilę słuchał swojego rozmówcy. - Nie pójdę z tym do szefa, bo to jego siostrzeniec, gówniarz się wybroni. - Westchnął, znowu przerywając na chwilę. - Czas ucieka, a ja muszę mieć tę analizę, bo nie zdążę ze swoją robotą, a wtedy już na pewno pożegnam się z pracą. Nie wiem Lou, dam ci znać jutro, ok? Uhum... Dobra, jasne. Ok, to cześć!
David z nieukrywanym zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie Travisa. Nagle jego energia wróciła do niego niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki.
Chwilę później w kuchni pojawił się zirytowany Travis.
- Przepraszam - zwrócił się do niego David. - Usłyszałem pana rozmowę i mogę pomóc zrobić tą analizę rynku i to od razu, tylko potrzebuję duży kubek mocnej kawy z mlekiem. - Uśmiechnął się szeroko, patrząc wyczekująco na mężczyznę.
Travis przyglądał mu się przez chwile podejrzliwie.
- Potrafi pan to zrobić? - spytał z powątpiewaniem. Zaraz jednak złapał ostre spojrzenie siostry i potarł zmęczonym gestem czoło. - Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć.
- Nie ma sprawy - powiedział, uśmiechając się. - Rozumiem pana ostrożność i mogę pokazać to, co robimy na studiach, a robiliśmy analizy rynku i to nie jedną - dodał.
- Gówniarz też ponoć miał to na studiach - burknął, mając na myśli siostrzeńca swojego szefa. Ostrożnie przysiadł na krześle, patrząc na Davida. - Potrafiłby pan przeprowadzić badania eksploracyjne w oparciu o badanie marki i z uwzględnieniem kanałów dystrybucji?
- Oczywiście, że tak. Zajmie mi to trochę czasu, ale dzisiaj to zrobię. Najpierw jednak, proszę mówić mi po imieniu, David - powiedział, wyciągając rękę w kierunku mężczyzny.
Ten uścisnął ją z oszczędnym, ale szczerym uśmiechem.
- Travis. Hols, mogę pożyczyć na trochę twojego korepetytora? - spytał.
Kiedy ich dłonie się zetknęły, przez ciało Davida przebiegł przyjemny dreszcz.
- Jasne - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się delikatnie.
- Czy masz dokumentację potrzebną do analizy? - zapytał David, kiedy zmierzali do salonu.
- Tak, wszystkie papiery są przygotowane od dawna. - Wskazał na teczkę leżącą na stole, zanim otworzył laptopa. Podsunął go w stronę gościa. - Działaj.
Kilkanaście minut później do salonu weszła Holly z talerzem pełnym kolorowych, różnorodnych kanapek i wielkim kubkiem kawy, który postawiła przed Davidem.
- Zaraz przyniosę cukier - dodała radośnie, okręcając kosmyk włosów na palcu.
- Dziękuję Holly, kochana jesteś - rzekł David, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co właściwie mówi.
Dziewczyna zarumieniła się, chichocząc niezręcznie. Ten chłopak był niesamowity! Nie traktował jej jak małolaty, był miły i taaaki przystojny! Niemal w podskokach wyszła do kuchni, odprowadzana uważnym spojrzeniem brata.
Czarnowłosy otworzył teczkę i zagłębił się w czytanie dokumentacji, od czasu do czasu jedząc kanapki i pijąc kawę. Pracowało im się dobrze, co jakiś czas wymieniali się uwagami na temat powstającej analizy.
- Skończone! - ogłosił triumfalnie David, zapisując ukończony dokument w pliku. - A jeśli chcesz, żeby szef pozbył się tego idioty, to daj mu przed prezentacją tylko analizę bez moich komentarzy, będzie miał wtedy problem - dodał, uśmiechając się złośliwie.
Travis roześmiał się.
- Tak zrobię, na pewno będzie zachwycony! Dziękuję, w końcu będę mógł dokończyć swoją robotę, a nie niańczyć tego dzieciaka. Zaraz upływa termin, a ja jestem w samym środku tego całego bałaganu. - Westchnął. - Cieszę się, że pomagasz Holly, ja teraz zupełnie nie mam na nic czasu.
- Nie ma sprawy, jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy, daj mi znać. Co do Holly, jest bardzo miła i trudno jej nie pomóc - dodał jeszcze, uśmiechając się lekko.
Jego telefon wybrał sobie ten moment, by oznajmić mu, że dostał nową wiadomość.
"Od Ashton: Jak tam randka z Travisem?”
Odłożył telefon postanawiając, że później zadzwoni do przyjaciela.
- Jest już dość późno, pójdę do domu. - David wstał i przeciągnął się, dopiero teraz poczuł jak mocno jest zmęczony.
- Oh, jasne. - Travis wstał i odprowadził gościa do drzwi. - Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Spróbuję się jakoś odwdzięczyć. - Uśmiechnął się kątem ust. - Przyjechałeś samochodem?
- Nie, nie mam samochodu. - Chłopak potarł oczy, bo zaczynały go boleć ze zmęczenia.
- To chodź, odwiozę cię - powiedział, sięgając po kluczyki i rozglądając się po ciasnym przedpokoju w poszukiwaniu kurtki.
Gość podał mu ją, uśmiechając się ciepło.
- Och, nie wiem, czy dotarłbym do domu, tak więc absolutnie nie odmówię.
Kiedy wyszli na dwór, Davida orzeźwiło chłodne powietrze.
- Zimno - wymamrotał Travis, kluczykiem odblokowując drzwi od samochodu. Szybko do niego wsiadł i włączył ogrzewanie. - Gdzie mieszkasz? - spytał, patrząc na mężczyznę obok.
- Mieszkam na Sheridan Lane - odpowiedział, odwzajemniając spojrzenie Travisa.
Jechali w komfortowej ciszy. Szarookiemu było tak ciepło, miękko i wygodnie, że prawie zasnął, na szczęście chwilę później zatrzymali się pod budynkiem, w którym mieszkał.
- Dziękuję za podwiezienie - powiedział cicho, wychodząc z samochodu.
- Nie ma sprawy, dziękuję za pomoc z tą analizą. Dam ją młodemu przed samą konferencją. - Zaśmiał się nieco złośliwie.
- Bardzo dobrze, będzie zabawnie, a dzięki temu wszystkie zasługi przypadną tobie. No, to cześć - dodał jeszcze uśmiechając się lekko. Po chwili skierował się w stronę budynku.
Będąc już w domu, napisał do Ashtona, że ma jutro przyjść do niego na obiad, to wszystko mu opowie. Po szybkim prysznicu poszedł od razu spać.
Travis natomiast przyłapał się na tym, że podczas drogi powrotnej, myślał o szarych oczach. Potrząsnął głową, wchodząc do mieszkania. Już w progu powitała go Holly z zaplecionymi na piersi rękami.
- I co? Mówiłam, że nie jest żadnym psychopatą! - powiedziała tryumfalnie.
- To, że mi pomógł, jeszcze o niczym nie świadczy - oznajmił, głaszcząc Loonie za uchem. - Idziesz z nią? - Po otrzymaniu twierdzącego kiwnięcia, zostawił siostrę samą sobie i poszedł pod prysznic. Był zmęczony i chciał już iść spać.

