Październikowy
wiatr strząsnął z ogromnych dębów rosnących przy ścieżce do
budynku liceum kolejną porcję liści. Jasnowłosy chłopak poprawił
czerwony szalik przewiązany pod szyją i mocniej naciągnął na
głowę kaptur od kurtki, do której kieszeni wcisnął dłonie.
Przeskoczył nad kałużą w nierównych płytkach chodnika i z
uśmiechem pomachał do ciemnowłosego chłopaka palącego papierosa
za jednym z drzew. Pchnął ciężkie drzwi od szkoły i od razu
zalała go fala ciepła. Westchnął z ulgą i popędził w dół
korytarza do szatni. Niedługo powinien pojawić się w szkole Asher,
musiał wyglądać odpowiednio! Przyjaźnili się, odkąd pamiętał,
wszystko zaczęło się na placu zabaw, gdy spadł z huśtawki, a
ciemnowłosy chłopiec bez przedniej jedynki zaoferował mu cukierka
owiniętego w kolorowy papierek i poprosił, żeby nie płakał. Od
tamtej chwili byli nierozłączni, przyjaźnili się, ale jakoś pod
koniec gimnazjum, Keith zdał sobie sprawę z tego, że przyjaciel
znaczy dla niego znacznie więcej, niż powinien. Przeczesał dłonią
włosy i ruszył na poszukiwania znajomej czupryny.
Cholera,
spóźnię się
– pomyślał z irytacją Asher. – Keith
mnie zabije.
Przyspieszył
kroku i wybiegając zza zakrętu, wpadł na kogoś z takim impetem,
że wszystko, co miał w rękach, rozsypało się po podłodze.
Podręcznik i sterta kartek.
–
Keith
– wykrzyknął Ash i schylił się, żeby pozbierać wszystko, a
pomocny jak zawsze blondyn dołączył do niego. Roześmiał się,
kręcąc głową i zbierając luźne kartki, które wysypały się z
podręcznika od geografii.
–
Hej,
Ash – wymruczał, podając mu papiery i muskając jego dłoń. –
Dlaczego zawsze musisz sobie coś zrobić?
–
Taki
najwyraźniej mój urok. – Uśmiechnął się delikatnie. –
Kei, skarbie, powiedz, że zrobiłeś zadania z gramatyki, wiesz, jak
tego nie znoszę. – Asher spojrzał na niego błagalnie,
uśmiechając się nieśmiało.
Serce
blondyna zatrzepotało na „skarbie” powiedziane miękkim głosem
Ashera. Odetchnął głębiej, przywołując się do porządku.
–
A
trzebabyło coś zrobić na gramatykę? – zapytał z udawanym
przerażeniem, przykładając dłoń do ust. Udało mu się wytrzymać
całe cztery sekundy, zanim roześmiał się głośno i wstał,
ciągnąc za sobą ciemnowłosego chłopaka. – Mam, chodźmy na
nasz parapet, tu jest zdecydowanie zbyt tłoczno.
Ich,
jak to nazwał Keith, parapet był długi i szeroki, tak, że można
było swobodnie na nim usiąść, a i rozciągający się przed nimi
widok nie był najgorszy. Z okna było widać park i alejki usłane
opadłymi z drzew liśćmi, które tworzyły feerię barw.
Wyciągając
zeszyt do ćwiczeń, zobaczył niebieską kartkę wciśniętą między
podręcznik i inne rzeczy.
Kto
ma niebieski zeszyt. To pewnie Keith, oddam mu ją później, teraz
muszę skupić się na gramatyce.
Blondyn
podał zeszyt z zadaniem przyjacielowi i usiadł obok, udając, że
wpatruje się w widok za oknem. Tak naprawdę obserwował miękkie
rysy twarzy Ashera, gdy ten ze zmarszczonymi brwiami przepisywał
zadanie.
–
Hej,
robisz coś po szkole? – zapytał, nieświadomie przyciągając
kolana do piersi.
–
Nie,
nie mam żadnych szczególnych planów, a... – Asher przerwał
nagle, odrywając wzrok od przepisywania zadania. Przyjrzał się
uważnie Keithowi. Siedział tak, jakby chronił się przed czymś.
Ash zmarszczył brwi. – Kei – powiedział miękko. – Czy
wszystko w porządku? Wyglądasz jakoś tak dziwnie – powiedział,
zerkając na niego.
Keith
zaklął w myślach. Nie chciał dawać przyjacielowi powodów do
zmartwień. Wymusił na twarzy w miarę naturalny uśmiech.
–
Nie,
wszystko w porządku. Mamy później sprawdzian, wiesz, z historii i
trochę się stresuję. Myślę, że nie uczyłem się
wystarczająco... – Odetchnął. – Dlatego możemy gdzieś
pójść po lekcjach, odstresować się...
Asher
nie bardzo wierzył w zapewnienia przyjaciela, że wszystko jest w
porządku. Postanowił sobie jednak, że będzie go uważniej
obserwować i wróci do tematu, jeśli zaistnieje taka potrzeba.
–
Zdecydowanie
po sprawdzianie z historii przyda nam się coś na odstresowanie,
może jakieś kino? Kiedy byliśmy ostatnio w kinie? No kiedy? –
zapytał, celując oskarżycielsko palcem w jego pierś, efekt psuły
iskierki rozbawienia tańczące w jego oczach.
Keith
roześmiał się, kryjąc tym samym ulgę, że przyjaciel niczego się
nie domyślił.
–
Hm...
– Potarł brodę, udając zamyślonego. – Ostatnim razem byliśmy
na premierze tego nowego filmu... Kiedy to było... Jakieś trzy
miesiące temu? – Bardziej zapytał, niż powiedział. – Ale
hej, przecież razem wychodziliśmy! To nie tak, że się unikaliśmy
czy coś. – Zabawnym gestem trącił go w ramię.
–
Dobrze
wiesz, że z nikim innym tak dobrze nie ogląda się filmów jak z
tobą – powiedział Ash. – No właśnie, właśnie, trzy
miesiące temu, to stanowczo zbyt dawno. – Westchnął
dramatycznie chłopak.
W
tym momencie zadzwonił dzwonek ogłaszający, że czas iść na
lekcje.
–
No
chodź, teraz jest ta przeklęta gramatyka, wolę się na nią nie
spóźnić, inaczej będę miał kłopoty – powiedział Asher,
zeskakując z parapetu i skierował się w stronę klasy.
–
Jasne,
musisz przecież zabłysnąć moim zadaniem! – Keith podążył za
nim z uśmiechem. Czeka ich miły wieczór, chociaż w ten sposób
mógł mieć Ashera przez chwilę tylko dla siebie.
–
No
pewnie, że tak – powiedział ten, obejmując Keitha ramieniem.
Lekcje
były jak zwykle mało interesujące i minęły zaskakująco szybko.
–
O
której po ciebie przyjechać? – zapytał Asher, kiedy wychodzili
ze szkoły.
–
O
osiemnastej? – Blondyn podniósł wzrok znad telefonu, w którym
przeglądał repertuar kina. – Myślałem nad tym filmem –
pokazał mu telefon – ale w tym małym kinie na obrzeżach miasta
grają tę nową premierę. Co wolisz zobaczyć? – Spojrzał na
niego.
–
Mhm,
opis brzmi zachęcająco – powiedział Ash. – Lubię to kino na
obrzeżach. Jest takie klimatyczne. Podrzucić cię do domu? –
zapytał, idąc w kierunku swojego samochodu. – Jadę po zakupy do
domu, więc będę przejeżdżał obok ciebie.
–
Jasne,
wiesz, że nigdy nie pogardzę darmowym transportem! – Roześmiał
się, niemal w podskokach zmierzając do szarego Citroena
zaparkowanego pod jednym z drzew. – Ash, znowu masz liście na
masce! – krzyknął, zgarniając je rękawem kurtki. – Tyle
razy ci powtarzałem, żebyś nie stawał pod drzewami! –
Przestępował z nogi na nogę, czekając aż przyjaciel otworzy
samochód.
–
Kei,
skarbie, tu zawsze jest miejsce, poza tym to tylko liście. Ależ ty
niecierpliwy jesteś. – Otworzył samochód i zajął miejsce
kierowcy. – Lepiej mi powiedz, jak idzie ci twój projekt ze
sztuki?
–
Nie
pytaj... – westchnął Keith, zjeżdżając po siedzeniu pasażera.
– Jest jeszcze trochę czasu, na razie staram się o tym nie
myśleć... – Zapiął pasy. – Jak wrócę do domu, zarezerwuję
nam bilety na film.
–
Hej,
no nie jest chyba aż tak źle – Asher oderwał na chwilę oczy od
drogi i spojrzał na niego badawczo. – A co ty właściwie musisz
zrobić w tym projekcie? Może mogę ci jakoś pomóc? – spytał
delikatnie.
–
Muszę
zajrzeć w głąb siebie i namalować obraz swojej duszy –
parsknął zirytowany. – Kompletnie nie wiem, co zrobić... –
Spojrzał w bok. Chciałby namalować Ashera, ale przecież nie mógł
się zdradzić. Westchnął, mierzwiąc włosy.
Asher
zatrzymał samochód na poboczu, odpiął pas i odwrócił się
twarzą do Keitha.
Jest
taki smutny i przybity. Nienawidzę tego. Jak mam go pocieszyć, co
mu powiedzieć, doradzić, żeby to miało sens
– myślał gorączkowo.
A
potem go po prostu przytulił, gładząc jego włosy.
–
Kei,
jestem pewien, że sobie świetnie poradzisz. Widziałem już nie
jeden twój obraz i wiesz, że są wspaniałe. Podobał mi się
absolutnie każdy. Masz talent i nie możesz tego zmarnować. Uwierz
w siebie i swoje możliwości. A jeśli nie wiesz, co masz namalować,
zrób to, co mówi ci serce. Wiem, wiem, jak to brzmi. – Zaśmiał
się, mierzwiąc mu włosy. Odsunął się od niego i wrócił na
swoje miejsce, po czym odpalił samochód, by ruszyć w dalszą
drogę.
Keith
przez chwilę nie mógł złapać oddechu. Zerkał kątem oka na
kierowcę, czując, jak palą go policzki. Asher właśnie go
przytulił! Mógł uznać to za swój szczęśliwy dzień. Uśmiechnął
się lekko i uniósł lekko na siedzeniu.
–
Dzięki,
Ash – powiedział cicho, dotykając jego ręki leżącej na
dźwigni zmiany biegów. – Dam z siebie wszystko.
–
No,
i to jest Kei, którego znam. – Asher uśmiechnął się
promiennie. Dojechali właśnie pod dom, w którym mieszkał
jasnowłosy przyjaciel. – Tylko bądź gotowy trochę wcześniej
niż na osiemnastą, dobrze? – Zaśmiał się cicho, spoglądając
na swojego zawstydzonego przyjaciela.
–
Hej,
to sugestia, że szykuję się tak długo, jak baba?! – Trącił
go łokciem i wyskoczył z samochodu. – Zobaczysz, że będę
gotowy przed osiemnastą! – krzyknął jeszcze, zanim zniknął w
domu.
Nie
wszystko poszło tak, jakby sobie tego życzył. Do osiemnastej
zostało piętnaście minut, a Keith wciąż stał przed otwartą
szafą z biodrami przepasanymi ręcznikiem i wodą spływającą mu z
włosów, zastanawiając się, co ma założyć. Chciał wyglądać
ładnie, a jednocześnie nie chciał, żeby Asher pomyślał, że się
dla niego wystroił. Odetchnął, przerzucając kolejne ciuchy.
Koszula
w ciemnozieloną kratę się nada –
pomyślał, rzucając ją na łóżko razem z wieszakiem. Teraz
musiał tylko znaleźć jakieś pasujące do niej spodnie i wciągnąć
na tyłek jakieś bokserki.
Punktualnie
o osiemnastej Asher zadzwonił do drzwi domu swojego przyjaciela.
Keith zerknął na zegarek stojący na szafce i brzydko zaklął –
jak zwykle się spóźniał. Zbiegł ze schodów, niemal wywracając
się na ostatnim stopniu i otworzył drzwi przed gościem.
–
Oj,
Kei, Kei. Jesteś uroczy, wiesz? – Spojrzał na niego i nie miał
czasu zastanawiać się nad tym, co właśnie powiedział. –
Chodźmy już, bo się naprawdę spóźnimy – powiedział
ciemnowłosy, odwracając się i kierując do samochodu.
Keith
zarumienił się i podążył za przyjacielem.
–
Nie
jestem – burknął, kiedy jechali już w stronę kina. – Uroczy –
dodał, widząc nierozumiejące spojrzenie Ashera. – Ty jesteś o
wiele bardziej. Kiedy się uśmiechasz, tworzą ci się w kącikach
oczu delikatne zmarszczki i masz taki cichy łagodny głos. –
Uśmiechnął się. – Lubię spędzać z tobą czas.
Ash
zamarł, nigdy wcześniej nie słyszał czegoś podobnego z ust
blondyna. To było nowe, może odrobinę dziwne, ale bardzo
przyjemne.
–
Dziękuję,
Keith – powiedział tym swoim cichym i łagodnym głosem. – Ja
też bardzo lubię spędzać z tobą czas. Uwielbiam patrzeć, jak
malujesz obraz. Jesteś wtedy taki skupiony, marszczysz brwi, kiedy
intensywnie myślisz, a kiedy już wiesz, co będziesz malować,
przygryzasz wargi i nie liczy się nic innego, tylko to, co robisz w
danej chwili – powiedział chłopak, uśmiechając się lekko. –
Hej tam, ziemia do Keitha, jesteśmy na miejscu. – Ciemnowłosy
szturchnął go w ramię.
Blondyn
strząsnął jego rękę z ramienia.
–
Tak,
wiem, po prostu... zamyśliłem się – mruknął, wysiadając z
samochodu, zarumieniony. Asher powiedział mu tyle pięknych słów!
Posmutniał, kiedy zdał sobie sprawę, że to było czysto
przyjacielskie. Odetchnął, czekając na przyjaciela.
Weszli
do kina, w którym było zaskakująco tłoczno.
–
Dobrze,
że zarezerwowałeś te bilety, inaczej nie mielibyśmy szans na
obejrzenie filmu o tej porze – mruknął Asher, przeciskając się
w stronę kasy biletowej. Objął ochronnie ramieniem Keitha, żeby
mu się przypadkiem nie zgubił.
Kiedy
kupili bilety, poszli jeszcze po colę i popcorn, bo blondyn chyba by
go zabił, gdyby tego zabrakło podczas filmu.