Następnego dnia David obudził się kilka minut po dziesiątej, przez jakiś czas leżał w łóżku rozpamiętując wczorajszy wieczór. Miał nadzieję, że Travis poprosi go jeszcze w najbliższym czasie o pomoc, a potem on zaprosi go na randkę, pod warunkiem, że ten jest oczywiście gejem.
Po jakimś czasie wstał wreszcie i zaczął sprzątać mieszkanie, a potem wybrał się na zakupy, by zrobić ten nieszczęsny obiad. Zdecydował się na przygotowanie spaghetti, bo nie wymagało od niego ani inwencji ani dużej ilości czasu spędzonego na gotowaniu.
Punktualnie o czternastej zadzwonił dzwonek do drzwi.
Ashton stanął na palcach, zaglądając przyjacielowi ponad ramieniem do wnętrza domu. Trącił go zabawnie, przechodząc obok i rzucając swój plecak na podłogę w korytarzu.
- Liczyłem, że otworzy mi twoja randka w bokserkach, czuję się rozczarowany – poinformował go, moszcząc się na kuchennym stołku. Zaniuchał. - Co dobrego gotujesz? Pachnie obłędnie.
- Też się cieszę, że cię widzę, Ash - powiedział, śmiejąc się cicho. - Gotuję spaghetti, nic nadzwyczajnego, a co do randki, długo nią chyba jeszcze nie będzie, nie wiem nawet czy jest gejem. Wyjmij talerze i sztućce - powiedział rozkazująco. Efekt psuły iskry rozbawienia tańczące w jego oczach.
Przyjaciel westchnął, zsuwając się z siedzenia.
- Czuję się wykorzystywany! - poskarżył się, ale sięgnął do odpowiedniej szafki. Lata przyjaźni sprawiały, że żaden z nich nie obrażał się na zabawne docinki i głupie żarty. - Zaproś go kiedyś na obiad, będzie twój, jak tylko poczuje ten zapach - dodał nadal rozbawiony. - Próbowałeś podpytać jego siostrę?
- Jego siostra niewiele mi wczoraj o nim opowiedziała, bardziej żaliła się, że traktuje ją jak dziecko, ale jak miałem już od nich wychodzić po tych korepetycjach, to usłyszałem rozmowę Travisa, w której mówił, że w pracy ma problemy, bo jego szef zatrudnił swojego siostrzeńca, który nic nie umie mimo, że studiuje albo studiował zarządzanie. Nie umiał przeprowadzić badania eksploracyjnego w oparciu o badanie marki i z uwzględnieniem kanałów dystrybucji, wyobrażasz sobie?
- Co? - Ashton zamarł z talerzem w ręku. - Jak on to zrobił, przecież tego uczą na pierwszym roku, a później klepią przy każdej możliwej okazji. - Potrząsnął głową. Jak udało mu się prześlizgnąć? Ktoś robił te analizy za niego?
- Najwyraźniej tak. Też byłem w szoku, natomiast moja pomoc się przydała, bo zrobiłem Travisowi tą analizę wraz z komentarzami i powiedziałem mu, żeby nie dawał wszystkiego temu idiocie przed prezentacją. To go z pewnością pogrąży. - Zaśmiał się złośliwie.
- Oh, ty niedobry! - Ashton również się roześmiał. - Żeby tylko nie pociągnął za sobą tego twojego przystojniaka, skoro miał się dzieciakiem opiekować. - Oparł się o stół. - Ale skoro wczoraj mu pomagałeś, to masz chociaż jego numer, czy coś?
- Nie, nie mam jego numeru, nie wiedziałem jak go o to poprosić - dodał, nie patrząc na Ashtona.
Nałożył im porcję spaghetti, po czym zabrali się za posiłek. Ash od razu wpakował sobie pełny widelec do ust, mrucząc z zadowoleniem.
- Pyszne - wymamrotał z pełnymi ustami, głośno mlaskając. - A spróbuj może zahaczyć o tego dzieciaka? Wiesz, na zasadzie: "to jest mój numer, dzwoń, jakbyś potrzebował pomocy z jakąś analizą, czy coś" - podjął, gdy już przełknął. - I z rozbawieniem dodaj, że mógłby ci podać swój, bo nie odbierasz połączeń od nieznajomych numerów.
- Dzięki - powiedział, wpychając sobie jedzenie do ust. - Jeśli chodzi o jego numer, pomyślę, może w przyszłym tygodniu zapytam o prezentację i wtedy o tym wspomnę.
- Jasne, ważne, że masz już jakiś punkt zaczepienia. A ta dziewczyna? Molly? Jak ci idą korepetycje z nią?
- Holly, nie Molly. - David zaczął się niekontrolowanie śmiać.
- Oh, cokolwiek. - Ash uśmiechnął się pod nosem.
Kiedy zjedli obiad, David wyjął na talerz ich ulubione babeczki z budyniem, przygotował im herbatę i z takim wyposażeniem przenieśli się na salonową kanapę.
- Jak spotkanie z Anabelle? - zapytał, przypatrując się przyjacielowi.
Ten od razu się rozpromienił.
- Wspaniale! Zjedliśmy obiad, a później przeszliśmy się promenadą. Spotkaliśmy nawet Crystal, była wręcz zielona z zazdrości! - Zachichotał, niczym nastolatka. - Jest zupełnie inna, niż wszystkie dziewczyny, jakie znam i... Zaraz, zaraz, mieliśmy rozmawiać o tobie! - wytknął.
- No przecież rozmawialiśmy. - David popatrzył na niego przez chwilę. - Teraz możemy porozmawiać o tobie - dodał jeszcze, uśmiechając się lekko.
- U mnie na razie nie ma o czym mówić. - Westchnął trochę rozczarowany. Wziął sobie z talerza babeczkę i przyglądał się jej w zamyśleniu. Myślałeś już co będziesz robić po studiach?
- Nie będę oryginalny, kiedy ci powiem, że chciałbym pracować w zawodzie, ale gdzie konkretnie, to nie wiem. A ty, masz już jakieś plany? - zapytał, ciekaw jego odpowiedzi.
- Cóż, nie wiem do końca jak to będzie - zastrzegł od razu - ale Anabelle wspominała, że chciałaby pracować w wielkim mieście... I tak się nad tym zastanawiałem... W końcu wynająć coś razem jest łatwiej i taniej. - Wzruszył ramionami. - Zobaczymy, jak wyjdzie, tak? - Spojrzał na niego, niepewny, jak zareaguje.
- Wiesz, z bardzo egoistycznych powodów wolałbym oczywiście żebyś został tutaj, ale chcę również żebyś był szczęśliwy, robił to, co lubisz i przede wszystkim był tam, gdzie ci będzie najlepiej - powiedział, uśmiechając się do niego ciepło. Na dowód swoich słów przytulił się do niego, tak jak to miał w zwyczaju.
Ash westchnął z ulgą i przygarnął przyjaciela do siebie.
- Dzięki. Ten Travis jest szczęściarzem, że zainteresował się nim taki facet, jak ty, naprawdę.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że uda mi się go przekonać, że tak jest. - Zaśmiał się cicho David.
- Inaczej nie byłbyś moim przyjacielem. - Puścił mu oczko i sięgnął po pilota. Miał zamiar spędzić z długowłosym prawdziwy, męski wieczór.