Film
był naprawdę dobry. Sądząc po reakcjach Keitha, który czasami
się uśmiechał, innym razem wpatrywał się w ekran z niesamowitym
skupieniem.
–
A
widziałeś, jak podczas tej sceny wybuchu, wykonał to podwójne
salto?! – entuzjazmował się blondyn, ściskając ramię
przyjaciela. – Mistrzostwo, a w ogóle nie korzystali z
kaskaderów, ponoć film miał zbyt niski budżet, żeby zatrudnić
jeszcze akrobatów! – gadał dalej, pochylając się nisko ku
drugiemu mężczyźnie, kiedy nagle z boku dobiegło ich głośne:
–
Pedały!
Asher
poczuł, jak jego przyjaciel drgnął mimowolnie, podobnie jak on,
nie był przygotowany na tego rodzaju atak. Przycisnął go mocniej
do swojego boku. Odwrócił głowę i spojrzał na dwóch chłopaczków
z taką pogardą i lodem w szmaragdowych oczach, że tamci poczuli
się trochę niepewnie.
Nie
odezwał się do nich ani jednym słowem, pociągnął delikatnie
Keitha i otworzył mu drzwi do samochodu. Ten wsiadł, tępo
wpatrując się przed siebie. Było mu na zmianę zimno i gorąco, a
łzy mimowolnie cisnęły się do oczu. Milczał, nie będąc w
stanie nawet spojrzeć na Ashera, który zacisnął dłonie na
kierownicy i odetchnął głęboko.
Muszę się uspokoić, inaczej zrobię Keithowi krzywdę jakimś
wypadkiem, a tego nigdy sobie nie wybaczę.
Powoli
wyjechał z parkingu i skierował się w stronę najbliższego parku.
Zatrzymał samochód i dopiero wtedy spojrzał na przyjaciela. Widok
ten spowodował, że coś nieprzyjemnie zacisnęło się w jego
piersi. Keith drżał widocznie, był smutny, a oczy miał pełne
łez.
–
Kei,
co się dzieje? – zapytał miękko, patrząc na niego z troską. –
Jeśli cię przestraszyłem swoim zachowaniem, to przepraszam. Nie
chciałem ich prowokować, nie wiadomo, co by zrobili. Martwiłem się
o ciebie, nie o siebie. – powiedział łagodnie.
Blondyn
pokiwał głową, naciągając wystający spod płaszcza fioletowy
sweter na dłonie. Czy było po nim widać to, że jest gejem?
Szarpnął mocniej rękaw. Miał ochotę rozpłynąć się na
siedzeniu i zniknąć mu z oczu, najlepiej na zawsze. Nigdy nie
chciał być dla niego problemem, czy utrapieniem. Zimne spojrzenie,
które posłał tamtym chłopakom w kinie, przeszyło go do szpiku
kości. Czy na niego też spojrzałby w taki sposób, gdyby wiedział?
–
Odwieź
mnie do domu – powiedział tylko.
Ash
nie był głupi. Doskonale wiedział, że Kei coś przed nim ukrywa i
teraz był idealny moment, by się tego dowiedzieć. Widział
znacznie więcej, niż przyjaciel mógłby przypuszczać. Zauważył
jego przestraszone spojrzenie, kiedy patrzył na tamtych chłopaczków.
Czy
to możliwe, by Keith był gejem? Niby dlaczego nie, przecież nie
musi się z tym afiszować, nie ma przyklejonej etykietki na czole.
Wszystko
ułożyło się w całość. Blondyn bał się, że kiedy on się o
tym dowie, przestaną być przyjaciółmi.
–
Odwiozę
cię do domu, ale najpierw chciałbym, żebyś odpowiedział mi na
jedno pytanie, tylko szczerze. Keith, czy ty jesteś gejem? –
zapytał Asher łagodnie, patrząc mu prosto w oczy. Miał nadzieję,
że jego wzrok wyraża wsparcie i to, że będzie przy nim
niezależnie od wszystkiego.
Jasnowłosy
chłopak spojrzał na przyjaciela z przerażeniem. Jak się
dowiedział?! Był zbyt oczywisty? Przełknął ślinę i nerwowym
gestem przeczesał włosy palcami.
–
Czy
– oblizał usta – przeszkadzałoby ci to? Przyjaźnienie się z
gejem? – spytał ostrożnie, modląc się, by Ash nie wyrzucił go
z samochodu z krzykiem.
–
Kei,
nie mogłoby mi to przeszkadzać z wielu powodów. Po pierwsze,
jesteś moim najlepszym przyjacielem i coś takiego nie może mieć
wpływu na naszą przyjaźń, bo to niczego nie zmienia, bo to jesteś
ty, chłopak, którego znam od tak dawna, a po drugie... – Asher
zawahał się, jednak po chwili kontynuował. – A po drugie, ja.
Ja też jestem gejem. Nigdy ci o tym nie mówiłem, bo nie
poruszaliśmy tego tematu. Tak więc nie musisz się martwić –
powiedział i przytulił go mocno do siebie.
–
Też
jesteś moim najle... – zaczął machinalnie Keith, po czym
spojrzał na przyjaciela szeroko otwartymi oczami. – Ty... co?
Jesteś gejem? – Roześmiał się. – Przecież miałeś
dziewczynę! Jak ona miała... Cecile, czy tam Camille? Naprawdę,
nie musisz kłamać, żeby poprawić mi humor.
–
Camille
– mruknął ciemnowłosy. – A czy kiedykolwiek widziałeś, żebym
ją całował? I nie, nie mówię o całowaniu w policzek, tylko o
prawdziwych pocałunkach, takich, którymi obdarzają się pary –
zapytał zaczepnie. – Oczywiście, że nie widziałeś, bo nigdy
coś takiego nie miało miejsca. A pamiętasz, jak w szkole Tyler
prosił swojego chłopaka o wybaczenie, a Jason dał mu szansę?
Wtedy właśnie uświadomiłem sobie, że nie mogę oszukiwać ani
siebie, ani tym bardziej innych. Poza tym, dlaczego miałbym kłamać
w tak ważnej sprawie? Za bardzo mi na tobie zależy, żeby zrobić
coś takiego sobie i w szczególności tobie.
Keith
odetchnął.
–
To...
Po prostu nie mogę w to uwierzyć, to wydaje się... takie dziwne.
Wyszło tak nagle, a ja... zawsze myślałem, że jesteś hetero.
Myślałem, że nie lubisz publicznie okazywać uczuć, dlatego nie
obcałowujesz się z Camille. Nigdy bym nie pomyślał, że to może
mieć drugie dno. Dosłownie! – Zaśmiał się trochę bardziej
rozluźniony.
–
Wiesz,
kiedy byłem z Camille, nigdy nie czułem się w jej towarzystwie do
końca swobodnie, nawet całowanie jej w policzek przychodziło mi z
trudem. Czułem wtedy jakąś blokadę przed okazywaniem publicznie
uczuć, teraz już wiem, że to dlatego, że nie była mężczyzną.
Czujesz się już lepiej? – zapytał Asher. – Możemy już
wracać?
–
Tak,
czuję się lepiej. Dziękuję, że mi powiedziałeś. – Keithowi
wrócił dobry humor. Przez chwilę obserwował krajobraz za
samochodowym oknem, po czym z cwanym uśmiechem odwrócił się do
przyjaciela. – Podoba ci się ktoś? – Trącił go ramieniem,
ucieszony, że mimo wszystko, jego orientacja nie miała wpływu na
ich przyjaźń.