W kolejny poniedziałek Travis wrócił do domu uśmiechnięty i zadowolony z życia. Jednak jego dobry humor ulotnił się, gdy tylko otworzył drzwi. Z uniesionymi brwiami i zaplecionymi na piersi rękami obserwował swoją siostrę.
- Wychodzisz gdzieś? - spytał z powątpiewaniem.
Holly zaśmiała się, odrzucając na plecy długi warkocz z wplecioną w niego wstążką.
- Nie, przecież David pomaga mi z matmą.
- I to dla niego założyłaś bluzkę z największym dekoltem, jaki miałaś? - spytał cierpko, rzucając kurtkę na wieszak.
- Nie musisz być zazdrosny! - fuknęła. - Nie musisz mnie niańczyć, nie jestem dzieckiem!
- Ja chcę tylko...
Kłótnię przerwał im dzwonek do drzwi. Travis westchnął.
- Po prostu uważaj na siebie, tak? - spytał jeszcze, ale widząc mordercze spojrzenie dziewczyny, westchnął jeszcze raz i poszedł po swojego laptopa, żeby trochę popracować.
- Cześć Holly - powiedział David, uśmiechając się do dziewczyny.
- Czeeeść! Wchodź, zapraszam! Loonie, proszę cię, nie skacz!
- Hej maleńka. - David ostrożnie wziął Loonie na ręce i zaczął ją głaskać. - Jak się czujesz? - mówił do niej, uśmiechając się delikatnie. Odstawił ją na podłogę, po czym skierował się za Holly do kuchni, w której zastali też Travisa. Siedział przy laptopie, zawzięcie stukając w klawiaturę. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego, jednak David postanowił zapytać go o ich wspólną pracę.
- Cześć Travis - odezwał się cicho. - Jak poszła prezentacja? - zapytał.
- Cześć - powiedział neutralnie, nie podnosząc wzroku znad ekranu. - Dzieciak nie był w stanie się połapać, a szef zaprosił go na rozmowę.
- Herbaty? Zrobiłam ciasto z wiśniami! - Do rozmowy wcięła się Holly.
- Nie dzięki, Hols, mam dużo pracy.
Davida zdziwiła obojętność Travisa, ale udawał, że niczego nie widzi.
- To dobrze, może dzieciak sie wreszcie ogarnie, ale widzę, że jesteś zajęty, więc nie będę ci już przeszkadzał. Holly, ja poproszę mocną kawę, mam sporo nauki więc mi się bardzo przyda - powiedział przyglądając się jak przygotowuje ciasto i kawę dla niego.
Kiedy znaleźli się już w jej pokoju, nie mógł powstrzymać się, by nie zapytać.
- Co się stało twojemu bratu, czemu jest taki wkurzony? - spytał, wiedząc, że jego ciekawość kiedyś go naprawdę zgubi.
Holly prychnęła i usiadła w fotelu.
- Eh, nie wiem o co mu chodzi. Uważa, że nosze zbyt wyzywające ubrania. - Bezwiednie skubała róg podręcznika. - Jest gorszy, niż rodzice, za bardzo chce mnie kontrolować - poskarżyła się.
- Może powinien znaleźć sobie dziewczynę, to skupi uwagę na niej a nie na tobie - wypalił, zanim tak naprawdę zastanowił się, co mówi.
Blondynka popatrzyła na niego, mrugając niemądrze, po czym roześmiała się.
- Dziewczynę? - Popatrzyła na niego z powątpiewaniem. - Mój braciszek jest gejem odkąd pamiętam, ale z takim charakterem, nie dziwię się, że jest sam. Kto by chciał być z takim despotą?
Długowłosy nie był pruderyjny, naprawdę nie był, ale obrazy jakie pojawiły się w jego głowie, kiedy pomyślał o dominującym Travisie spowodowały, że zarumienił się, jakby nigdy nie uprawiał seksu.
- Hm, to zmienia postać rzeczy - rzekł niewyraźnie, skupiając uwagę na wypiciu kilku łyków kawy. Musiał się koniecznie uspokoić, niemniej jednak wiadomość była naprawdę dobra.
- Tak - przyznała Holly, patrząc na niego spod rzęs. - A ty? - spytała niepewnie, spuszczając wzrok na podręcznik na swoich kolanach.
- Co ja? - zapytał, nie wiedząc, o czym mówi.
- Nooo, masz kogoś?
- Nie, nie mam nikogo. Holly! - Spojrzał na nią ostrzegawczo. - Matematyka czeka. Pokaż, co tam narzeźbiłaś w zadaniach.
- Oh, tak, już pokazuję. - Poderwała się z miejsca i rzuciła na poszukiwanie kartek z ostatniego tygodnia. Położyła je na biurku przed Davidem. - Przepraszam - mruknęła.
- Spokojnie, nic się nie stało. - Uśmiechnął się uspokajająco, delikatnie dotykając jej dłoni.
Przeglądając rozwiązane przez dziewczynę zadania, znalazł kilka błędów, ale było ich mniej, niż się spodziewał. Najwyraźniej się starała, co mu się spodobało.
- Zadania są zrobione całkiem nieźle, masz kilka błędów, ale jeśli jeszcze raz dobrze się w nie wczytasz, jestem pewien, że od razu je wyłapiesz. Spróbuj zrobić to teraz - dodał, zabierając się do jedzenia ciasta z wiśniami.
Dziewczyna jęknęła cierpiętniczo i popatrzyła na zadanie.
- Wydaje mi się, że zrobiłam je dobrze. Możesz mi chociaż powiedzieć, czy to błąd w obliczeniach, czy coś innego?
- Błędy obliczeniowe - odpowiedział tylko, chcąc aby skupiła się na zadaniach.
Okazało się, że kiedy jej wskazał, co trzeba znaleźć, zrobiła to bez problemów. Spędzili nad matematyką dłużej niż planował David, a to dlatego, że Holly wyjątkowo trudno przyswajała sobie wiedzę.
- Koniec na dzisiaj - ogłosił, prostując się na krześle.
Holly westchnęła.
- Rany, w życiu nie zdam tej matmy. Może jeszcze kawy? Albo herbaty?
- Niestety muszę już iść, mam sporo nauki, bo mam w tym tygodniu ogromne kolokwium, ale oczywiście w środę będę - powiedział, wstając z krzesła i zaczynając zbierać swoje rzeczy do torby. - Dzisiaj nie daję ci żadnych zadań, bo pewnie masz dużo innej nauki, ale w środę i na weekend dostaniesz. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Dobrze, tym razem postaram się je zrobić poprawnie. - Zasalutowała zabawnie i obciągnęła bluzkę w dół. - Odprowadzę cię! - powiedziała już zbiegając po schodach. Zignorowała spojrzenie brata i zatrzymała się w korytarzu.
- W takim razie trzymaj się Holly i do zobaczenia w środę - powiedział, otwierając drzwi i wychodząc z ich mieszkania.
Z ulgą przywitał chłodne powietrze muskające jego odsłoniętą skórę. Holly była miła, ale było coś w niej bardzo przytłaczającego i męczącego. Miał wrażenie, że coś mu umyka, ale nie potrafił stwierdzić co. Postanowił napisać do przyjaciela.
Do: Ashton
"Hej, uczysz się sam, czy chcesz przyjść do mnie?"
"Będę za dwadzieścia minut, o ile masz coś do żarcia. Jestem z Anabelle, mamy notatki!"
"Oczywiście, że mam, wpadajcie" - Napisał i wysłał wiadomość.
Pogratulował sobie przewidywalności i tego, że wcześniej zrobił porządne zakupy, a w lodówce miał zupę i zapiekankę.
Dwadzieścia minut później zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Cześć - powiedział, gdy zobaczył ich w progu. - Wchodźcie, a ja idę do kuchni, bo muszę wyjąć zapiekankę z piekarnika - dodał, uśmiechając się szeroko.
- Wspaniale, konam z głodu! Ash jak zwykle ma pustą lodówkę. - Niziutka brunetka westchnęła, odkładając na szafkę torebkę i zdejmując płaszcz. - Dav, uczyłeś się już coś, czy jak zwykle ratuję wam tyłki? - spytała, kiedy zajęła miejsce na krześle.
- Cześć An. - David uścisnął ją szybko. - Jak na razie kochana, to ja ratuję twój żołądek. - Zaśmiał się cicho, stawiając na stole talerze z zupą. - Jedzcie biedaki. - Zachichotał, patrząc, jak od razu zabierają się za jedzenie.
- Mmm, nie dziwię się, że Ash stołuje się u ciebie! - Szturchnęła go w bok, uśmiechając się ciepło. - Szkoda, że jesteś gejem. - Westchnęła cicho i zachichotała na ciche "ej!", ze strony Ashtona.
- On ma już swojego księcia - burknął ten, patrząc w swój talerz.
- Tak? Oh, Dav i nie chwalisz się?! - zapytała z wyrzutem. - Kto to, znam go?
- A taka byłaś przed chwilą głodna.
- Po prostu interesuje się życiem uczuciowym mojego przyjaciela. To jak, Dav?
- Uwielbiam was - westchnął z rozczuleniem szarooki, przyglądając się parze. - An, jedz spokojnie, a ja opowiem ci o Travisie. Jest bratem Holly, której pies się zgubił i którym się zaopiekowałem. Potem zobaczyłem ich ogłoszenie, więc oczywiście psa oddałem. W ramach rewanżu Holly zaprosiła mnie na herbatę i ciasto, potem jak już byłem w domu, napisała do mnie smsa z prośbą o udzielenie jej korepetycji z matematyki, no i spotkaliśmy się już dwa razy. Co do jej brata. - Na jego twarz wpłynął rozmarzony uśmiech. - Jest niesamowicie przystojny, podobnego wzrostu co ja, ma piękne niebieskie oczy, dłuższe blond włosy i męskie, wyraźne rysy twarzy. Dzisiaj też dowiedziałem się, ze jest gejem - powiedział podekscytowany.
Anabelle pisnęła radośnie.
- Oh, Dav, to wspaniale! Powiedział ci? Jesteś pewien, że Travis jest singlem? - pytała. - Nie chcę, żebyś później miał złamane serce - powiedziała, opiekuńczo kładąc dłoń na jego ramieniu. - A ta jego siostra?
- Dowiedziałem się tego od jego siostry. Ostatnio pomagałem Travisowi przeprowadzić badania eksploracyjne w oparciu o badanie marki i z uwzględnieniem kanałów dystrybucji, bo siostrzeniec szefa, który miał to zrobić, mimo że studiuje zarządzanie, nie potrafił tego, no i dzisiaj zapytałem go o prezentację jak poszła i był dla mnie taki, hm obojętny, ostrożny, sam nie wiem czemu. Jego siostra bardzo koncentruje swoją uwagę na mnie, niewiele więcej o niej wiem - powiedział. - Coś mi umyka, tylko nie wiem co. - Przetarł twarz dłońmi, po chwili wracając do jedzenia.
- Oh... - Anabelle przez chwilę mieszała łyżką w swojej zupie. - A czy ona wie, że jesteś gejem? - spytała ostrożnie.
- Nie, a co to ma dorzeczy? - zapytał, odstawiając talerz po zupie do zlewu i sięgając do piekarnika, by wyjąć zapiekankę.
Dziewczyna posłana niepewne spojrzenie Ashtonowi i kontynuowała:
- Dav... Jesteś przystojnym mężczyzną... Nie pomyślałeś o tym, że jej się po prostu podobasz? - dodała cicho.
David zamarł, patrząc na nią rozszerzonymi w szoku oczami.
- Och boże, w ogóle o tym nie pomyślałem - jęknął. - Co ja mam zrobić? - wyszeptał, patrząc na nich błagalnie. Przerażała go myśl, że Holly mogłaby się w nim zakochać.
- Hej, hej, spokojnie! - Anabelle wstała, by przytulić roztrzęsionego chłopaka. - Musisz jej jak najszybciej powiedzieć, że nie jesteś zainteresowany - mówiła cierpliwie. - Im dłużej pozwolisz temu trwać, tym gorzej będzie.
Czarnowłosy mężczyzna odetchnął, kiedy poczuł oplatające go ramiona Anabelle.
- Dziękuję - wyszeptał w jej włosy. - Ale lepiej się odsuń, bo Ashton mnie zabije - powiedział, starając się uśmiechnąć. - Powiem jej we środę na kolejnych korepetycjach, tylko jak to zrobić, co jej dokładnie powiedzieć?
- Ash wie, że dziewczyny uwielbiają gejów. - Dziewczyna machnęła ręką, uśmiechając się. Usiadła na krześle obok. - Jeśli znowu będzie się przymilać, powiedz jej, że nie ma na co liczyć, bo nie szukasz związku. A jeśli zaprzeczy, że to nie było jej celem, możesz odetchnąć z ulgą - poradziła.
- Nie dotknie jej to? - spytał Ashton.
- Pewnie tak. - Wzruszyła ramionami. - Ale im dłużej Dav będzie w to brnąć, tym gorzej może się to skończyć. Szczególnie, że Travis jest jej bratem...
- Jeszcze raz dziękuję An. Ash trzymaj się jej, bo to skarb. - Puścił mu oczko, patrząc z zadowoleniem jak na twarzy jego przyjaciela wykwita szkarłatny rumieniec.
Anabelle roześmiała się i poklepała udo Davida.
- Dobra chłopaki, miło się rozmawiało, ale bierzmy się do pracy, bo coś czuję, że uwalimy to kolokwium.
Spędzili cały wieczór ucząc się do egzaminu, co się opłaciło, bo wszyscy zaliczyli go całkiem dobrze.