–
Co?
Nie, nikt mi się nie podoba. Swoją orientację odkryłem niedawno,
więc wiesz – powiedział, zerkając na niego spod rzęs.
–
To
dobrze. – Pokiwał głową, wciąż patrząc na niego zadziornie.
– Obędzie się bez rozmowy „jeśli złamiesz mu serce, ja
złamię ci kręgosłup”.
–
Nie
mam zamiaru nikomu złamać serca – powiedział Asher zatrzymując
się pod domem jasnowłosego przyjaciela. – To co, widzimy się
jutro w szkole? Było super, dziękuję, Kei. – Ash uścisnął go
lekko.
–
Ty
nie, ale ktoś mógłby złamać tobie. Jesteś zbyt wrażliwy –
powiedział, otwierając drzwi samochodu. – Do jutra, pamiętaj,
że idziemy dopiero na drugą lekcję, biologia jest odwołana,
profesorka chora. – Pomachał mu i po chwili zniknął za drzwiami
swojego domu.
Kiedy
Asher wrócił do domu, jego rodziców jak zwykle w nim nie zastał.
Przyzwyczajony do takiego stanu rzeczy, po zjedzeniu kolacji poszedł
do swojego pokoju, by odrobić lekcje. Kiedy wyjął potrzebne
zeszyty i podręczniki, z jednego z nich wypadła niebieska kartka.
Zapisana była starannym pismem Keitha. Zauważając na niej swoje
imię, zaczął ją czytać.
A
jak anioł, którym jesteś, by podtrzymać mnie, gdy moje skrzydła
zapomną,
jak się lata,
S
jak szmaragd, odcień Twoich tęczówek, który prześladuje mnie
nawet w snach,
H
jak humor, który nigdy Cię nie opuszcza, odganiając każdy mój
smutek nawet bez Twojej wiedzy,
E
jak empatia, która czyni Cię tak wrażliwym, że nie możesz
przejść obojętnie wobec żadnej krzywdy,
R
jak rumieniec, który nieświadomie wywołujesz na mojej twarzy, gdy
tylko się uśmiechasz.
Mógłbym
wypisać na każdą literę alfabetu wszystkie twoje cechy, każdą
rzecz,
jaką w Tobie uwielbiam, każdą emocję, którą były przepełnione
Twoje oczy, a to i tak nie oddawałoby tego, jak bardzo Cię kocham.
Jesteś
dla mnie wszystkim.
Asher
patrzył na kartkę oczami mokrymi od łez. Właściwie sam nie
wiedział, dlaczego płacze. Nikt, nigdy nie napisał o nim czegoś
tak pięknego. To, że zrobił to jego najlepszy przyjaciel, czyniło
to jeszcze ważniejszym.
–
Keith
– wyszeptał, zaciskając palce na kartce. Odłożył ją
delikatnie na biurko, żeby przypadkiem jej nie uszkodzić.
Z
westchnieniem opadł na łóżko. Co miał zrobić teraz z tą
wiedzą? – Keith był dla niego ważny, to było oczywiste. Nigdy
nie patrzył na niego inaczej niż jak na przyjaciela, lecz niedawno
odkryta i rozbudzona orientacja sprawiła, że zaczął zastanawiać
się, jakby to było, gdyby byli razem. Gdyby miał roześmianego
blondyna przy sobie, mogliby wtedy wspólnie spędzać każdą wolną
chwilę, mógłby wtedy słuchać jego melodyjnego głosu i patrzeć,
jak się uśmiecha. To wszystko wzbudziło w nim tylko ciepło.
Muszę
zobaczyć,
jak zareaguje moje serce jutro na jego widok, a kartka? Na razie mu
jej nie oddam
– pomyślał Asher, nagle odzyskując spokój duszy.
Keith
nie spał za dobrze w nocy, dręczony dziwnymi snami z chłopakami
wołającymi za nim „pedał”. Był zmęczony, niewyspany, a
niezrozumiały lęk znowu ściskał jego serce. Miał wielką ochotę
wrócić do łóżka, wpełznąć pod kołdrę i owinąć się nią
niczym zbroją, by uchroniła go przed całym złem tego świata, ale
dzielnie czekał na przyjaciela, przecierając oczy. Było
zdecydowanie cieplej niż wczoraj, chociaż wciąż smagający wiatr
przywiewał ciemne chmury.
Będzie
padać
– pomyślał Keith, ziewając szeroko i próbując ukryć to
ziewnięcie w szaliku.
Asher
również nie spał tej nocy zbyt dobrze, tylko że jego w
przeciwieństwie do Keitha męczyły sny zupełnie innego rodzaju.
Śnił o tym, że leżeli przytuleni na łóżku, rozmawiając, a od
czasu do czasu całując się delikatnie.
Wstał
zdezorientowany i niewyspany. Zebrał się w sobie, aby się nie
spóźnić. Nie chciał, by Kei na niego czekał i marznął. Zaczął
odczuwać wobec szarookiego troskę większą niż do tej pory.
Z
daleka zauważył skuloną postać stojącą przy drodze. Podkręcił
ogrzewanie w samochodzie i przyspieszył, by szybciej zobaczyć
przyjaciela.
Gdy
tylko blondyn dostrzegł znajomy samochód, praktycznie do niego
podbiegł, zdążył już trochę zmarznąć.
–
H–
hej! – wymruczał, powstrzymując szczękanie zębami, kiedy
usadowił się wygodnie w ciepłym wnętrzu. – Mogłeś przyjechać
trochę później, nie zdążyłem zmarznąć aż tak – rzucił z
lekkim wyrzutem w głosie, chociaż na jego wargach gościł uśmiech.
Gdy
tylko Asher go zobaczył, przez chwilę nie mógł złapać tchu.
Jego serce gwałtownie przyspieszyło, a w brzuchu rozszalało się
stado motyli. Musiał się jak najszybciej uspokoić, w przeciwnym
razie Keith z pewnością coś zauważy, a on nie był gotowy, by o
tym wszystkim rozmawiać. Musiał sobie to wszystko poukładać w
głowie i w sercu, chociaż serce już chyba wiedziało czego, a
raczej kogo, pragnie.
–
Hej
– powiedział, starając się uśmiechnąć jak najbardziej
prawdziwie. – Tym razem się nie spóźniłem, bo przecież mamy
powtórzenie z geografii. Zapomniałeś? – zapytał, ciesząc się,
że może choć na chwile odwrócić swoje myśli od jasnowłosego
przyjaciela.
–
Jak
mógłbym zapomnieć – westchnął zirytowany. – Facet robi te
swoje magiczne powtórzenia przed każdym sprawdzianem, na którym
jest zupełnie co innego, niż na tym powtórzeniu. – Rzucił
rękawiczki, które przed chwilą zdjął na deskę rozdzielczą. –
Przepraszam, nie wyspałem się i mogę być dzisiaj trudny.
Zresztą, sam wiesz.
–
Spokojnie,
nie denerwuj się tak, wszystko jest w porządku, przecież każdy
może mieć gorszy dzień – powiedział łagodnie, jadąc w stronę
szkoły.
–
Wiem.
Dzięki, Ash. – Potarł jego ramię. – Mam nadzieję, że u
ciebie lepiej? – Przyjrzał mu się uważnie.
Kiedy
tylko dłoń Keitha potarła jego ramię, jego ciało przeszył
cudowny prąd i niesamowite ciepło.
–
Tak,
u mnie lepiej – wymamrotał, nie patrząc na niego. Po chwili
zreflektował się jednak i dodał: – To dziwne, ale ja też się
dzisiaj nie wyspałem.
–
Może
ten film tak na nas podziałał. – Zaśmiał się, nie zauważając
dziwnego zachowania przyjaciela. – Albo popcorn... Myślisz, że
to dobry powód, żeby zerwać się z zajęć? No nie patrz tak na
mnie – burknął. – Wiesz, że nie znoszę gościa od
geografii.
Kiedy
zielonooki pomyślał, że jego przyjaciel chciałby zerwać się z
lekcji, przez ułamek sekundy poczuł przypływ paniki. Po chwili
jednak uświadomił sobie, że to będzie idealny moment na wspólne
spędzenie większej ilości czasu niż zazwyczaj.
–
Hm,
właściwie, czemu nie – powiedział Asher, uśmiechając się
promiennie. – Co w takim razie proponujesz?
–
Jest
zimno, więc park odpada... Kawiarnia albo restauracja też, moje
kieszonkowe stopniało. Ale moich rodziców nie ma w domu. –
Wzruszył ramionami. – Możemy jechać do mnie.
–
Dobrze,
w takim razie wracamy – powiedział, uśmiechając się
delikatnie.
Miał
wielką nadzieję, że to będzie cudowny dzień.
–
W
sumie mogłem zaproponować to od razu... nie tracilibyśmy czasu na
jechanie do szkoły. Ale zrobię nam ciepłej herbaty i obejrzymy
coś, hm? – zapytał, zerkając na niego, gdy rozgościli się już
w salonie.
–
A
masz tę pyszną herbatę z pomarańczą i cynamonem? – zapytał
ciemnowłosy, patrząc na niego z uśmiechem. – Jeśli tak, to ją
właśnie poproszę.
Asher
obserwował z uwagą, jak Keith porusza się po domu, to było
niezwykle fascynujące.
–
Jeśli
ostatnio nie wyżłopałeś całej, to mam – krzyknął z kuchni.
Przez chwilę słychać było trzaskanie szafek. – Serio, kiedyś
wyślę ci fakturę za zużycie herbaty – marudził – ilekroć
tylko kupię nowe opakowanie, ty wyrastasz jakby spod ziemi w mojej
kuchni i zostaje mi później tylko kilka smętnych torebek. –
Nawet pod groźbą śmierci, nie przyznałby się, że kupował tę
herbatę specjalnie dla niego.
Asher
roześmiał się głośno.
–
I
kto to mówi, jestem ciekawy, kto mi wypija czekoladę na gorąco i
jeszcze żąda największego kubka, jaki tylko mam. – Ash
uśmiechał się jeszcze szerzej, jeśli to w ogóle było możliwe.
Keith
wychylił się z kuchni, trzymając w dłoniach zielony kubek z krową
– ulubiony kubek Ashera. Odmawiał picia w innym.
–
Nie
mam pojęcia, o czym mówisz. Zresztą, nic mi nie udowodnisz! –
Schował się w kuchni, by zalać herbatę.
Ciemnowłosy
chłopak wstał z kanapy, na której siedział i podszedł do
otwartych drzwi kuchni. Poczekał, aż Keith zaleje herbatę, potem
stanął za jego plecami i objął go ramionami, szepcząc do jego
ucha:
–
Jesteś
naprawdę uroczy, wiesz? – Odsunął się powoli, nie chcąc
zrobić nic głupiego, a z drugiej strony nie chciał się z niczym
zdradzić.
Szarooki
chłopak przełknął głośno ślinę. Drżącymi dłońmi odstawił
czajnik na blat i położył je na nim, szukając w nim oparcia.
Odetchnął kilka razy, zanim się odezwał.
–
Uhm...
dzięki? Chyba... – Unikał patrzenia na niego, świadom, że jego
twarz na pewno ma kolor dorodnego pomidora. – Twoja herbata.
Ash
pomyślał, że Kei wygląda teraz ślicznie z tymi rumieńcami na
policzkach, jednak nie chciał już go bardziej zawstydzać, dlatego
wziął obie herbaty i skierował się do salonu.
–
No
to co oglądamy? – zapytał spokojnie, sadowiąc się wygodnie na
miękkiej kanapie.
–
Możesz
coś wybrać – powiedział, kiedy był już pewny, że jego głos
nie zadrży. Dał sobie trochę więcej czasu, idąc do pokoju po koc
i dopiero wtedy wrócił do salonu. Zajął drugi koniec kanapy i
rozłożył między nimi ciepły pled.
Zauważając,
że jego przyjaciel usiadł na drugim końcu kanapy, Ash ostrożnie
przysunął się bliżej niego, ale tak, by blondyn nie czuł się
niekomfortowo. Wziął do ręki pilot i zaczął przeskakiwać kanały
w poszukiwaniu czegoś interesującego do obejrzenia. Już po chwili
zobaczył, że nadawany jest jeden z ostatnio popularnych seriali.
–
Mam,
ostatnio wspominałeś o tym serialu – powiedział i skupił się
na tym, co działo się na ekranie.
Keith
uśmiechnął się. Pamiętał!
Mimowolnie przysunął się do przyjaciela w poszukiwaniu większej
ilości ciepła. Było mu zimno, chociaż świadomość, że Asher
zwracał uwagę na to, co mówił, rozpalała go od środka. Upił
łyk ciepłej herbaty i skierował wzrok na telewizor, udając, że
śledzi akcję serialu, a tak naprawdę wpatrywał się w miękkie
rysy chłopaka obok. Z kolei ciemnowłosy chłopak nieświadomy na
sobie wzroku przyjaciela, zamiast oglądać serial, zaczął
rozmyślać o tym, jakby to było wspaniale móc trzymać tego
uroczego chłopaka w ramionach. Instynktownie przysunął się
jeszcze bliżej, jego rysy twarzy złagodniały jeszcze bardziej,
oczy miał lekko przymknięte, na ustach błąkał się delikatny,
rozmarzony uśmiech. Keith, otumaniony łagodnym widokiem Asha,
nieśmiało sięgnął do jego czupryny i odsunął kilka zbłąkanych,
ciemnych pasm spadających mu na oczy. Kiedy nie napotkał żadnego
sprzeciwu, przeczesał kosmyki po raz drugi. I kolejny. I kolejny...
Czując dłoń Keitha na swojej głowie, Ash odprężył się jeszcze
bardziej, zatracając się w świecie marzeń. Przyjaciel wciąż
gładził jego włosy, samemu powoli zatapiając się w półsen.
–
Jesteś
dla mnie wszystkim... – wyszeptał.
Słowa
Keitha od razu zbudziły Asha z letargu, ze wszystkich sił starał
się utrzymać swoje ciało w ryzach. Co innego było przeczytać
wiersz, a co innego usłyszeć to bezpośrednio od osoby, która cię
kocha. Serce zielonookiego chłopaka przyspieszyło gwałtownie, a w
całym ciele poczuł ciepło i szczęście.
Po
dłuższej chwili, kiedy w tle było słychać tylko tykanie zegara
oraz dźwięki płynące z telewizora, Asher powoli otworzył oczy i
ostrożnie spojrzał na Keitha. Jego przyjaciel wyglądał teraz tak
słodko, leżał zwinięty przy jego boku, uśmiechając się
delikatnie.