W środowe popołudnie, punktualnie o osiemnastej, David zadzwonił do drzwi mieszkania Travisa i jego siostry. Nie minęło kilka chwil, a otworzyła mu uśmiechnięta blondynka, która od razu rzuciła mu się w ramiona.
- Dav, cześć, tęskniłam!
Ciemnowłosy mężczyzna nie odwzajemnił uścisku, odsunął od siebie dziewczynę i powiedział:
- Musimy porozmawiać Holly! - Jego twarz była ściągnięta, oczy patrzyły na nią poważnie, czaiła się też w nich nuta złości, którą starał się stłumić, ale nie wyszło mu to za bardzo.
Cieszył się, że podzielił się swoimi obawami z Anabelle, bo gdyby tego nie zrobił, zupełnie nie wiedziałby, jak powinien zachować się w tej sytuacji.
Holly natychmiast spoważniała.
- Coś się stało? - spytała, przygryzając wargę. Nerwowo nawinęła na palec kosmyk włosów.
Przez chwilę miał ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć, że zachowuje się jak małolata, ale ona przecież nią była. Westchnął cicho.
- Może gdzieś usiądziemy? - zapytał, a kiedy skinęła głową, poszli do kuchni. Gdy siedzieli już przy stole, odezwał się ponownie. - Nie wiem dlaczego i na jakiej podstawie, bo nie dałem ci do tego żadnych powodów, ale zachowujesz się tak, jakbyśmy byli co najmniej parą z dwuletnim stażem związku.
Nie miał ochoty na subtelności, może i dziewczyna była miła, ale dzisiaj swoim zachowaniem przekroczyła granice jego cierpliwości.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, jestem po prostu miła - burknęła urażona.
- Czy każdemu obcemu mężczyźnie rzucasz się w ramiona mówiąc, że się za nim stęskniłaś? - zapytał, nie mogąc powstrzymać się od złośliwości. - Nie, nie oczekuję od ciebie odpowiedzi - mówił już spokojniej. - Znamy się kilka dni, a twoje zachowanie jest niewłaściwe. Zresztą Holly, nie jestem zainteresowany ani tobą, ani żadną inną kobietą. Jestem gejem - powiedział, patrząc jej prosto w oczy.
- C-co? - zapytała głupio. Jej oczy wypełniły się łzami.
- Dobrze usłyszałaś, jestem gejem - powiedział raz jeszcze. Przez chwilę korciło go, by powiedzieć, że jeśli już jest kimś zainteresowany, to jest nim Travis, ale postanowił to przemilczeć. Zrobiło mu się jej nawet trochę żal.
Nagle Holly zerwała się z siedzenia i pobiegła na górę. Zdezorientowana Loonie podeszła do Davida i trąciła nosem jego dłoń.

Mężczyzna nie był zadowolony z rozwoju tej całej sytuacji, nic nie mógł z tym jednak zrobić. Wstał z fotela i wyszedł z mieszkania wiedząc, że prawdopodobnie nigdy tu już nie wróci. Myśl, że nie zobaczy już Travisa spowodowała, że poczuł jak jego serce zaciska się z bólu. Był wściekły, ze zauroczył się kimś u kogo nie ma żadnych szans, zwłaszcza teraz, kiedy jego siostra prawdopodobnie zrzuci całą winę na niego.
Wracając do domu napisał smsa do przyjaciela.
Do: Ashton
"Powiedziałem Holly, że jestem gejem". Wysłał wiadomość, po czym schował telefon do kieszeni.
W domu mimo, że na dworze było całkiem ciepło, położył się pod kocem, bo było mu bardzo zimno.
"Potrzebujesz wsparcia, stary?" - Dostał w odpowiedzi od Ashtona.
"Tak." - odpowiedział mu i otulił się ciaśniej miękkim kocem.

Travis z niemałym zdziwieniem zauważył, że drzwi od domu są otwarte. Wszedł do środka i rozejrzał się niepewnie, na razie ignorując poszczekującego psa.
- Holly?! - zawołał, pospiesznie zdejmując płaszcz i po kolei sprawdzając pomieszczenia. Odetchnął z ulgą, kiedy znalazł ją w jej pokoju, płaczącą, z twarzą wtuloną w poduszkę. Usiadł obok niej na łóżku i położył dłoń na jej plecach. - Hols? Hej, siostrzyczko, co się stało?
Ta nie odpowiedziała od razu. Pozwoliła się przytulić i dopiero po chwili odpowiedziała.
- N-nie jest-t mną zaintere-esowany! - wydusiła.
Travis westchnął, kołysząc ją w ramionach. Wiedział, po prostu wiedział, że to nie skończy się dobrze! Wyszeptał kilka uspokajających słów, zostając z nią, dopóki nie usnęła. Dopiero wtedy przykrył ją kocem, ucałował w czoło i pozwolił Loonie zwinąć się w kłębek na jej łóżku. Dobrze, że znał adres Davida, bo zamierzał złożyć mu wizytę.
Szarooki leżał przykryty kocem, próbując się nie rozsypać, zanim przyjdzie Ashton. Jakiś czas później usłyszał dzwonek do drzwi. Ktoś się bardzo niecierpliwił, bo zadzwonił kilka razy pod rząd. Wstał niechętnie i poszedł otworzyć. Kiedy to zrobił, od razu tego pożałował, ponieważ na progu stał nie kto inny jak Travis. Nie żeby go się nie spodziewał, ale teraz był bardzo podatny na zranienie i patrząc na jego twarz bał się tej wizyty, ponieważ nie wiedział, co się stanie i jak to się wszystko potoczy.
- Cześć David - wysyczał zimno, niemal przepychając się do środka. - Chyba mamy parę spraw do omówienia. Wiesz może, dlaczego po powrocie do domu zastałem moją siostrę płaczącą w poduszkę?
- Kiedy przyszedłem na dzisiejsze korepetycje, to twoja siostra od progu rzuciła mi się na szyję, mówiąc jak bardzo się za mną stęskniła. Uważasz, że to normalne? Bo ja nie. W ogóle jej nie znam, w tej sytuacji powiedziałem, że nie jestem nią zainteresowany, bo jestem gejem - powiedział ostro, choć wcale nie czuł się pewnie, czując na sobie wściekłe spojrzenie Travisa.
- Oh, więc zwodziłeś ją tyle czasu, by ostatecznie wymigać się starą jak świat wymówką?! Co z ciebie za facet?!
David zamarł. Jak ten dupek mógł zarzucić mu coś takiego?
- Nie zwodziłem twojej siostry, nigdy nie dałem ani jednego sygnału, że jestem nią zainteresowany, naprawdę chciałem jej pomóc. Wiesz po co też do was przychodziłem? Spodobałeś mi się i chciałem, chciałem zaprosić cię na randkę, ale teraz to nie ma już żadnego znaczenia. Wynoś się stąd i nigdy tu nie wracaj! - wysyczał patrząc na niego z mieszanką zawodu i bólu w oczach.
Travis prychnął.
- A skąd w ogóle pomysł, że mógłbym być zainteresowany? Miałem poczuć się zobowiązany za pomoc w tej analizie?!
Słowa Travisa ugodziły go niczym sztylet wbity prosto w serce. Cała złość wyparowała z niego w jednej chwili, a na jej miejscu została tylko pustka.
- Nie. Ja. Oczywiście, że nie - mówił drżącym głosem. Rzadko kiedy poddawał się jakimkolwiek emocjom, ale teraz w jego oczach pojawiły się łzy, bo było mu bardzo przykro, że ktoś tak go osądził, mimo, że nie zrobił niczego złego. - Ja. Ja przepraszam - wyszeptał, nie mogąc powstrzymać spływających mu po twarzy łez.
Travis westchnął z rosnącą irytacją. Owszem, przyszedł do niego w sprawie swojej siostry, ale nie był przygotowany na łzy w tych pięknych, szarych oczach. Zaklął szpetnie i już otwierał usta, kiedy ponownie rozległ się dzwonek do drzwi.
Czarnowłosy jak w transie przeszedł obok jasnowłosego, po czym otworzył drzwi. Wystarczyło jedno spojrzenie na twarz Davida, by Ashton zorientował się, że coś jest nie tak. Przygarnął go w ramiona i dopiero wtedy zauważył Travisa.
- Jeśli on płacze przez Ciebie, to przysięgam, że ci nie daruję - zastrzegł od razu.
Blondyn całkiem go zignorował.
- Nie zbliżaj się więcej do mojej siostry - powiedział tylko zanim wyszedł, trzaskając drzwiami.
- To był on? - spytał Ashton po chwili ciszy.
- T.Tak - powiedział płaczliwie, mocniej wtulając się w bezpieczne ramiona przyjaciela.
- Czego chciał? - spytał szorstko. - Chodź, usiądziemy. - Pociągnął go za rękę na kanapę w salonie.
David streścił mu to co wydarzyło się kilka minut temu.
- Sam widzisz, nic z tego nie będzie - powiedział ze smutkiem. - Dziękuję, że przyszedłeś - dodał, ponownie wtulając się w jego ramiona.
Ashton został u niego do czasu aż szarooki się uspokoił i zapewnił go, że czuje się już lepiej, dopiero wtedy wrócił do domu.
Kiedy leżał już w łóżku, David zastanawiał się, co jest z nim nie tak, że w sprawach uczuciowych tak kiepsko mu się układa. Zasnął, ale jego sen nie był spokojny i nie przyniósł mu upragnionego spokoju i ukojenia.

Travis wrócił do domu dopiero kilka godzin później. Większość tego czasu jeździł bez celu po mieście, próbując uspokoić myśli. Wizyta u Davida nie przyniosła mu spodziewanego ukojenia, a zrodziła jeszcze więcej wątpliwości. Czy to możliwe, żeby Holly sama wymyśliła sobie jego zainteresowanie? Owszem, była jeszcze młodziutka i momentami infantylna, ale chyba nie mogła się aż tak pomylić? Westchnął ciężko, wchodząc po schodach do mieszkania. Widocznie czekała go jeszcze jedna rozmowa z siostrą, na którą nie miał zupełnie siły. Sądząc po ciszy w środku, ona również. Widocznie wciąż spała, zmęczona płaczem. Zabrał jeszcze kręcącego się pod nogami psa na spacer, a potem, leżąc już w łóżku, zastanawiał się jak przeprowadzić rozmowę z Holly. Jemu też noc nie przyniosła upragnionego spokoju i ukojenia.