Ash
wziął w dłonie kubek z herbatą i zaczął delektować się jej
cudownym smakiem. Wiedział, że jeszcze chwila i zrobiłby coś
głupiego, a tego za wszelką cenę chciał uniknąć. Nie chciał
przestraszyć szarookiego, bo wtedy wszystko by się popsuło.
Keith
powoli przysypiał, zwinięty przy boku przyjaciela. Sięgnięcie po
kubek przez Asha trochę go wybudziło. Spojrzał na niego i
uśmiechnął się.
–
I
jak podoba ci się ten serial?
–
W
porządku, jest całkiem dobry – powiedział, tak naprawdę nie
wiedząc, co do tej pory działo się na ekranie. – Jesteś
naprawdę zmęczony. – Ash delikatnie pogładził go po włosach.
– Może pojadę do domu, a ty odpoczniesz? – zapytał, choć
wcale tak naprawdę nie chciał nigdzie wychodzić.
–
Zostań!
– Keith złapał go za ramię. – Też nie spałeś za dobrze w
nocy, może po prostu się położymy?
–
Mhm,
dobrze – wymruczał niewyraźnie Ash. Wyciszył dźwięk
telewizora, po czym położył się na kanapie, przyciągając
mniejszego chłopaka do siebie. Objął go ciasno ramionami, nie
przejmując się już niczym i zamknął oczy, pogrążając się w
spokojnym śnie.
Keith
zamarł zaskoczony, ale po chwili rozluźnił się i poprawił koc,
którym byli przykryci. Śledził wygładzone przez sen rysy twarzy
Asha, aż w końcu jego spokojny oddech ukołysał go do snu.
Zielonookiego
wyrwał ze snu głośny dzwonek jego telefonu. Wyplątał się
delikatnie z otaczającego go ciała przyjaciela. Wstał i wyszedł
do kuchni, zamykając za sobą drzwi.
–
Halo
– powiedział zirytowany.
–
Asher,
kochanie, wiem, że kończysz dzisiaj wcześniej lekcje, wracaj
szybko do domu. – Dziwne, jego matka dzwoniła do niego w trakcie
lekcji niezmiernie rzadko.
–
Co
się stało? – zapytał zaniepokojony.
–
Ciocia
Amelia poczuła się źle, prawdopodobnie to stan przedzawałowy,
jedziemy do niej, dlatego chcę, żebyś wrócił, to dam ci
pieniądze...
–
Mamo,
a nie możesz ich zostawić w domu? Nie jestem małym dzieckiem –
warknął.
–
Asher!
– Ostrzegawczy ton jego matki nie wróżył niczego dobrego.
–
Dobra,
dobra, już jadę – powiedział zrezygnowany. Rozłączył się i
wrócił do salonu, gdzie jego uroczy przyjaciel przytulał się do
poduszki, na której wcześniej leżał. – Kei, skarbie –
wyszeptał łagodnie, trącając jego ramię – obudź się,
niestety muszę wracać do domu.
–
Mmm?
– spytał rozespanym głosem Keith. Nie chciał się budzić, miał
taki piękny sen z nim leżącym na kanapie w objęciach Ashera.
–
Przed
chwilą dzwoniła do mnie mama, żebym wracał do domu. Ciotka Amelia
jest w szpitalu, to prawdopodobnie stan przedzawałowy, mama chce
zostawić mi pieniądze i takie tam. Wiem, wiem, też jej
powiedziałem, że może to zostawić i jechać, ale uparła się, że
chce mnie zobaczyć. Dobrze, że nie jadę z nimi, wie, jak bardzo
nie lubię ciotki Amelii.
–
Rozumiem...
– Keith westchnął. – Zobaczymy się jutro w szkole, hm? –
Posłał mu uśmiech, a potem zachichotał. – Taak... twoja
ulubiona ciotka... Pamiętam, jak kiedyś zamieniłeś jej pastę do
zębów na krem do depilacji.
–
Och
– zaśmiał się Ash. – To były czasy. – Jasne, że
zobaczymy się jutro w szkole, jak to dobrze, że jutro już piątek.
– Ciemnowłosy pochylił się nad przyjacielem i pocałował go
delikatnie w policzek. Nie mógł powstrzymać się przed tym gestem,
tym bardziej, że Kei próbował to ukryć, ale Ash od razu zauważył,
jak bardzo był rozczarowany tym, że musi już wyjść. – Do
jutra, Kei – powiedział cicho, po chwili kierując się w stronę
wyjścia.
–
Do
jutra! – Pomachał mu z uśmiechem, kryjąc rozczarowanie. Liczył,
że spędzą razem więcej czasu, ale oczywiście rozumiał, że
Asher miał też obowiązki wobec rodziny i musiał wracać do domu.
Jego rodziców nie było, na lekcje nie miał zamiaru wracać, więc
postanowił odespać noc. Wyłączył telewizor, owinął się
ciaśniej kocem i z ziewnięciem, ponownie zapadł w sen.
Kiedy
tylko Ash wrócił do domu, zobaczył, że wszystko, co przekazała
mu mama, nie było jego zdaniem na tyle istotne, by nie mogła tego
napisać na kartce, no ale cóż. Nie lubił ciotki Amelii, ale nie
życzył jej źle, dlatego wspaniałomyślnie poprosił mamę, by ją
od niego pozdrowiła. Zasadniczym plusem tej sytuacji było to, że
rodziców nie będzie co najmniej kilka dni, a może i więcej. To
będzie idealny czas, by zrekompensować Keithowi dzisiejsze
rozczarowanie. Spędzą dużo czasu w swoim towarzystwie. Uśmiechnął
się szeroko na samą myśl.
Keith
obudził się kilka godzin później. Instynktownie szukał ciepłego
ciała Ashera obok, po czym otworzył oczy i zaklął pod nosem.
Owinął się kocem i powędrował do kuchni. Jego ciałem wstrząsnął
dreszcz, kiedy jego stopy zetknęły się z chłodnymi płytkami.
Pijąc szklankę wody, omal jej nie upuścił, zdając sobie z czegoś
sprawę. Asher... dał mu buziaka w policzek? Chyba sobie tego nie
wymyślił? Przyłożył dłoń do ust, czując, jak coś ciepłego
rozlewa się w jego wnętrzu. Chyba pokochał Asha jeszcze mocniej, o
ile było to w ogóle możliwe.
W
głowie Ashera zrodził się jego zdaniem bardzo dobry plan. Miał
zamiar zaprosić Keitha na cały weekend do siebie. Wiedział, że
jego mama uwielbia jego przyjaciela, dlatego był pewien, że nie
miałaby nic przeciw temu. Rodzice zostawili mu całkiem sporo
pieniędzy, dlatego nie martwił się o ewentualne wydatki, w razie
czego miał do dyspozycji jeszcze kartę, używał jej jednak w
krytycznych sytuacjach, by nie nadwyrężać zaufania rodziców. Nie
zastanawiając się dłużej, wziął z szafki telefon i wybrał
numer do szarookiego, po chwili usłyszał jego cudownie melodyjny
głos.
–
Hej,
już się za mną stęskniłeś? – wymruczał do słuchawki. Mimo
że poczuł stado motyli w żołądku, był ciekaw, po co dzwonił, w
końcu widzieli się całkiem niedawno. Czyżby coś się stało? –
Asher? – zapytał trochę zmartwionym tonem.
–
Hej,
spokojnie nic się nie stało. Dzwonię, żeby zapytać, czy masz
ochotę spędzić ze mną cały weekend. Mamy kilka filmów do
obejrzenia, możemy pograć, pogadać, podejrzewam, że pomysłów
nam nie zabraknie. Pytam, bo nie wiem, czy nie masz jakichś planów,
no i pewnie będziesz musiał pogadać z rodzicami, a przynajmniej
poinformować ich o swoich planach.
–
Oh.
– Keith usiadł na krześle przy kuchennym blacie. Zerknął na
zegar wiszący obok okapu. – Moi rodzice będą za godzinę.
Pogadam z nimi i dam ci znać, ok? – spytał. – Jak twoja
ciotka? – kontynuował, gdy usłyszał potwierdzenie.
–
Mama
niedawno dzwoniła i mówiła, że to jednak nie był stan
przedzawałowy, ale coś tam jednak z sercem ciotka ma i zostaje na
szczegółowe badania w szpitalu, wobec czego, jak to powiedziała
mama, zostaną dłużej, żeby się nią zaopiekować. A ty, lepiej
się już czujesz, odpocząłeś? – zapytał głosem pełnym
troski.
–
Tak,
czuję się już lepiej, właśnie wstałem. Zrobię sobie coś do
jedzenia i spadam robić lekcje. Ty też powinieneś, geografia,
pamiętasz? Magiczny sprawdzian z pytaniami z kosmosu – westchnął.
– To będzie ciężka przeprawa...
Porozmawiali
jeszcze chwilę, a potem Keith się rozłączył i każdy z nich
wrócił do swoich zajęć. Co prawda nie robił nic konkretnego,
czekając, aż jego rodzice wrócą i będzie mógł ich zapytać o
weekend u przyjaciela. Na szczęście jego mama, choć zaskoczona,
zgodziła się z łatwością. I nawet lekkie kłamstwo o nauczeniu
się na sprawdzian z geografii nie mogło popsuć jego dobrego
humoru.
Asher
oczywiście, jak to miał w zwyczaju, naukę zostawił sobie na
koniec dnia. Wcześniej pojechał na zakupy, żeby porządnie
zaopatrzyć się na weekend, tym bardziej, że miał zamiar coś
ugotować. Jednak częsta nieobecność w domu jego rodziców na coś
się przydała, musiał nauczyć się radzić sobie w kuchni.
Ucieszyła go wiadomość od Keitha, w której informował go, że
jego rodzice zgodzili się, by spędził u niego weekend. Potem
zaczął odrabiać lekcje i uczyć się na ten nieszczęsny
sprawdzian z geografii.
Keith
uczył się do późna w nocy, ale mógł sobie na to pozwolić ze
względu na drzemkę w ciągu dnia. Kiedy w końcu zamykał
podręcznik z przeświadczeniem, że jest nauczony, na zewnątrz było
już szarawo. Zdrzemnął się jeszcze chwilę, która nieco się
przedłużyła, przez co tuż przed samym wyjściem, w pośpiechu
pakował torbę na weekend.
Wpadł
do szkoły zdyszany, kilka minut przed dzwonkiem na pierwszą lekcję.
Spotkali się dosłownie chwilę przed zajęciami pod klasą od
geografii.
Tym
razem ich nauczycielowi chyba znudziło się dawanie materiału,
którego nie omawiali, bo test nie dość, że był naprawdę prosty,
to jeszcze o dziwo dotyczył materiału, który niedawno przerabiali.
Keith
wyszedł z sali ucieszony, z nosem w podręczniku, sprawdzając
jeszcze odpowiedzi, których nie był pewien.
–
Jak
ci poszło? – spytał z uśmiechem przyjaciela. – W ogóle,
mogę zostawić torbę u ciebie w samochodzie? Nie bardzo chce mi się
ją taszczyć po szkole.
–
Wiesz,
zaskakująco dobrze, dwa razy czytałem test, zanim zacząłem
zaznaczać odpowiedzi. – Zaśmiał się Ash. – Jasne, chodź,
zanieśmy to teraz – powiedział, kierując się w stronę
wyjścia, a przyjaciel podążył za nim, wciąż opowiadając o
teście.
Reszta
lekcji minęła już bez ekscesów i zanim się obejrzeli, wchodzili
do domu Ashera.
–
Rozgość
się w pokoju gościnnym. Kei, co chcesz na obiad? Mogę zrobić
spaghetti, zapiekankę albo coś jeszcze innego.
Keith
rozłożył się na miękkiej kanapie przyjaciela i porządnie
przeciągnął, zanim w ogóle odpowiedział.
–
Zapiekanka
brzmi dobrze, spaghetti też. Więc w sumie może być pizza. –
Zaśmiał się. – Serio Ash, cokolwiek zrobisz, będzie dobre.
–
Dobra,
będzie spaghetti, robi się je najszybciej – powiedział
ciemnowłosy, zabierając się do pracy.
Zjedli
w komfortowej ciszy, dopiero po obiedzie Ash się odezwał się.
–
Keith,
mam jeszcze deser, zrobiłem ciasto czekoladowe. – Po chwili
postawił talerzyki z ciastem, dla siebie zrobił herbatę, dla
przyjaciela, rzecz jasna, czekoladę na gorąco. Keith aż westchnął.
–
O
rany, rozpieszczasz mnie! – Zatopił palec w ciemnym kremie i
uniósł go do ust, by go oblizać. – Pyszne! – Po chwili
kontemplacji ciasta, rozejrzał się po kuchni i zwrócił do
gospodarza:
–
Weź
ciasto na górę, obejrzymy coś u ciebie, masz te fajne wygodne
poduchy.
–
Lubię
gotować komuś, kto to docenia. – Zielonooki postawił ciasto i
napoje na tacy, po czym skierowali się razem do jego pokoju.
Wieczór
spędzili na opychaniu się ciastem, którego okruszki posypały się
na szary koc na łóżku Asha i oglądaniu zaległych odcinków
seriali.
Ash
z przyjemnością obserwował skupioną twarz swojego przyjaciela,
który co jakiś czas marszczył brwi w skupieniu lub przygryzał
wagi. W pewnej chwili złapał się na myśleniu o całowaniu tych
pełnych ust. Jego ciało znowu wypełniło znajome ciepło, a myśli
wciąż dryfowały wokół Keitha.
Co
jakiś czas wymieniali się jedynie komentarzami do oglądanego
serialu, ale nie przeszkadzała im cisza. Znali się od tak dawna, że
wystarczała im sama świadomość, że ten drugi jest obok. Kiedy
ściemniło się na tyle, że musieliby zapalić światło, aby
widzieć, co jest metr od nich, zdecydowali, że przyszykują się do
snu, a potem zagrają w nową grę, o której wciąż opowiadał
Asher.
–
Weź
pierwszy prysznic – powiedział, zaglądając do szafy w
poszukiwaniu rzeczy, w których mógłby pójść spać.
Keith
pokiwał głową i schylił się do swojej torby, by znaleźć coś
na przebranie się. Przetrząsnął wszystkie kieszonki, ale okazało
się, że przez pośpiech nie zapakował żadnych czystych bokserek.
Pozostało mu jedynie poprosić Ashera o pożyczenie jakichś. Wrócił
do pokoju i już otwierał usta, gdy jego wzrok spoczął na
przyjacielu bez koszulki. Natychmiast zrobiło mu się gorąco.