Następnego dnia David wcale nie czuł się lepiej. Z tego wszystkiego nie poszedł na zajęcia. Nie chciał tych wszystkich spojrzeń i pytań co się stało. Cały poranek przeleżał w łóżku, a kiedy wstał, to snuł się po mieszkaniu, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić.
Travis wyszedł z pracy wcześniej. Był zmęczony, a czekała go jeszcze rozmowa z siostrą. Odetchnął, kiedy zobaczył ją przy kuchennym stole.
- Hols, zrobisz mi kawy? - poprosił, odwieszając kurtkę. Kiedy dziewczyna skinęła głową, dodał: - Chciałbym z tobą porozmawiać. - Ta w milczeniu zabrała się do pracy. Cisza przeciągała się nawet wtedy, gdy wylądował przed nim kubek mocnej, czarnej kawy. - Hols? Jak to naprawdę było?
Blondynka przed nim naciągnęła sweter bardziej na dłonie.
- Jesteś zły? - spytała cicho.
- Nie Holly, nie jestem, martwię się tylko - zapewnił ją.
- Bo... on mi się naprawdę spodobał, Trav - jęknęła, zakrywając twarz dłońmi. - I myślałam, że ja mu też... A on... po prostu był miły. Powinnam go przeprosić, prawda? - Zerknęła na brata.
- Tak, chyba powinnaś. - Po chwili konsternacji, dodał jeszcze: - Ja również.
- Ty? Dlaczego?
- Myślałem, że złamał ci serce... Byłem u niego wczoraj, powiedział, że tak naprawdę chciał się umówić ze mną, a ja powiedziałem mu kilka przykrych słów. Kazał mi się wynosić.
- Oh, Trav, tak mi przykro!
- Nie martw się, Mała, nie ten, to inny, tak? - Uśmiechnął się blado, przytulając ją do siebie.

Popołudniu kiedy David skubał kawałek tosta, bo tak naprawdę wcale nie był głodny, ktoś zadzwonił do jego drzwi. Na progu stał nieco zaskoczony Ashton i wyłamująca sobie palce Holly.
- Cześć - powiedziała niepewnie, unikając jego wzroku.
Ashton natomiast przeszedł obok nich.
- Martwiłem się, stary. - Poklepał go po ramieniu. - Będę w kuchni - poinformował ich.
David był zaskoczony, że Holly przyszła do jego mieszkania.
Czego ona ode mnie chce? - Zastanawiał się, przyglądając się jej ostrożnie.
- Cześć Holly - odezwał się niepewnie. - Wejdź - powiedział po chwili.
Przechodząc obok lustra w korytarzu przez chwilę zobaczył swoje odbicie i trochę się przeraził. Był blady, miał podkrążone oczy, a jego włosy zawsze starannie uczesane były zmierzwione i wyglądały koszmarnie.
Kiedy weszli do salonu, dłonią wskazał jej kanapę, sam natomiast usiadł w fotelu.
- O co chodzi Holly? - zapytał cicho, nie patrząc jej w oczy.
Dziewczyna wyłamywała sobie palce, przez chwilę milcząc.
- Chciałabym... przeprosić. Ta sytuacja... całe to nieporozumienie... było z mojej winy. A potem nagięłam prawdę, rozmawiając z Travisem i... cóż. Przepraszam. Zachowałam się dziecinnie.
Na wzmiankę o Travisie przez jego twarz przebiegł skurcz bólu, a oczy zaczęły go piec. Był teraz bardzo wrażliwy, co bardzo go irytowało.
- Jest mi przykro, że mnie tak potraktowaliście ty i twój brat. Zwłaszcza, że niczego złego nie zrobiłem - westchnął ciężko. - Cóż, mam nadzieję, że w przyszłości lepiej ulokujesz własne uczucia - dodał jeszcze.
Holly przełknęła ślinę, obserwując cień przemykający po twarzy Davida. Jeśli ona nie mogła go mieć, to chociaż Travis!
- Travis... Powiedziałam mu, że było trochę inaczej i... po prostu się zdenerwował. Nie miał niczego złego na myśli.
- W porządku, dziękuję za wyjaśnienia - powiedział czarnowłosy. To niczego nie zmieniało, bo słowa Travisa ciągle dźwięczały mu w głowie, poza tym to jego siostra o tym mówiła, nie Travis, a to było chyba jeszcze gorsze.
- Jeszcze raz przepraszam. - Kiedy David już się nie odezwał, zapytała: - Czy... mogę jeszcze na Ciebie liczyć w sprawie korepetycji? Dzięki tobie w końcu zrozumiałam matmę! - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Przykro mi Holly, ale nie, twój brat wyraźnie powiedział, żebym nie zbliżał się do ciebie. Ja nie chciałbym mu się jeszcze bardziej narazić - powiedział cicho.
Ależ jestem żałosny! - pomyślał z irytacją.
- Oh, nie przejmuj się nim! Chciał mnie po prostu chronić. Proszę!
- Nie, ja decyzji nie zmienię - odparł tak stanowczo, jak tylko potrafił.
- I nic na to nie wpłynie? - spytała jeszcze z nadzieją, ale widząc wzrok mężczyzny odpuściła. - Uhm, pójdę już - powiedziała, wstając z kanapy.
Kiedy za dziewczyną zamknęły się drzwi, z kuchni wychylił się Ashton.
- Chyba nie jestem na bieżąco... Chodź, opowiesz mi przy jedzeniu, zrobiłem jajecznicę.

- Jesteś kretynem! - krzyknęła Holly, kiedy tylko weszła do domu. Travis podniósł wzrok znad ekranu monitora, ciekaw, o co chodzi siostrze. - Coś ty mu naopowiadał?! - pytała, jednocześnie starając się zdjąć buty i pogłaskać Loonie.
- Tylko tyle, ile wywnioskowałem z twojego zachowania. Holly, proszę, usiądź.
- Nie będę siadać! Kazałeś mu się do mnie nie zbliżać! Jak mogłeś?!
- Hej, jeszcze wczoraj byłaś wściekła! Myślałem, że złamał ci serce. - Wstał, zamykając laptopa. Zaplótł ręce na piersi.
- Idź go przeprosić!
- Co?
- Bez niego moja matura stoi pod znakiem zapytania, a powiedział, że kazałeś mu się do mnie nie zbliżać, masz to odwołać!
- Co?!
- Travis, ja wiem. Po prostu idź go przeprosić.
- Ale...
- Idź - przerwała mu. - Nie wyrzuci cię, jest na to zbyt dobry.

Takim właśnie sposobem, od ponad dwudziestu minut stał pod drzwiami mieszkania Davida, rozważając wszystkie za i przeciw i zastanawiając się, czy zapukać, czy jednak wracać. Myśl o wściekłej Holly witającej go w drzwiach sprawiła, że w końcu jednak nacisnął dzwonek.
Niech się dzieje, co chce - pomyślał.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich David, który na jego widok zmarszczył gniewnie brwi.
- Co ty tu robisz? - zapytał, nie bawiąc się w uprzejmości.
Travis cofnął się na jego gniewny ton, ale w duchu przyznał mu rację - zasłużył sobie. Nieco bezradnie przebiegł palcami po włosach, mocniej pociągając za przydługą, jasną grzywkę.
- Uh, chciałem... porozmawiać? - wydusił, czując jak zalewa go wstyd.
David przyjrzał się uważniej mężczyźnie i tak, zdecydowanie miał zbyt miękkie serce, bo jego zachowanie spowodowało, że nie potrafił zamknąć mu drzwi przed nosem. W zasadzie to tego nie chciał.
- Wejdź! - Powiedział, patrząc na niego uważnie. Kiedy zdjął kurtkę i buty, David zaprowadził go do salonu. Tam usiedli na kanapie. - O co chodzi? - zapytał, patrząc na niego wyczekująco.
- O moją siostrę. A właściwie o to, co powiedziała. Albo raczej czego nie powiedziała - zaplątał się, po czym westchnął. - Po prostu Holly dała mi do zrozumienia, że ją zwodziłeś, a potem złamałeś jej serce. Jak mogłeś zauważyć, mieszka tylko ze mną i jestem dość... opiekuńczy w stosunku do niej. Jak źle to brzmi?
Po tym co usłyszał od brata Holly, był w stanie go trochę zrozumieć. Nie sprawiło to jednak, że wszystko, co powiedział mu tamten poszło w niepamięć.
- Raczej jesteś nadopiekuńczy - powiedział cicho. - Nie ochronisz ją przed wszystkim i wszystkimi.
Travis zaśmiał się, chociaż nie było w tym ani odrobiny radości.
- Wiem. - Wzruszył ramionami. - Holly uparła się, że chce zasmakować życia w "wielkim mieście", - palcami zrobił w powietrzu cudzysłów - znalazła tu dobre liceum i zamiast zostać z rodzicami, wzięła Loonie ze sobą i przyjechała do mnie. Nie mam jej tego za złe, jest moją siostrą i kocham ją, ale czuję się za nią odpowiedzialny. Nie chcę, żeby coś jej się stało. Nie umiałbym potem spojrzeć w oczy rodzicom.
- Myślę, że jeśli będziecie ze sobą rozmawiać, to unikniecie wielu niepotrzebnych problemów. Napijesz się czegoś? - zapytał nagle.
- Ciężko było z nią porozmawiać, kiedy płakała w mój tors, a jedyne, co mogła z siebie wydusić to szloch - stwierdził z przekąsem, po czym uniósł na Davida nieco zaskoczone spojrzenie. - Kawy? Jeśli to nie problem.
- Żaden - powiedział, wstając i przechodząc do kuchni. Po kilku minutach wrócił z tacą, na której stały dwa kubki kawy, cukier, mleko oraz talerz z ciastkami. - Miałem na myśli rozmowę nie tylko w tej konkretnej sytuacji, ale w ogóle, to naprawdę jest ważne. Częstuj się - powiedział, uśmiechając się lekko. Wiedział, że nie powinien mu tak szybko wybaczyć, ale głupie serce miało inne plany i nie mógł i nie chciał nic na to poradzić.
Jasnowłosy posłał mu niepewny uśmiech i sięgnął po ciastko.
- Staram się z nią rozmawiać, ale czasami to nie jest proste. Nie zastąpię jej rodziców, poza tym nigdy nie interesowały mnie kobiety i ciężko mi zrozumieć pewne zachowania.
- No tak, to może być rzeczywiście trudne. A Holly nie ma przyjaciół? - zapytał.
- Oczywiście, że ma - prychnął. - Sam byłem zaskoczony, że porzuciła dla waszych korepetycji swoje grono znajomych. Teraz już wiem dlaczego... - Pokręcił głową. - Przepraszam, nie chciałem, żeby tak wyszło.
Mam stanowczo zbyt miękkie serce - pomyślał David z przekąsem.
- Przeprosiny przyjęte! - powiedział, patrząc mu prosto w oczy.
Travis zamarł, krztusząc się ciastkiem, które właśnie gryzł. Przełknął, ocierając łzy z kącików oczu.
- Co? Nie jesteś zły? - spytał dla pewności.
- Nie, nie jestem. - David zaśmiał się cicho, patrząc na jego wyraz twarzy.
- Nie śmiej się! - Szturchnął go łokciem. Zapatrzył się na zmarszczki w kącikach oczu chłopaka i nerwowo oblizał wargi. - Bardzo dobra kawa - rzucił pozornie bez związku. - Znam jedno miejsce, gdzie jest równie dobra... Może wybierzesz się tam ze mną?
Szarooki zamarł, a jego serce gwałtownie przyspieszyło słysząc słowa mężczyzny.
- A są tam ciasta i inne słodycze? - zapytał, patrząc na niego niewinnie.
- Mają wyśmienitą szarlotkę. - Oblizał usta, w napięciu czekając na odpowiedź.
- Mmm, szarlotkę mówisz. - Podążył wzrokiem za językiem Travisa i aż gorąco mu się zrobiło na ten widok. - Z przyjemnością się tam z tobą wybiorę. Kiedy masz czas? - zapytał, postanawiając działać od razu.
Uśmiech rozjaśnił twarz jasnowłosego.
- Możemy jechać teraz, w ramach oczyszczenia atmosfery, ale mogę też podjechać po ciebie, powiedzmy jutro, żeby dać ci szansę zrobienia się na bóstwo. - Przesunął niepewnie palcami po wierzchu jego dłoni. - Nie, żebyś potrzebował! - zastrzegł od razu. - Albo... obie wersje?
David zapatrzył się na Travisa. Jego uśmiech był piękny, a jego oczy wyglądały jak bezchmurne niebo.
- Możemy jechać teraz, daj mi tylko chwilę dobrze? - powiedział, wstając pospiesznie i wychodząc z salonu. W łazience wyszczotkował swoje włosy ciesząc się, że mimo wszystko umył je dzisiaj. Kiedy spojrzał w lustro, zobaczył, że wyglądają naprawdę dobrze.
Po chwili wrócił do salonu. - To co, możemy jechać? - rzekł radośnie.
Travis otaksował go wzrokiem i z uznaniem pokiwał głową. Podobał mu się, nie tylko z wyglądu, ale też charakteru. Wstał z kanapy, kradnąc jeszcze jedno ciastko. Uśmiechnął się niewinnie i ruszył do przedpokoju, wygrzebując z kieszeni kluczyki od samochodu.