Przełknął ciężko ślinę, śledząc głodnym wzrokiem idealne
krzywizny jego ciała.
Ash,
czując na sobie wzrok przyjaciela, odwrócił się niespiesznie, po
czym spojrzał mu prosto w oczy. Kei wyglądał cudownie, miał
zarumienione policzki, a w jego oczach było tak wiele emocji, że
Ashowi zakręciło się w głowie z wrażenia.
–
Coś
się stało? Czegoś potrzebujesz? – zapytał drżącym głosem.
Kei
dopiero teraz otrząsnął się z amoku.
–
Ja...
– Spojrzał wciąż nieco nieprzytomnym wzrokiem na przyjaciela.
Cholera.
Asher patrzył wprost na niego. Wiedział.
Musiał wiedzieć.
Nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa, a twardniejący
członek mu w tym nie pomagał. Natychmiast odwrócił się na pięcie
i wrócił do pokoju.
Ciemnowłosy
otrząsnął się z przyjemnego stanu, ale kiedy spojrzał przed
siebie, zobaczył, że jest w pokoju sam. Szybko założył koszulkę
i poszedł do pokoju gościnnego. Nie chciał naruszać prywatności
przyjaciela, dlatego zanim wszedł, zapukał do drzwi.
Keith
podniósł głowę i przez chwilę tępo wpatrywał się w drzwi.
–
...Tak?
– spytał w końcu.
Ash
ostrożnie uchylił drzwi i wsunął się do środka.
–
Kei,
czy wszystko w porządku? Coś ode mnie chciałeś? – zapytał.
Nie mógł się zdradzić ze swoimi uczuciami, nie w takim momencie.
–
Uhm...
Wszystko o– ok. – Przeklął w duchu drżenie swojego głosu. –
Już niczego nie potrzebuję. – Nie patrzył na Ashera, nie był
w stanie na niego spojrzeć. Modlił się, by jego erekcja opadła.
Jego
przyjaciel był spięty, nie patrzył na niego, a to już samo w
sobie było zaskakujące.
Asher
podszedł do niego i obrócił go w swoją stronę. Najpierw
przyjrzał się uważnie jego twarzy, na której było widać
głębokie rumieńce, podążył spojrzeniem w dół i zrozumiał, w
czym tkwił problem. Jego przyjaciel był ewidentnie podniecony,
wypukłość, która odznaczała się w jego spodniach, sprawiła, że
i jemu zrobiło się gorąco. Zapanował jednak nad swoim ciałem, a
przynajmniej bardzo się starał, po chwili odezwał się łagodnie:
–
Chyba
musimy porozmawiać, chodź – powiedział, chwytając go za
nadgarstek i prowadząc do swojego pokoju. Tam usadził go na łóżku
i popatrzył na niego wyczekująco.
Keith
przez kilka minut siedział ze spuszczoną głową, nie odzywając
się. Kiedy cisza się przeciągała, a on nie mógł jej już
znieść, odezwał się:
–
O
czym chciałeś rozmawiać? – Jedynym plusem tej sytuacji był
fakt, że ze stresu jego penis opadł.
Ash
na tyle dobrze znał swojego przyjaciela, że był w stanie
rozpoznać, co dokładnie się dzieje. Wiedział, że Keith
przestraszył się swoich uczuć i emocji, tego, że gdy on się o
tym dowie, ich przyjaźń się skończy.
Przysunął
się do niego ostrożnie i otoczył go ramionami, a po chwili zaczął
mówić:
–
To
będzie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu, wiesz? Wydarzyło się
zbyt wiele, żebym był w stanie powstrzymać to wszystko, siebie...
Pamiętasz, kiedy prawie spóźniłem się do szkoły, a potem
wpadłem na ciebie, rozsypując zarówno twoje jak i moje rzeczy?
Wśród kartek, które tam były, znalazłem niebieską.
Oczy
Keitha rozszerzyły się zarówno w szoku, jak i szybko rosnącym
przerażeniu.
–
Ty...
przeczytałeś wiersz? – pisnął niemęsko, próbując wstać,
jednak ramiona Ashera skutecznie zatrzymały go w miejscu.
Bezskutecznie szarpnął ramionami. – Jak mogłeś?! – spytał
z wyrzutem. – Nie miałeś prawa, ty...
Nie
dokończył, bo w tym momencie wargi Asha przycisnęły się do ust
niższego chłopaka. Pocałunek na początku inicjował wyłącznie
Asher, ale kiedy polizał jego wargi, Keith uchylił usta
(prawdopodobnie by coś powiedzieć), a zielonooki skrzętnie to
wykorzystał, wsuwając język do środka i pieszcząc wnętrze jego
ust.
Kiedy
w końcu się od siebie odsunęli, zdyszani, zarumienieni, to Keith
zainicjował kolejny pocałunek. A potem następny... I jeszcze
następny...
–
Kocham
cię, Keith, jesteś dla mnie wszystkim – powiedział Ash, patrząc
na niego z miłością.
–
Ja
ciebie też, Ash, ja ciebie też – odpowiedział Keith, pociągając
go za sobą na łóżko.
Bo
czasami przyjaźń kończy się bez wiedzy i woli przyjaciół. Ale
kiedy przeradza się w głęboką miłość, żaden z nich nie
narzeka, że ją ma.
koniec.
Fajne, mam nadzieję, że to dobry początek i czekam na więcej:-)
OdpowiedzUsuńCześć Safira Luna Blacke,
UsuńBardzo dziękujemy za miłe słowa i zapraszamy do czytania kolejnych opowiadań na naszym blogu.
Pozdrawiamy
Opowiadanie bardzo ciekawe. Spodobało mi się strasznie no i cóż. Z początku wynika, że będzie wszystko okej między chłopakami a jednak życzę im szczęścia i tego aby nigdy się nie poddawali.
OdpowiedzUsuńŻyczę wam dużo weny :D :*
Cześć Lilaj,
UsuńCieszymy się bardzo, że spodobało Ci się nasze opowiadanie, serdecznie zapraszamy na kolejne.
Pozdrawiamy.
Bardzo mi sie podobało opowiadanie mi ło sie go czytało
OdpowiedzUsuńCześć P-ineska ,
UsuńDziękujemy bardzo za ciepłe słowa, zapraszamy na kolejne opowiadania i mamy nadzieję, że i one przypadną Ci do gustu.
Pozdrawiamy :)
Moja reakcja na koniec : Ooooohh! <3 cudne opo! czekam na więcej ^-^
OdpowiedzUsuńCześć Alex Shinigami,
UsuńBardzo się cieszymy, że opowiadanie tak bardzo Ci się spodobało. Mamy nadzieję, że kolejne również przypadną Ci do gustu. Dziękujemy za miłe słowa.
Pozdrawiamy :)
Hej :)
OdpowiedzUsuńA mi się tak średnio spodobało, ponieważ nie lubię, kiedy wszystko tak ładnie układa się po myśli bohaterów. To tylko mój gust. 'Niebieska Kartka' jest napisana w bardzo przystępny i przyjemny sposób i jeśli inne opowiadania też takie będą to zapewne zyskasz grono czytelników :)
Cześć Pina Colada,
UsuńZdajemy sobie sprawę z tego, że to co piszemy nie każdemu się spodoba. Dziękujemy za szczerą opinię i mamy nadzieję, że może w przyszłości któreś z opowiadań jednak Ci się spodoba.
Pozdrawiamy :)