Kawiarnia okazała się niezwykle przytulnym miejscem. Stoliki ustawione były tak, by dać gościom choć trochę prywatności. W lokalu dominowały ciepłe kolory, a w powietrzu unosił się zapach kawy i słodkości, które kusiły swoim wyglądem by je zjeść. Mężczyźni wybrali stolik z lewej, trochę na uboczu, tuż obok rozłożystej, zielonej rośliny. Travis podał mu kartę.
- Na co masz ochotę? - spytał, przeglądając spis.
- Może espresso i zachwalaną przez ciebie szarlotkę - powiedział, uśmiechając się ciepło.
- Ale nie będziesz mieć do mnie pretensji, kiedy nie dorówna twoim wypiekom? - spytał żartobliwie, rozglądając się za kelnerką. Wkrótce potem siedzieli naprzeciwko siebie i czekali na swoje zamówienia.
Travis nie bardzo wiedział, jak zacząć rozmowę, więc tylko przyglądał się towarzyszowi, chłonąc szczegóły jego wygląu i próbując je zapamiętać. Był wysoki i miał długie, wyglądające na niesamowicie miękkie, czarne włosy. Jasnowłosy westchnął cicho, mając ochotę zatopić w nich palce i sprawdzić, czy rzeczywiści sa tak delikatne, na jakie wyglądają.
David, widząc niepewność niebieskookiego, odezwał się:
- Jak poszła ta prezentacja w pracy? Mam nadzieję, że twój szef dowiedział się, że to ty musiałeś wszystko zrobić - dodał.
- Poszła wspaniale! - Rozjaśnił się od razu. - Dzieciak zbłaźnił się niesamowicie, nie wiedząc kompletnie nic o wykresach, które stworzyłeś. Szef był wściekły, wyszedł razem z nim z sali konferencyjnej, każąc mi dokończyć prezentację. Dobrze, że zapisałeś mi swoje uwagi na marginesach, bo też nie wiedziałbym o czym mówię. - Roześmiał się. W tym momencie podeszła do nich kelnerka z zamówieniami. Travis poczekał, aż oddali się, życząc im smacznego, po czym kontynuował z wyraźną satysfakcją w głosie. - Od tamtej pory dzieciaka nie widziałem.
- Och, bardzo sie cieszę, że wszystko tak dobrze się udało, a najważniejsze, że ten dzieciak już tam nie pracuje i ty możesz robić to co do tej pory. - Jego oczy lśniły radością, kiedy patrzył na Travisa. Upił łyk kawy, po czym wbił widelczyk w szarlotkę. - Mmm, pyszne - zamruczał, oblizując wargi.
Jasnowłosy przesadnie odetchnął z ulgą, przykładając dłoń o klatki piersiowej.
- Kamień z serca! - Zaśmiał się, biorąc filiżankę ze swoim frappe. - Więc... Powiesz mi o sobie coś więcej?
- Jestem jedynakiem, moi rodzice są dość zapracowani, więc nie mieli problemu kiedy postanowiłem przenieść się tutaj. Poza studiami lubię robić zdjęcia zarówno otoczeniu jak i ludziom, lubię wycieczki rowerowe, czasami piszę artykuły do uczelnianej gazety o wydarzeniach kulturalnych - powiedział z zakłopotaniem, bawiąc się swoimi palcami. Wydawał się sobie taki nudny i pospolity. - A ty, co lubisz robić w wolnym czasie? - spytał, patrząc na niego z ciekawością.
- Czym można się interesować po grafice komputerowej? - spytał. - Lubię być zorientowany w nowinkach technologicznych i trochę grzebię w elektronice. - Wzruszył ramionami. - Czasami siadam do jakiejś gry, dlatego zawsze mam ze sobą swojego laptopa. Ale to nie znaczy, że siedzę cały czas w domu.
David ostrożnie położył swoją dłoń na jego i ścisnął ją uspokajająco.
- Grafik komputerowy to wymagający zawód, jestem jednak pewien, ze lubisz słuchać muzyki czy czytać książki - powiedział cicho, patrząc na niego łagodnie. Delikatnie gładził jego dłoń, podświadomie czując, że tamten tego potrzebuje.
Travis odetchnął uspokojony i pokiwał głową.
- Wieczór z książką też brzmi nieźle. Mam w piwnicy rower, na studiach często jeździliśmy ze znajomymi. - Zerknął na niego.
- Masz rower? - Jego oczy zalśniły z ekscytacji. - Musimy koniecznie wybrać się gdzieś razem.
- Gdzieś - podkreślił - miałem. Jeśli udasz się ze mną do piwnicy na poszukiwania, to bardzo chętnie gdzieś się z tobą wybiorę. Są tu w okolicy jakieś fajne miejsca? Coś szczególnie warte zobaczenia, gdzie nie dotrze się samochodem?
- Niedaleko stąd są średniowieczne ruiny, jest tam też wieża strażnicza, poza tym jest kilka leśnych szlaków z naprawdę pięknymi widokami - powiedział, uśmiechając się delikatnie.
- Wieża strażnicza brzmi świetnie! Ciekawe, czy to część jakiegoś zamku... Chętnie się tam z tobą wybiorę, pooddycham trochę świeżym powietrzem, bo Holly wciąż narzeka, że siedzę w domu - zajęczał.
- To super! Jesteśmy umówieni - oświadczył z entuzjazmem. - Ale to dopiero jak zdam wszystkie egzaminy, a zostało mi ich jeszcze trochę - westchnął ciężko.
- Coś trudnego? - spytał, oblizując pianę ze swojej kawy nad górną wargą. - Ile ci ich jeszcze zostało?
- Zostały mi trzy egzaminy, statystyka opisowa, prawo gospodarcze i rachunkowość finansowa. Są nie tyle trudne, co jest bardzo dużo materiału do opanowania, choć akurat statystyki opisowej serdecznie nie znoszę - powiedział, uśmiechając się do niego. - Ach, powiedz swojej siostrze, że w środę ma być przygotowana na korepetycje.
- Statystyki też nie znosiłem, pamiętam do tej pory! - Zaśmiał się razem z nim. - Ale może ci z czymś pomóc, nie wiem, przepytać, albo porobić fiszki? Zmotywować buziakiem za każdą dobrą odpowiedź? - zażartował. - Więc nie rezygnujesz z dokształcania jej? Podziwiam cię, ja nie mam cierpliwości...
- Och, motywacja w postaci pocałunku za każdą dobrą odpowiedź, mmm, brzmi niezwykle kusząco. - David oblizał sugestywnie wargi, patrząc Travisowi prosto w oczy. - Co do Holly, cóż, niełatwo się ją uczy, ale teraz powinno być lepiej. Kiedy nie będzie wodzić za mną oczami, może wtedy bardziej skupi sie na matematyce. - Zaśmiał się cicho.
Travis prześledził ruch jego języka nieco głodnym spojrzeniem. Potrząsnął głową.
- Z drugiej strony, tobie może być ciężej się skupić, gdy będziesz wodzić wzrokiem za mną. - Wzruszył ramionami, z łatwością podejmując grę.
- Wiesz, wszystko zależy gdzie będą korepetycje, bo jeśli w waszym salonie, to nie wiem kto nie będzie mógł skupić się na pracy albo innych zajęciach - powiedział, posyłając mu zadziorne spojrzenie.
- Oh, czyżbyś coś sugerował? Przypominam, że jestem dorosłym, potrafiącym się kontrolować mężczyzną!
- Ja? Nic nie sugeruję, absolutnie. - Patrzył na niego oczami iskrzącymi radością. - Phi, dorosły mężczyzna mówisz, a ja to niby nie jestem? - zapytał, po chwili wybuchając niczym nieskrępowanym śmiechem.
- Porozmawiamy, jak skończysz studia. - Posłał mu oczko. - Chociaż czasami chciałbym się cofnąć do tego okresu... - rzucił nieco nostalgicznie. - Dziwię się, że w ogóle dostałem dyplom, mieliśmy ze znajomymi głupie pomysły. Nigdy nie zapomnę jak znienawidzonej profesorce od projektowania przestrzeni multimedialnej wysmarowaliśmy krzesło pokruszoną kredą. Dopiero pod koniec dnia zorientowała się, że jej stylowa garsonka od Gucci'ego jest calusieńka biała. - Zaśmiał się. - Na szczęście nigdy nie powiązała nas z tym żartem, inaczej moja edukacja stanęłaby pod dużym znakiem zapytania.
- Och, to musiało wyglądać fantastycznie. - David śmiał się tak bardzo, że z jego oczu pociekły łzy. Travis odruchowo sięgnął jego policzka, by je zetrzeć.
- Uwierz, że wyglądało. Musieli jej bardzo nie lubić, bo nawet nie próbowali się dowiedzieć kto za tym stał. A ty? Masz jakieś historie ze swoich studiów?
Czarnowłosy przymknął oczy, czując dłoń mężczyzny na swojej twarzy, jego dotyk był oszałamiający. Jego serce zaczęło szybciej bić, a w brzuchu rozszalało się stado motyli.
- Mieliśmy matematykę z facetem, którego też nikt nie lubił. Nie potrafił prowadzić ani wykładów, o ćwiczeniach to już nawet nie mówię, zawsze miał stos notatek, tak jakby nie mógł się bez nich obejść. Widziałeś u mnie Ashtona, to mój najlepszy przyjaciel. Kiedyś wpadliśmy na pomysł, by pomieszać mu te wszystkie notatki, przez cały wykład je układał, a był taki wściekły, że myślałem, że kogoś rozwali.
Travis zaczął się śmiać.
- Zorientował się kto za tym stoi? - spytał.
- Nie, był tak wkurzony, że ktoś śmiał zaburzyć porządek wykładu, że chyba nawet nie dociekał czyja to sprawka.
- Mam nadzieję, że nie mścił się potem na sesji? Z doświadczenia wiem, że to różnie bywa...
- Ech, no cóż, trochę tak, egzamin był trudny, ale my z Ashem rozumieliśmy materiał więc poszło nam dobrze. - W tym momencie jego telefon poinformował go o nowej wiadomości. - Przepraszam, zobaczę tylko od kogo - powiedział, odblokowując urządzenie.
Sms był właśnie od Ashtona.
"Gdzie ty się podziewasz? Od 10 minut stoję pod drzwiami, chińszczyzna stygnie, a mieliśmy się jeszcze uczyć. Wiesz, sesja i te sprawy, pamiętasz?"
- To od Ashtona, mieliśmy się uczyć tej głupiej statystyki, czeka pod moimi drzwiami, a ja zupełnie o tym zapomniałem - jęknął David. - Travis, przepraszam, ale muszę już iść. - Spojrzał na niego z wyraźnym żalem w oczach.
- Oh. - Travis posmutniał. - Odwieźć cię? - spytał, sięgając po portfel, by uregulować rachunek.
Uwadze Davida nie umknął smutek widoczny na twarzy niebieskookiego.
- Jeśli mógłbyś, byłbym bardzo wdzięczny - powiedział cicho. Kiedy byli już w samochodzie, odezwał się ponownie: - Jeśli chcesz, zapisz sobie mój numer telefonu, będziemy wtedy w kontakcie - dodał jeszcze, patrząc na niego łagodnie.
Travis wydobył z kieszeni płaszcza telefon, podając mu go z uśmiechem.
- Mógłbyś wpisać się w kontakty? - spytał, uruchamiając silnik samochodu i sprawnie włączając się do ruchu.
- Jasne.
Kiedy ich dłonie się spotkały, przez jego ciało przebiegł elektryzujący dreszcz, to było wspaniałe uczucie. Po wpisaniu swojego numeru, oddał mu telefon. Przez całą drogę rozmawiali swobodnie, a co jakiś czas David zerkał na Travisa. Za którymś razem został przyszpilony jego spojrzeniem, na co zarumienił się tak mocno jak jeszcze nigdy przedtem. Kiedy zatrzymali się pod jego mieszkaniem, szarooki odpiął pasy i pochylił się nad Travisem przyciskając swoje usta do jego policzka.
- Dziękuję za cudowne popołudnie - wyszeptał, delikatnie muskając opuszkami palców jego twarz. - Mam nadzieję, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie. - Uśmiechnął się czule.
- Ja też mam taką nadzieję. - Oblizał usta i uśmiechnął się łagodnie, zanim przyciągnął go bliżej i pocałował w kącik ust. - Więcej dostaniesz, jak z tego egzaminu ostaniesz minimum czwórkę.
Poczekał, aż David zniknie za drzwiami i dopiero odjechał z wielkim uśmiechem na twarzy. Ten natomiast stał przez chwilę na chodniku, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Bezwiednie oblizał usta, próbując w ten sposób wyczuć smak Travisa, choć wiedział, że to niemożliwe.
Orzeźwiający podmuch wiatru przywrócił go do rzeczywistości na tyle, ze chwilę później był już pod drzwiami swojego mieszkania. Tam czekał na niego zniecierpliwiony Ashton.
- No w końcu! Gdzieś to się włóczył tyle czasu? - powiedział z wyraźną urazą w głosie. - Mogłeś zadzwonić albo napisać mi smsa, wziąłbym chociaż widelec i zjadł tego pysznego, pachnącego kurczaka w pięciu smakach! - marudził.
- Hej Ash, przepraszam, zupełnie zapomniałem o naszej nauce - powiedział, otwierając drzwi do mieszkania.
Kiedy usiedli w kuchni przy stole, David wypalił:
- Byłem dzisiaj na kawie z Travisem.
Jego przyjaciel niemal zakrztusił się kurczakiem, którego wpakował sobie do ust. Zamrugał niemądrze, próbując jednocześnie przełknąć i się nie udławić.
- Z TYM Travisem? - spytał powątpiewająco.
- Dokładnie z nim. - Roześmiał się, nie mogąc opanować swojego podekscytowania.
- Jak to się stało? Ostatnio jeszcze byliście w dość... napiętych stosunkach? - spytał ostrożnie.
- Kiedy widzieliśmy się ostatnio, była u mnie jego siostra, chciała mnie przeprosić i skłonić do tego żebym dalej udzielał jej korepetycji z matematyki. Powiedziałem wtedy, że tego nie zrobię, ponieważ jej brat wyraźnie zabronił mi zbliżania się do niej, a nie chciałem go wkurzyć jeszcze bardziej i narażać się na jego złośliwości. Najwyraźniej Holly musiała z nim porozmawiać, bo zjawił się u mnie z przeprosinami. Porozmawialiśmy trochę i wiem wiem, mam zbyt miękkie serce, ale je przyjąłem. No i potem wylądowaliśmy w kawiarni. Było fantastycznie. Czuję, że to przerodzi się w coś więcej - westchnął z rozmarzeniem.
Ashton był jednak mniej entuzjastycznie nastawiony. Wpatrywał się z troską w Davida, przeżuwając obiad. W końcu westchnął, na moment kładąc dłonie na stole.
- David, proszę cię, uważaj - powiedział wolno, ważąc słowa. Mimo wszystko nie chciał go urazić. - Ja wiem, że jesteś teraz prze-szczęśliwy i w ogóle, ale widziałeś już do czego jest zdolny. Żebyś później nie cierpiał - ostrzegł.
Czarnowłosy spoważniał.
- Wiem Ash, wiem, dlatego nie pozwolę mu się do siebie zbliżyć tak od razu - odezwał się, nie do końca wierząc w swoje słowa. - A przynajmniej postaram się żeby tak było i dziękuję, że się o mnie tak troszczysz - dodał, ściskając jego dłoń.
- Jasne. Po prostu się o ciebie martwię, jesteś zbyt wrażliwy. To co, jemy i zabieramy się za naukę?
Spędzili kolejne kilka godzin ucząc się do nadchodzących egzaminów.

Przez kolejne kilka tygodni David i Travis spotykali się regularnie. Widywali się w mieszkaniu mężczyzny, kiedy szarooki udzielał korepetycji Holly. Kilka razy wybrali się do kina, na wspólne kolacje, byli również na kilku niezapomnianych wycieczkach rowerowych. Poznawali sie coraz lepiej i z każdym dniem David czuł, że zaczyna mu coraz bardziej zależeć na Travisie.
Dzisiejszego wieczoru to David zaprosił go na kolację. Chciał żeby ich znajomość poszła o krok dalej i miał nadzieję, że tak się stanie.

- Jak wyglądam? - spytał Travis siostrę, wygładzając koszulę na piersi.
- Wspaniale! David nie będzie mógł ci się oprzeć! - zagruchała dziewczyna.
- Hols, nie wyobrażaj sobie za dużo - poprosił, ubierając buty. - Nie mam zamiaru na nic naciskać.
- A jeśli to on będzie naciskać?
- Wrócę przed północą - poinformował ją, wychodząc i trzaskając drzwiami dla potwierdzenia.

W głębi duszy, chciał, by coś się wydarzyło. Spędzali ze sobą naprawdę dużo czasu, dogadywali się, a ich pocałunki były wspaniałe. Uśmiechnął się i z mocno bijącym sercem nacisnął dzwonek.
- Cześć, wejdź proszę - przywitał się David, patrząc na niego z uznaniem. Wyglądał oszałamiająco w idealnie dopasowanym ubraniu.
- Cześć kochanie. - Travis ucałował go w policzek i podążył za nim do kuchni.
Zjedli kolację rozmawiając swobodnie. Później z deserem i kubkami herbaty przenieśli się na kanapę. Travis trzymał dłoń luźno opartą o kolano drugiego mężczyzny i opowiadał mu właśnie o najnowszym projekcie w pracy.
David wsłuchując się w jego głos przysunął się do boku mężczyzny. Po chwili jednak odwrócił się i przytulił do niego całując go miękko w usta.
Travis niemal natychmiast odwzajemnił pocałunek, porzucając wątek. Objął go w talii i przyciągnął bliżej, powoli pogłębiając pocałunek i badając reakcje drugiego mężczyzny. Oderwał się od niego po dłuższej chwili, oddychając ciężko i oparł czoło o jego czoło. Potarł jego ramię.
Kiedy blondwłosy odsunął się od niego, poczuł pustkę, dlatego od razu przysunął się z powrotem i zaatakował jego usta, całując go gwałtownie. Chciał w tym pocałunku przekazać jak bardzo go pragnie. Jednak chwilę później znowu został odepchnięty.
- Dav... David - wysapał jasnowłosy, wplatając palce w jego włosy, by go powstrzymać. - Nie potrafię się powstrzymać... - wyznał.
- To nie powstrzymuj się, kochaj się ze mną! - jęknął, czując jak na jego policzki występuje rumieniec. Może i brzmiał jak desperat, ale tak bardzo go pragnął, że to było wszystko o czym mógł myśleć w tej chwili.
- Jesteś pewny? - dopytał starszy, niespokojnie poprawiając się na kanapie. Wcałował się w szyję długowłosego mężczyzny.
Ten jęknął, czując gorące usta na swojej szyi. Położył się na kanapie, ciągnąc za sobą Travisa tak, że ten leżał na nim i doskonale mógł wyczuć, że David jest już podniecony.
- Jestem pewny skarbie - wyszeptał, ocierając się o niego.
Travis zamknął mu usta głębokim pocałunkiem, nasuwając się bardziej na jego ciało. Wsunął dłonie pod jego koszulkę, muskając żebra i drapiąc lekko paznokciami. Zassał skórę, robiąc malinkę i podciągnął koszulkę leżącego mężczyzny, by następnie pocałować miejsce nad sercem.
Ten ostatni gest wywołał w Davidzie burzę uczuć, zaczęło mu wirować w głowie z emocj, a jeszcze tak naprawdę niczego nie zrobili.
- Chodźmy do sypialni, tam będzie wygodniej - szepnął, nie chcąc zakłócać tej intymnej chwili zbyt głośnym mówieniem.
Travis po prostu skinął głową i wstał z kanapy. Szybko przeczesał palcami włosy i wygładził zmiętą już koszulę, zanim pociągnął drugiego mężczyznę do siebie. Razem podążyli do sypialni, gdzie popchnął go na miękką pościel.
Potem zatracili się w pocałunkach i pieszczotach, a kiedy się ze sobą połączyli, wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyli się tylko oni, ich bliskość i ta niesamowita rozkosz. Kiedy opadli zmęczeni na pościel, czuli się całkowicie spełnieni.

Następnego dnia David obudził się na tyle wcześnie, że przez jakiś czas bezkarnie mógł przyglądać się śpiącemu obok mężczyźnie. Travis wyglądał na zrelaksowanego, a jego zazwyczaj ostre rysy we śnie się wygładziły, dzięki czemu wyglądał po prostu pięknie. Uśmiechnął się szeroko patrząc na swoje ciało oznaczone ich namiętnością. Ta noc była niesamowita. Ich pragnienie było oszałamiające, a spełnienie jakiego doznali i ta rozkosz, jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżył.
Ostrożnie wysunął się z pościeli i nie zawracając sobie głowy ubieraniem się poszedł do kuchni, by przygotować śniadanie.
- Dzień dobry. - Usłyszał zachrypnięty głos, akurat gdy przewracał jajka na patelni. Całkiem nagi i niczym nieskrępowany Travis wkroczył do kuchni, niemal od razu przytulając się do jego pleców i całując w kark.
- Dzień dobry - odpowiedział, nie przerywając tego co robił. Przysunął się do Travisa, by czuć jego ciepłe ciało przy sobie. - Śniadanie zaraz będzie gotowe, wyjmiesz talerze i sztućce? - zapytał, wskazując mu gdzie były poszczególne rzeczy.
Kiedy wszystko było już gotowe, usiedli razem przy stole. Śniadanie jedli w przyjemnej ciszy, skupiając się na posiłku.
Travis zmywał właśnie naczynia w zlewie, opowiadając jakąś anegdotkę z pracy, kiedy rozległ się trzask zamykanych drzwi i radosny głos Ashtona:
- David, draniu, wstawaj, obiecałeś, że pójdziemy razem do... - Ten zamarł nagle, stając w kuchni i obserwując w pełnej okazałości wciąż nagiego Travisa z talerzem w dłoni. David zerwał się z miejsca, chcąc zakryć kochanka, ale poślizgnął się na mokrej podłodze i wywinął popisowego orła, przewracając przy okazji jasnowłosego mężczyznę. Po chwili konsternacji, Ashton otrząsnął się z szoku i odwrócił na pięcie, zasłaniając oczy.
- Nic nie widziałem! - wykrzyczał, kierując się w stronę salonu.
- Żyjesz? - wyszeptał David, delikatnie gładząc policzek Travisa.
- Chyba tak - wysapał, unosząc się na łokciach i tylko lekko się przy tym krzywiąc. - To ja... pójdę się ubrać, a ty pogadaj z Ashem?
- Myślę, że ja też powinienem się ubrać - zaśmiał się wstając i kierując się do sypialni. Chwilę później, już w pełni ubrany pojawił się w salonie. - Cześć Ash! - powiedział, śmiejąc się z jego niekomfortowej postawy.
- Taak... - Ashton odchrząknął. - Widzę, że noc się udała?
- Jak widzisz całkiem dobrze, a nawet lepiej niż dobrze. - Uśmiechnął się szeroko.
- Nie chcę znać szczegółów, widziałem już ostatecznie... DUŻO. - Pokręcił głową. - Mam nadzieję, że dotrzymasz nam kroku. - Uśmiechnął się nieco złośliwie i spojrzał na Travisa stojącego w progu. - No, panowie, zbieramy się, czeka nas przyjemna wycieczka! - Zaśmiał się na zsynchronizowany jęk od dwójki mężczyzn. - No co? Należy mi się jakaś nagroda za uszczerbek na zdrowiu, prawda?
Zapowiadał się naprawdę długi dzień.


koniec.

6 komentarzy:

  1. Fajne, ale jakoś się zawiesiłam na końcu, KONIEC nie będzie nic dalej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Cieszymy się, że opowiadanie się podobało i nie, nie będzie ciągu dalszego tego opowiadania. Mamy jednak nadzieję, że kolejne również Ci się spodobają.
      Pozdrawiamy.

      Usuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie, czytało się lekko i przyjemnie ;)
    Tylko ja już ciekawa co Ashton dla nich wymyślił a tutaj koniec o.O
    Mam nadziej, że nie niedługo będę mogła przeczytać kolejne opowiadanie napisane przez was.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Bardzo nam miło, że opowiadanie się podobało, też mamy nadzieję, że kolejne pojawi się znacznie szybciej :)
      Pozdrawiamy

      Usuń
  3. Opowiadanie bardzo mi się podobało. Co do akapitów to jak dostałam plik, to w nim też nie było akapitów w dialogach. Było tak jak się wkleiło na blogspot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześć Luana, super, że opowiadanie Ci się podobało! :)
      ciekawa rzecz z tymi akapitami, bo u innych osób, którym wysłałam plik są normalnie, więc nie wiem o co chodzi ;/

      Usuń

komentarze karmią wenę ;) dziękujemy za każde napisane słowo! ;3